Papież Franciszek rozpoczyna swoją podróż do Mozambiku, na Madagaskar i Mauritius. Przyjrzyjmy się krajom, które przyjmą w najbliższych dniach Ojca Świętego.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Mozambik – bogaty kraj biednych i radosnych ludzi
Jakie jest dzisiejsze oblicze tego państwa, bogatego w cenne kopaliny, a zarazem wyniszczonego krwawą wojną domową? Z jaką rzeczywistością zetknie się tam Ojciec Święty?
Między wojną a pokojem
Mozambik – była kolonia portugalska, niepodległy formalnie od 25 czerwca 1975 r. – ma za sobą ponad 20-letnią wojnę domową między dwoma rywalizującymi ze sobą ugrupowaniami niegdyś niepodległościowymi, a później odzwierciedlającymi ówczesny świat dwubiegunowy. Z jednej strony był to Front Wyzwolenia Mozambiku (FRELIMO), odwołujący się do ideologii marksistowskiej i cieszący się wsparciem ZSRR, Kuby i reszty obozu socjalistycznego, z drugiej – zdecydowanie antykomunistyczny Narodowy Mozambicki Ruch Oporu (RENAMO), popierany przez Zachód, zwłaszcza Stany Zjednoczone oraz ówczesną Rodezję (dzisiejsze Zimbabwe) i Republikę Południowej Afryki. Rozpoczęta w 1977 r. wojna domowa była więc w istocie, podobnie jak w innej byłej kolonii portugalskiej – Angoli, starciem dwóch systemów politycznych, społecznych i gospodarczych.
Chociaż władzę w kraju sprawował FRELIMO, którego przywódca Samora Michel był aż do swej śmierci w katastrofie lotniczej 19 października 1986 r. prezydentem Mozambiku, to jednak nie był on w stanie zakończyć krwawego konfliktu. Udało się to osiągnąć dopiero po wielu latach rozmów, podpisując 4 października 1992 r. w Rzymie Ogólne porozumienie pokojowe, przy czym ważną rolę odegrało tu pośrednictwo i wielkie zaangażowanie rzymskiej Wspólnoty św. Idziego (Sant’Egidio).
Ocenia się, że w wojnie tej zginęło około miliona ludzi, a do sąsiednich krajów: Malawi, Tanzanii, Zimbabwe, Zambii, Suazi i RPA uciekło ponad półtora miliona, chroniąc się nie tylko przed walkami, ale i przed coraz trudniejszą sytuacją gospodarczą, spowodowaną zarówno wojną, jak i suszą, która ogarnęła niemal całą Afrykę Subsaharyjską.
Oficjalne zakończenie wojny nie oznaczało jednak nadejścia tak długo oczekiwanego pokoju, gdyż w różnych częściach kraju nadal tliły się ogniska napięć, głównie na tle plemiennym. Z wielką siłą dały one o sobie znać w październiku 2013 r., gdy RENAMO wznowiło działania zbrojne w środkowej części i na północy kraju. 5 września 2014 r. były prezydent Armando Guebuza i przywódca RENAMO – Afonso Dhlakama podpisali wprawdzie Układ o zaprzestaniu wrogości, aby umożliwić wybory powszechne w październiku tegoż roku, ale po ich przeprowadzeniu walki rozgorzały na nowo. RENAMO nie uznało bowiem wyników w sześciu prowincjach kraju. Na szczęście tym razem dość szybko, bo 1 sierpnia br. podpisano nowe porozumienie pokojowe, które tym razem ma szansę być trwałym i ostatecznie położyć kres wzajemnej wrogości.
Terroryzm, klęski żywiołowe, ekologia
Pojawiły się jednak nowe zagrożenia, tym razem głównie zewnętrzne. Najpierw we wrześniu 2017 r. do prowincji Cabo Delgado na północy kraju, w której przeważają muzułmanie, wkroczyły oddziały samozwańczych milicji islamskich z krajów ościennych i rebelianci wewnętrzni, rozpoczynając krwawy terror. A trzeba pamiętać, że jest to region bogaty w kamienie szlachetne (głównie rubiny), żyzne ziemie i drewno. W wyniku zbrodniczych działań zginęły setki ludzi, spalono wiele wsi, kościołów i meczetów, a wszędzie było widać wielkie zniszczenia.
Napisał o tym w liście otwartym z 18 lipca br. do miejscowych mieszkańców biskup Pemby – stolicy prowincji – Luiz Fernando Lisboa. Wezwał „wszystkich ludzi dobrej woli tej prowincji, aby nie ulegali rezygnacji w obliczu przemocy i abyśmy niezmordowanie prosili o sprawiedliwość i pokój”. Zauważył przy tym, że „buntownicy niczym duchy pojawiają się i znikają, uniemożliwiając zobaczenie ich, w chwilach najmniej spodziewanych, pozostawiając za sobą ślady zniszczeń”. „Wiemy jednak, że zjawy nie istnieją. Jest to raczej kawałek prześcieradła, który ukrywa coś lub kogoś. Trzeba pociągnąć mocniej za to prześcieradło, aby pokazać to, co ukrywa się w środku i wiedzieć, z kim walczymy lub – dokładniej – kto dąży do unicestwienia nas, aby wiedzieć, jak się bronić i położyć kres złu, które nas gnębi” – napisał biskup.
Zażądał przeprowadzenia „dokładnego i jasnego śledztwa” w tej sprawie, stawiając jednocześnie kilka pytań. „Czy istnieje związek z handlem narządami? Czy chodzi o pranie brudnych pieniędzy? Czy ataki wiążą się z handlem kamieniami szlachetnymi? Czy nasza prowincja jest korytarzem dla handlarzy różnymi dobrami? Czy nie pojawił się problem z nadmiernym udzielaniem zezwoleń na ziemię do wykorzystywania jej w celach wydobywczych?” – to niektóre z wątpliwości wyrażone przez biskupa Pemby.
Obok terroryzmu innym wielkim problemem dla mieszkańców Mozambiku, zwłaszcza niektórych jego części, były dwa potężne cyklony, które wiosną tego roku nawiedziły różne regiony: najpierw 14 marca Idai zaatakował miasto Beirę na środkowym wybrzeżu, a następnie 25 kwietnia Kenneth uderzył we wspomnianą prowincję Cabo Delgado. Oba te żywioły – najsilniejsze, jakie kiedykolwiek dotknęły południowe rejony Afryki – spowodowały śmierć ponad tysiąca osób i ogromne straty materialne w tym i tak biednym kraju.
Zdaniem specjalistów, szczególnie z organizacji Lekarze bez Granic, sytuację da się opanować dopiero wtedy, gdy dotrze tam nowa pomoc humanitarna. Na przykład jeszcze w połowie lipca ponad 73 tys. ludzi nie mogło powrócić do swych domostw w Beirze i Cabo Delgado. Największym problemem jest brak mieszkań, gdyż większość z nich została zrównana z ziemią. Niepogoda zniszczyła też uprawy, a stojąca woda stanowi wielkie zagrożenie dla mieszkańców, sprzyja bowiem pladze komarów, które mogą przenosić malarię.
Zniszczone są też kościoły i kaplice, toteż nabożeństwa są odprawiane na zewnątrz lub pod tymczasowymi wiatami. Zdaniem arcybiskupa Beiry Cláudio Dalla Zuanny w tej sytuacji paradoksalnie ujawniła się większa jedność, solidarność i wrażliwość na biednych, a wrześniowa wizyta papieża w Mozambiku z pewnością będzie sprzyjała tym tendencjom.
Ale cyklony i ulewne deszcze to tylko część problemu związanego z ochroną środowiska. Miejscowy episkopat ujawnił w niedawnym liście pasterskim wielkie zagrożenia dla całego kraju, jakimi są m.in. rabunkowa gospodarka ziemią, masowe wycinanie drzew i nasilająca się grabież ziemi przez obce spółki. Wszystko to prowadzi do wielkiej tragedii ekologicznej, która może się okazać nieodwracalną, a której koszty poniosą przede wszystkim najubożsi – ostrzegli biskupi. Nawiązując do papieskiej encykliki „Laudato si’”, wezwali do nawrócenia ekologicznego i do przeciwdziałania trwającym obecnie tendencjom.
Chrześcijaństwo: 500-letnie korzenie
Zajmujący powierzchnię nieco ponad 800 tys. km kw. Mozambik jest jednym z tych państw południa Afryki, do których najwcześniej dotarło chrześcijaństwo. Pierwsi misjonarze – portugalscy dominikanie – przybyli tu już na początku XVI w. wraz ze swymi rodakami żeglarzami, którzy wówczas, w okresie wielkich odkryć geograficznych, zaczęli poznawać pozaeuropejski świat. W pół wieku później dołączyli do nich jezuici. Ale obecność misjonarzy nie trwała zbyt długo, gdyż już w 1561 r. jezuita Gonçalo da Silveira poniósł śmierć męczeńską po ochrzczeniu władcy królestwa Monomotapa (na pograniczu dzisiejszego Mozambiku, Zimbabwe i Botswany) i ponad 400 jego dworzan.
Stopniowo jednak Portugalczycy opanowywali te obszary, co sprzyjało powstawaniu i rozwojowi miejscowego Kościoła. Początkowo ziemie dzisiejszego Mozambiku należały do metropolii Goa na zachodnim wybrzeżu Indii, ale 21 stycznia 1612 r. powstała administratura apostolska Mozambiku, podniesiona w 1783 r. do rangi prałatury terytorialnej. Na przełomie wieków XVIII i XIX ewangelizacja nieco osłabła, gdyż portugalskie władze kolonialne wydaliły z tych ziem misjonarzy zagranicznych, którzy wnosili duży wkład do tego dzieła. Potem sytuacja nieco się poprawiła, zwłaszcza gdy mogli tam powrócić jezuici i rozpoczęli misję franciszkanie. Ale gdy w latach 1910-27 Portugalią rządzili masońscy antyklerykałowie, chrystianizacja w koloniach znów osłabła.
Gdy w 1940 r. Portugalia zawarła konkordat ze Stolicą Apostolską, papież mógł ustanowić struktury kościelne w Mozambiku i utworzyć miejscową hierarchię katolicką. 4 września tegoż roku powstały trzy pierwsze diecezje w tym kraju, z archidiecezją Lourenço-Marques (obecnie Maputo) na czele. Później dochodziły do tego stopniowo nowe jednostki terytorialne i dziś Kościół katolicki w tym kraju składa się z trzech archidiecezji-metropolii (Beira, Maputo, Nampula), w których skład wchodzi 9 diecezji – łącznie 12 biskupstw.
Miejscowy episkopat liczy 23 hierarchów, w tym 13 czynnych. Konferencja Biskupia Mozambiku powstała w 1967 r., a pierwszym jej przewodniczącym był przez dwa lata metropolita Lourenço Marques abp Custódio Alvim Pereira (1915-2006). Od 11 listopada 2018 r. urząd ten pełni biskup diecezji Xai-Xai – Lucio Andrice Muandula.
14 września 1995 r. kraj nawiązał stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską. W dniach 16-19 września 1988 r. w Mozambiku przebywał św. Jan Paweł II, odwiedzając tam Maputo, Beirę i Nampulę. Na konsystorzu 18 lutego 1946 r. Pius XII mianował pierwszego kardynała mozambickiego – Teodósio Clemente de Gouveia (1889-1962), Portugalczyka. Pierwszym rodzimym purpuratem został 28 czerwca 1988 r. ówczesny arcybiskup Maputo – Alexandre José Maria dos Santos (ur. w 1924 r.), a na konsystorzu 14 lutego 2015 r. członkiem Kolegium Kardynalskiego został biskup senior Xai-Xai – Júlio Duarte Langa (ur. w 1927 r.).
Chrześcijanie stanowią niespełna 60 proc. ponad 30-milionowej ludności kraju, przy czym większość z nich to katolicy. Są też członkowie wielu wspólnot protestanckich, w tym także powstałych na miejscu (np. baptyści, Adwentyści Dnia Siódmego, metodyści, prezbiterianie). Prawie 20 proc. mieszkańców nie przyznaje się do żadnej religii, ok. 18 proc. to muzułmanie różnych nurtów, zamieszkujący głównie północ kraju; są też bahaiści, a niecałe półtora procent ludności uważa się za animistów, a więc wyznawców miejscowych religii afrykańskich.
Czytaj także:
Messi dostał od dzieci niezwykłą nagrodę. Własnoręcznie zrobioną szmacianą piłkę
Madagaskar – wyspa, na której “chrześcijan nie brakuje”
Z historią Madagaskaru nierozerwalnie związani są dwaj Polacy. Pierwszym był żołnierz i awanturnik Maurycy Beniowski (1746-1786), który choć zdobywał wyspę dla Francuzów, to w 1776 r. został przez tubylców obrany jej królem. Drugim był bł. Jan Beyzym (1850-1912), jezuicki misjonarz, który leczył trędowatych i założył dla nich szpital w Maranie koło Fianarantsoa.
Cichymi bohaterami polsko-malgaskich relacji są misjonarze znad Wisły, których na Madagaskarze jest obecnie niemal 50 – z różnych zgromadzeń męskich (41 osób) i żeńskich (7). Jeden z nich, o. Zygmunt Robaszkiewicz, jest od 2001 r. biskupem diecezji Morombe.
Ewangelizacja
Mieszkańcy położonej na Oceanie Indyjskim wyspy zetknęli się z chrześcijaństwem dopiero w XVI w. Pierwsze próby działań misyjnych, podejmowane m.in. przez dominikanów, jezuitów i lazarystów, skończyły się niepowodzeniem z powodu męczeńskiej śmierci wszystkich misjonarzy w 1674 r. Właściwa ewangelizacja zaczęła się dopiero w XIX w. Jako pierwsi rozpoczęli ją w 1818 r. anglikanie z Londyńskiego Towarzystwa Misyjnego, którzy mimo prześladowań za panowania królowej Ranavalony I Okrutnej (1828-1861) stworzyli szkoły chrześcijańskie i przetłumaczyli Biblię na język malgaski. Królowa Ranavalona II przyjęła w 1869 r. chrzest z rąk protestantów, co przyspieszyło ewangelizację. Protestancka wersja chrześcijaństwa stała się religią państwową.
Mimo formalnego zakazu działalności Kościoła katolickiego istniała struktura kościelna w postaci wikariatu apostolskiego Madagaskaru. Na wyspie pracowali jezuici, którzy ujawnili się, gdy król Radama II wprowadził w 1861 r. wolność religijną. W 1875 r. było tam już 15 tys. katolików. Z biegiem lat zaczęły przybywać inne katolickie zgromadzenia zakonne: bracia szkolni, duchacze, saletyni, maryści, siostry św. Józefa z Cluny, franciszkanki misjonarki Maryi, szarytki itd. Do anglikanów z kolei dołączyli ewangelicy reformowani, luteranie i kwakrzy.
W czasie gdy niepodległy dotychczas Madagaskar był kolonią francuską (1896-1960), zaczął się szybki rozwój katolicyzmu, szczególnie w środkowej części kraju. W 1900 r. było już 100 tys. katolików. W 1925 r. wyświęcono pierwszych lokalnych kapłanów – jeden z nich, ks. Ignace Ramarosandratana (1893-1957), stał się w 1939 r. pierwszym malgaskim biskupem (w Miarinarivo). W 1969 r. tamtejszy Kościół zyskał pierwszego kardynała – został nim abp Jérôme Rakotomalala (1913-1975) z Tananarywy (do dziś mianowano ich już pięciu). W latach 1972-1975 odbył się krajowy synod Kościoła poświęcony inkulturacji.
W 1989 r. Madagaskar otrzymał pierwszą błogosławioną – Wiktorię Rasoamanarivo (1848-1894), która przyczyniła się do przetrwania Kościoła, gdy w 1883 r. wszyscy zagraniczni misjonarze zostali zmuszeni do opuszczenia wyspy. Od 2009 r. błogosławionym jest też malgaski duchowny ze zgromadzenia braci szkolnych Rafał Rafiringa (1856-1919), a od 2018 r. – Lucjan Botovasoa (1908-1947), nauczyciel i tercjarz franciszkański, który poniósł śmierć męczeńską, przebaczając swoim oprawcom.
Obecnie chrześcijanami jest ponad połowa spośród 25 mln Malgaszy: do Kościoła katolickiego należy około jedna czwarta mieszkańców, a co trzeci jest protestantem.
Kościół katolicki zorganizowany jest w 22 diecezjach, skupionych w pięciu metropoliach (prowincjach kościelnych). Liczy ponad 300 parafii, 1,2 tys. księży diecezjalnych i zakonnych, 4,1 tys. sióstr zakonnych. Prowadzi 3,3 tys. szkół i 350 instytucji dobroczynnych.
Włoski misjonarz o. Elio Sciuchetti (od 48 lat na wyspie) opowiada, że Kościół na Madagaskarze jest bardzo żywy. W czterech parafiach na przedmieściach stołecznej Antananarywy, których jest proboszczem, odprawianych jest 10 niedzielnych Mszy św. – w niektórych uczestniczy ponad 1500 osób. Nie brakuje też powołań. Od 2010 (gdy było około tysiąca seminarzystów diecezjalnych i zakonnych) do 2016 r. nastąpił wzrost ich liczby aż o 65 proc., co jest światowym rekordem.
Czytaj także:
O mały włos, a pisałabym o Madagaskarze z celi więzienia…
Inwazja islamu
Muzułmanów jest 15 proc. i ich liczba szybko rośnie. – Islamizację Madagaskaru widać gołym okiem. To inwazja. Za pieniądze krajów Zatoki Perskiej fundamentaliści kupują sobie ludzi – alarmuje przewodniczący episkopatu kard. Désiré Tsarahazana.
Podkreśla, że islamiści wykorzystują skrajne ubóstwo, w jakim żyją Malgasze. Młodych wysyła się do Arabii Saudyjskiej, a kiedy wracają na Madagaskar, są już imamami. Kobietom płaci się za noszenie burki, aby w ten sposób zamanifestować ekspansję islamu. Wszędzie buduje się meczety (w planie jest obecnie 2600), nawet jeśli nie ma jeszcze dostatecznej liczby wiernych. Organizuje się też osadnictwo muzułmanów z Turcji. Raz albo dwa razy w tygodniu samoloty przywożą stamtąd nowych osadników. Sami nie wiedzą, co mają tu robić, ale osiedlają się i nigdy już stąd nie odjadą – przewiduje metropolita Toamasiny. Dodaje, że islamscy osadnicy przybywają też z sąsiednich Komorów. Żenią się z malgaskimi kobietami, a ich dzieci są już wychowywane w duchu radykalnego islamu.
Hierarcha przyznaje, że Kościół jest bardzo zaniepokojony tą sytuacją. Martwi go również kompletna bierność rządu.
Pozostała (niechrześcijańska i niemuzułmańska) część społeczeństwa, szczególnie na wybrzeżu, wyznaje religię tradycyjną, czcząc boga stworzyciela (Zanahary) i władcę (Andriamantira), za pośredników między nim a ludźmi uznając zmarłych przodków (razana). Jednak wielu Malgaszy faktycznie praktykuje religię synkretyczną, mieszając chrześcijaństwo z kultem przodków.
Kościoły i polityka
Kolonialne władze francuskie zwalczały Kościół w imię „świeckości państwa”, jednocześnie uznając go za bardziej zgodny z wpływami francuskimi niż anglosaksoński protestantyzm. Z czasem młodzi duchowni malgascy różnych wyznań zaczęli wspierać budzące się poczucie tożsamości narodowej, czemu sprzyjali biskupi (wbrew niektórym misjonarzom przywiązanym do idei kolonialnej). Odzyskanie niepodległości nastąpiło w 1960 r.
Początkowo jedynie Kościół katolicki zabierał publicznie głos w sprawach społecznych. Jednak w latach 70. XX w. w krytykowaniu nadużyć „socjalistycznej rewolucji” reżimu „czerwonego admirała” Didiera Ratsiraki z lat 1975-1993 wsparły go wspólnoty: reformowana, luterańska i anglikańska. W 1980 r. oficjalnie powstała Rada Kościołów Chrześcijańskich Madagaskaru. Po wizycie papieża Jana Pawła II w 1989 r. na wyspie rosła społeczna kontestacja władz, co ostatecznie – przy wsparciu Kościołów – doprowadziło do odejścia Ratsiraki. Rada weszła w tymczasowe struktury władzy, na co nie zgodził się Kościół katolicki i po ponownym wyborze Ratsiraki na prezydenta w 1997 r. samotnie bronił demokracji i praw człowieka.
Gdy w 2001 r. prezydentem został Marc Ravalomanana, Kościoły, w tym katolicki, poparły go, w zamian uzyskując państwowe subwencje. Kościół katolicki zaczął jednak wkrótce dystansować się od jego polityki. Obalenie prezydenta w 2009 r. i dojście do władzy szefa opozycji (Andry Rajoelina) spowodowało rozdźwięk wśród chrześcijan: reformowani poparli Ravalomananę, który zasiadał we władzach ich Kościoła, zaś katolicy opowiedzieli się za nowym szefem państwa. Mimo to konferencja episkopatu pod kierownictwem (od 2012 r.) kard. Tsarahazany odważnie krytykuje korupcję i ubóstwo szerzące się na Madagaskarze.
Ubogi Kościół dla ubogich
Kierujący diecezją Moramanga włoski biskup misyjny Rosario Vella podkreśla, że Kościół katolicki na Madagaskarze jest „ubogim Kościołem dla ubogich”. “Żyjemy w chaosie gospodarczym, prawnym, politycznym, społecznym, a przede wszystkim moralnym. Podczas gdy międzynarodowe koncerny ograbiają wyspę z jej bogactw, liczne partie polityczne myślą jedynie o swych korzyściach. W niektórych regionach kraju Malgasze żyją w nędzy, mimo że Madagaskar ma ropę naftową, złoto, diamenty” – ubolewa hierarcha.
Dochodzi do tego „porzucanie tradycyjnych wartości malgaskich: rodziny, solidarności, szacunku dla ludzi; zastępują je żądza władzy i chęć łatwych zysków, rozwiązłość seksualna i relatywizm”. Rodzicom i nauczycielom „nie udaje się już wychowywać dzieci”. W tej sytuacji katolickie szkoły stanowią – jak mówi bp Vella – „jedyną kotwicę ocalenia”.
Edukacja jest jednym z priorytetów Kościoła, gdyż przyszłość młodych Malgaszów zależy od wykształcenia. Aby móc uczyć się na poziomie wyższym niż szkoła podstawowa, 11-12-latkowie muszą opuścić swe wioski. Sami, z dala od rodziny, z niewielkimi środkami finansowymi do dyspozycji narażeni są na liczne niebezpieczeństwa: bywa, że z powodu braku pieniędzy wchodzą na drogę przestępczości lub prostytucji. Aby ich chronić, diecezja Ambanja stworzyła dla uczniów „wioski”, w których mieszkają pod opieką lokalnych rodzin, sióstr zakonnych, księży.
Państwo nie zapewnia podstawowych praw wszystkim obywatelom. Tylko 15 proc. mieszkańców ma dostęp do podstawowej opieki zdrowotnej. “Można pogodzić się z biedą rodziny mieszkającej w słomianej chacie, ale nie można tolerować tego, że z powodu braku pieniędzy lub szpitala w okolicy nie może ona leczyć swych dzieci, bo to jest już nędza” – podkreśla biskup.
Także na tym polu Kościół jest aktywny. W najodleglejszych wioskach zbudował nie tylko szkoły, ale i ośrodki zdrowia, w których przyjmowani są ludzie należący do różnych religii. – Nasze drzwi są otwarte dla wszystkich – potwierdza bp Vella i przypomina, że wielu księży, braci i sióstr zakonnych nie waha się przejść pieszo stu kilometrów, by dotrzeć do najbardziej odizolowanych wspólnot.
Zdaniem francuskiego jezuity o. Sylvaina Urfera (45 lat na wyspie) malgaskie społeczeństwo przeszło już od świata tradycji do świata nowoczesnego, co wywołało w nim tendencje sekularyzacyjne. “Wiarygodność i przyszłość Kościoła zależeć będzie od zdolności zachowania specyfiki wartości malgaskich, zaadaptowania ich do współczesności i przeniknięcia wartościami ewangelicznymi – od uczestniczenia w budowie społeczeństwa przyszłości” – twierdzi zakonnik.
„Siewca pokoju i nadziei”
Madagaskar jest jednym z najbiedniejszych państw świata. Aż 80 proc. Malgaszów żyje w ubóstwie, za mniej niż dwa dolary dziennie. Ludzie zajmują się głównie handlem, rolnictwem i pasterstwem. Ciężko im utrzymać rodzinę. Dlatego szerzy się przestępczość, nie tylko w miastach. Od lat narasta zjawisko kradzieży zebu [rodzaj bydła domowego – KAI] przez zorganizowane grupy złodziei (dahalo), którzy następnie nielegalnie sprzedają mięso tych zwierząt za granicę.
Oprócz ubóstwa i kryzysów politycznych wielkim problemem Madagaskaru jest deforestacja, która objęła już 80 proc. zasobów leśnych, oraz susza, która wystawia na ciężką próbę tamtejsze rolnictwo.
O. Sciuchetti zauważa, że Madagaskar mógłby być zamożnym krajem nie tylko ze względu na bogactwa naturalne, ale również z powodu urodzajnej ziemi uprawnej i pięknych plaż. Jednak „zasoby te są źle używane”, a zyski z nich potajemnie wyprowadzane za granicę. I choć na wyspie inwestują przedsiębiorcy z Chin i państw Zatoki Perskiej, to np. Chińczycy przywożą własnych pracowników, co prowadzi do konfliktów z miejscową ludnością.
Odnosząc się do hasła wizyty Franciszka: „Siewca pokoju i nadziei”, ks. Euphrem Audrey Hasimana z diecezji Morondava spodziewa się, że przyjazd papieża „pomoże stawić czoła życiowym trudnościom”. “Jego nauczanie na temat ubóstwa i równości porusza nas do głębi” – mówi duchowny.
Przede wszystkim jednak oczekuje on, że biskup Rzymu zachęci malgaskich katolików do życia zgodnego z wyznawaną wiarą. Bo, jak mówi kard. Tsaharazana, „chrześcijan na Madagaskarze nie brakuje i to oni sprawują władzę, ale wiara nie przekłada się na ich życie”.
Czytaj także:
Jak wygląda wolontariat na Madagaskarze? Obejrzyjcie opowieść Daniela
Mauritius – rajska wyspa
Pielgrzymując na Mauritius, Franciszek złoży wizytę w miejscu reprezentującym znacznie większy obszar. Otóż w 2015 r. Organizacja Narodów Zjednoczonych przyjęła rezolucję w sprawie przekształcenia regionu Oceanu Indyjskiego w „strefę pokoju”. Zgodnie z tym zaleceniem Konferencja Episkopatów Oceanu Indyjskiego (CEDOI) na zgromadzeniu ogólnym w 2017 r. zastanawiała się, jak budować pokój na tamtejszych wyspach. Na ten temat odbyło się także w 2016 r. międzyreligijne sympozjum na wyspie Reunion, którego uczestnicy wezwali przywódców politycznych oceanicznych wysp do wzięcia pod uwagę wystosowanej rok wcześniej pokojowej rezolucji.
Dziś Ocean Indyjski jest też bardzo istotnym obszarem geopolitycznym i gospodarczym. O niektóre z terytoriów – jak np. archipelag Czagos z wyspą Diego Garcia, na której funkcjonuje amerykańska baza wojskowa – trwa spór Mauritiusa z Wielką Brytanią. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości wydał w lutym br. niewiążącą opinię doradczą przyznającą Mauritiusowi rację. Terytoria te były od XVIII w. częścią francuskiej, a następnie brytyjskiej kolonii, podzielonej dopiero w połowie XX w. “Jeśli papież zdecydował się odwiedzić region Oceanu Indyjskiego, to dlatego że chce poczuć, co dzieje się w tej części świata, a następnie przekazać konkretne przesłanie jej mieszkańcom” – uważa bp Alain Harel, wikariusz apostolski Rodrigues i główny koordynator papieskiej wizyty.
Program
Pielgrzymka Franciszka będzie krótka i intensywna. Papież przyleci do Port Louis z Antananarywy na Madagaskarze. Na międzynarodowym lotnisku w stolicy Mauritiusu odbędzie się ceremonia powitalna. Potem Ojciec Święty uda się pod pomnik Maryi Królowej Pokoju, gdzie odprawi Mszę św. W tym samym miejscu w 1989 r. Eucharystię sprawował Jan Paweł II. Spodziewanych jest na niej ok. 100 tys. osób, wśród nich nie tylko mieszkańcy Mauritiusa, ale także reprezentanci innych wysp archipelagu Maskarenów należących do maurytyjskiego państwa. Swój udział zapowiedziało m.in. trzech kardynałów, ośmiu biskupów i 103 kapłanów. Eucharystię uświetni śpiew 200-osobowego chóru. W organizację papieskiej wizyty zaangażowanych jest ponad 2,5 tys. wolontariuszy.
Po obiedzie z biskupami Konferencji Episkopatów Oceanu Indyjskiego (CEDOI) Franciszek nawiedzi maurytiańskie sanktuarium im. bł. o. Jakuba Lavala. Następnie w Pałacu Prezydenckim spotka się z prezydentem kraju Barlenem Vyapoorym i premierem Pravindem Jugnauthem. Potem zaś z mieszkańcami i korpusem dyplomatycznym, po czym odbędzie się ceremonia pożegnalna, a papież powróci samolotem do Antananarywy, gdzie przenocuje. Następnego dnia odleci do Rzymu.
Szczęśliwa wyspa
Dzisiejszy Mauritius kształtowała jego kolonialna przeszłość, stąd na wyspie odnaleźć można różnorodne wpływy: europejskie, afrykańskie i azjatyckie. Położenie i historia sprawiły, że Mauritius jest krajem wielokulturowym – z mieszanką ras, tradycji i religii. Odkryta w 1511 r. przez portugalskiego podróżnika Dominga Fernandeza Pereirę wyspa w ciągu wieków należała do Holandii (1598-1710), Francji (1715-1810) i Wielkiej Brytanii (1810-1968). W 1968 r. Mauritius uzyskał niepodległość i przyjął ustrój republikański. Na to 1,2-milionowe państwo składają się cztery grupy etniczne: Desowie (czyli Hindusi, 68 proc.), Kreole (27 proc.), Chińczycy i Francuzi.
Mauritius jest nadal społeczeństwem klasowym z przypominającym indyjski systemem kastowym obejmującym klasę wyższą, środkową – posiadaczy ziemskich lub mających wpływy w rządzie, i niższą, z wieloma biednymi ludźmi, zwłaszcza na wsi. Bogaci wciąż mają wieloosobową służbę, która zarabia zaledwie równowartość 150 euro miesięcznie, a pracownicy średniego szczebla od 300 do 500 euro. Niestety koszty utrzymania są wysokie, porównywalne z zachodnimi, zaś ceny nieruchomości ogromne – prawie takie same jak w krajach arabskich.
Do dzisiaj w rzeczywistości Mauritiusa dają się też zauważyć ślady epoki kolonialnej (i niewolnictwa), w której swój niechlubny udział miał także Kościół katolicki. Cieniem na jego obliczu kładzie się okres od 1722 do 1835 r., gdy Kościół nie protestował przeciwko obowiązującemu na Mauritiusie prawu traktującemu przedmiotowo niewolników, zmuszającemu ich m.in. do przyjęcia katolicyzmu.
Pracowało ich wtedy – głównie na plantacjach trzciny cukrowej – ponad 100 tys., przy czym część z nich należała do członków Kościoła. Po zniesieniu niewolnictwa na Mauritiusie Kościół za sprawą bł. o. Lavala otworzył się na wyzwoleńców Kreolów. Za czasów kard. Jeana Margéota, który był biskupem Port Louis w latach 1969-93, za pośrednictwem Caritas, Chrześcijańskiej Młodzieży Robotniczej, szkół i parafii, podjęto wobec potomków niewolników „proces zadośćuczynienia”. Przeprowadzono m.in. badania nad kreolską tożsamością, podjęto walkę z ubóstwem i inkulturację – przełożono m.in. Biblię i teksty liturgiczne na język kreolski.
W ostatnich latach na wyspie gwałtownie wzrosła fala imigrantów, zwłaszcza z Afryki Południowej. Jednocześnie jednak panuje wysokie bezrobocie, głównie wśród młodych. Ks. Georgy Kenny z diecezji Port Louis podkreśla dobre relacje między państwem a Kościołem, szczególnie w sektorze edukacji i w walce z ubóstwem.
Relacje międzyreligijne
W religijnym tyglu Mauritiusa dominują hinduiści (50 proc.), chrześcijanie (33 proc., w tym katolicy 24 proc.) i muzułmanie (16 proc.). Na tej samej ulicy można nieraz spotkać kościół chrześcijański, świątynię hinduską czy meczet. Wyznawców różnych religii łączą wspólne inicjatywy, m.in. protesty przeciwko próbom legalizacji aborcji, w których brali udział katolicy, anglikanie oraz muzułmanie i wyznawcy buddyzmu.
Nad dobrymi relacjami międzyreligijnymi czuwa Rada Religii. Przynajmniej raz w miesiącu wszyscy przedstawiciele ok. 20 religii i wyznań chrześcijańskich spotykają się i dyskutują o problemach, aby uniknąć eskalacji napięć – takich, do jakich dochodziło tuż po odzyskaniu niepodległości między ludnością pochodzenia indyjskiego a kreolską, czy na tle religijnym między hinduistami a muzułmanami.
Na czele Rady stoi o. Philippe Goupille, proboszcz parafii Notre-Dame de Fatima w Triolet (będzie podczas papieskiej wizyty tłumaczem Franciszka). “Dla naszego kraju papieska pielgrzymka będzie bardzo ważna, ponieważ jest on zainteresowany kwestiami międzyreligijnymi i międzykulturowymi. Z pewnością będzie mówił o dialogu międzyreligijnym i o ekologii, co jest jednym z głównych priorytetów jego pontyfikatu. Jestem bardzo poruszony, gdy mówi, że między ludźmi można sobie wszystko wybaczyć, ale stworzenie nigdy nie wybaczy nam wyrządzonych mu krzywd” – wyznaje o. Goupille.
Niewątpliwie ekologia będzie jednym z głównych tematów papieskiego przesłania. Dlatego z okazji wizyty zostanie posadzonych 200 tys. drzew jako dar dla papieża – „pielgrzyma ekologa”. Zostaną one posadzone do końca roku we współpracy z organizacją pozarządową Projet de société. “Papież będzie mógł pobłogosławić niektóre z nich podczas wizyty w Château du Réduit” – powiedział wikariusz generalny diecezji Port Louis ks. Jean-Maurice Labor.
Apostoł Mauritiusa
Do dzisiaj osobowością religijną numer jeden na Mauritiusie jest bł. o. Jakub Laval, nazywany apostołem wyspy, którego Jan Paweł II nazwał „opiekunem swojego pontyfikatu”, zapewne dlatego, że była to pierwsza beatyfikacja dokonana przez papieża z Polski, w kwietniu 1979 r. w Rzymie. Jego grób w Sainte Croix, niedaleko Port Louis, odwiedzi Franciszek. Przybywają do niego ludzie z całego kraju, składają kwiaty, dotykają nabożnie sarkofagu, płaczą i modlą się gorliwie. Wśród nich są rzesze wyznawców hinduizmu, muzułmanie i przedstawiciele innych religii.
Jakub Dezyderiusz Laval urodził się 18 września 1803 r. we Francji, w zamożnej normandzkiej rodzinie. Ukończył studia medyczne. Od samego początku zdobył sobie wielkie uznanie lokalnej społeczności jako gorliwy, dobry i wyjątkowy lekarz, niepobierający od ubogich żadnego wynagrodzenia. Mając 35 lat, poczuł powołanie kapłańskie. W 1838 r. przyjął świecenia, po czym pracował jako proboszcz. Dwa lata później postanowił wstąpić do Zgromadzenia Ducha Świętego (duchaczy) i w 1841 r. wypłynął z Londynu na Mauritius, będący wówczas brytyjską kolonią. Wyspa liczyła 140 tys. mieszkańców, wśród których było prawie 80 tys. katolików; niewielu z nich uczestniczyło jednak w niedzielnych Mszach św. O. Laval opanował język kreolski i zapraszał tubylców do ubogiego baraku, w którym mieszkał, nazywanego przez nich „pawilonem”.
Miejscowa ludność doceniła, że jej ojciec misjonarz żyje bardzo ubogo, że wszystkim okazuje serce i szacunek. Sam zwykł nazywać tubylców „swoimi dziećmi”, a oni chętnie nazywali siebie „dziećmi Ojca Lavala”. Życiową dewizą apostoła wyspy były słowa: „Formujcie dobrych rodziców, a będziecie mieli dobre dzieci”.
W latach swojej posługi doprowadził do 60 tys. konwersji zwłaszcza wśród byłych niewolników. Zachęcał do wspólnej modlitwy i nauczał katechizmu, który przetłumaczył na kreolski. Cierpiał z powodu tego, że podczas niedzielnej Mszy św. czarnoskóra ludność wyspy zajmowała miejsca z tyłu kościoła, za barierką, której nie wolno jej było przekraczać. Wprowadził więc „Mszę dla Czarnych” w samo południe, kiedy biali odpoczywali.
Zmarł 9 września 1864 r. i do dzisiaj jest nazywany apostołem miłości, a także jedności wszystkich mieszkańców wyspy.
Kościół żywy
Liczący ok. 300 tys. wiernych maurytyjski Kościół jest młody, dynamiczny i żywy. Tak jak w całej Afryce na nabożeństwach ludzie tańczą i śpiewają. Msze św. zwykle odprawiane są po francusku lub w lokalnym języku kreolskim, rzadziej po angielsku.
Ewangelizacja Mauritiusa rozpoczęła się w 1722 r. wraz z przybyciem misjonarzy św. Wincentego a Paulo. W 1819 r. powołano wikariat apostolski z siedzibą w Port Louis, który w 1847 r. został podniesiony do rangi diecezji podlegającej Stolicy Apostolskiej. Wśród działających na wyspie zgromadzeń byli: benedyktyni, irlandzkie siostry z Loreto, duchacze, jezuici. W 1850 r. powstało rodzime zgromadzenie żeńskie Sisters of the Charity of Our Lady of God and Perpetual Help. W 1969 r. wyświęcono pierwszego rodzimego biskupa. 14-16 października 1989 r. wyspę odwiedził Jan Paweł II. W 2002 r. erygowano wikariat apostolski Rodrigues. Obecnie na Mauritiusie pracują: bonifratrzy, bracia szkolni, bracia św. Gabriela, duchacze, franciszkanki misjonarki Maryi, córki Maryi z San Denis, siostry Naszej Pani Nieustającej Pomocy, misjonarki miłości, karmelitanki i karmelici.
Struktura kościelna podzielona jest na dwie jednostki podlegające bezpośrednio Stolicy Apostolskiej: diecezję Port Louis, na której czele stoi kard. Maurice Piat, i wikariat apostolski Rodrigues, którego zwierzchnikiem jest o. Kenny. Wikariat jest położony 550 km na wschód od Mauritiusa. Wyspa Rodrigues liczy ponad 35 tys. osób, z czego 90 proc. stanowią katolicy.
Oczekiwania
Maurytyjscy katolicy przede wszystkim oczekują umocnienia w wierze. Nawiązując do hasła wizyty: „Pielgrzym pokoju”, o. Goupille przekonuje, że w tym duchu scementuje ona maurytyjskie społeczeństwo. “Uderza mnie, jak bardzo inne religie z radością oczekują papieża na Mauritiusie. Wizyta Ojca Świętego jest uważana za błogosławieństwo dla kraju i naszego społeczeństwa” – podkreśla o. Goupille.
Z kolei dla szefa rządu Pravinda Jugnautha „wizyta będzie kolejną wspaniałą okazją, aby pokazać światu, jak możliwe jest pokojowe współistnienie, wzajemny szacunek i jedność, które funkcjonują w tym wielokulturowym kraju”.
Czytaj także:
Polka promuje czystość małżeńską na… Mauritiusie. I to z sukcesami!
Krzysztof Głowacki, Paweł Bieliński, Krzysztof Tomasik