“Najważniejsze jest to, żeby chcieć zrozumieć drugiego, innego od nas samych, człowieka. Myślę, że wówczas świat byłby trochę lepszy. Najlepszym dowodem na to jest nasza rozmowa. Jesteśmy z dwóch różnych światów, dzieli nas różnica trzech pokoleń, a możemy, chcemy, potrafimy porozmawiać jak równorzędni partnerzy, bo jesteśmy siebie nawzajem ciekawi. Tylko i aż tyle”.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
O śmierci żony Władysława Szpilmana, wybitnego pianisty, poinformował w poniedziałek za pomocą konta na Twitterze Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. “Zmarła Halina Szpilman, lekarka, działaczka społeczna, żona wybitnego kompozytora Władysława Szpilmana. Przez lata współpracowała z Biurem RPO, była członkinią Komisji Ekspertów ds. Osób z Niepełnosprawnościami oraz częstym gościem naszych spotkań i seminariów. Cześć jej pamięci” – czytamy w jego wpisie.
Kim była?
W 2013 roku udzieliła wywiadu dla Wysokich Obcasów, gdzie dziennikarka zadała jej pytanie: “Żona Szpilmana, córka przedwojennego prezydenta Radomia albo matka syna, który uczy Japończyków ich historii. Nie przeszkadza pani to, że rzadko kiedy jest pani po prostu Haliną Szpilman?”. I choć dla wielu osób była głównie rozpoznawana przez pryzmat swojego znanego męża, ona mówiła, że była przede wszystkim lekarzem i jako lekarz umarła, bo pracowała do ostatnich dni swojego życia.
Urodziła się w 1928 r. Była córką przedwojennego prezydenta Radomia, działacza socjalistycznego i związkowego Józefa Grzecznarowskiego. Dzięki ojcu została lekarzem. On miał za sobą trudne wojenne doświadczenia, więc mawiał do córki: “Pójdź na medycynę, lekarz w więzieniu i w obozie sobie poradzi”. I tak w 1948 r. w Krakowie podjęła studia medyczne. Rok później w Krynicy poznała swojego przyszłego męża Władysława Szpilmana. Pobrali się rok później i szybko doczekali pierwszego syna Krzysztofa.
Starała się łączyć życie matki, żony znanego pianisty i aktywnej studentki: “Jak jeździłam na zajęcia, musiałam wyjść przed 7.30, gotowałam dziecku posiłki.On miał tylko odgrzać i nakarmić syna. Ale zdarzało się, że kasza mu się wygotowywała. Wracałam, w garnku klucha, a dziecko płacze, że głodne (śmiech). Ale jakoś szło” – wspominała w wywiadzie dla Wysokich Obcasów.
“Żona moja Halina jest nadzwyczajnym człowiekiem”
Choć Władysław Szpilman nie był skory do komplementów, raz w jednej z rozmów wyznał: ”Żona moja Halina jest nadzwyczajnym człowiekiem. Jest Polką, podobnie jak moja synowa. Druga synowa jest Japonką. Udało mi się, faktycznie! Mam dwóch synów. Jeden syn mieszka w Hamburgu, drugi w Japonii. Mam dwoje wnucząt. Tak więc życie toczy się dalej”.
Władysław Szpilman umarł w 2000 roku. “Śmierć była dla niego łaskawa. Szybko go zabrała. Jeszcze w czerwcu wyjechaliśmy na koncert, czuł się zupełnie normalnie” – komentowała jego żona w jednym z wywiadów.
Najważniejsze, to chcieć zrozumieć drugiego człowieka
W ostatnim czasie Halina Szpilman udzieliła wywiadu, który znajdzie się wkrótce w książce wydanej w Dowodach na Istnienie. Pada tam takie sformułowanie: “Najważniejsze jest to, żeby chcieć zrozumieć drugiego, innego od nas samych, człowieka. Myślę, że wówczas świat byłby trochę lepszy. Najlepszym dowodem na to jest nasza rozmowa. Jesteśmy z dwóch różnych światów, dzieli nas różnica trzech pokoleń, a możemy, chcemy, potrafimy porozmawiać jak równorzędni partnerzy, bo jesteśmy siebie nawzajem ciekawi. Tylko i aż tyle”.
Czytaj także:
Warszawa 1944-45. Jak zamordowano miasto
Czytaj także:
Wilm Hosenfeld. Życie niemieckiego oficera, który uratował Szpilmana
Czytaj także:
17-letni niewidomy pianista samouk w nowej wersji pieśni “O come, O come, Emmanuel”
Źródło: Wysokie Obcasy