separateurCreated with Sketch.

Podejrzewano ją o opętanie i egzorcyzmowano. Będzie błogosławioną

MARIA ANTONIA SAMA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Dolors Massot - 24.08.20
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Przez 60 lat była przykuta do łóżka. Nie mogła wyprostować nóg i stale cierpiała. Nieoczekiwanie to ludzie z okolicy zaczęli przybywać do niej, prosić o modlitwę oraz mądrą radę.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Mariantonia Samà urodziła się 2 marca 1875 roku w Sant’Andrea Apostolo dello Jonio, małym miasteczku południowych Włoch. W dzieciństwie żyła w ubóstwie. Jej rodzice byli biednymi ludźmi, analfabetami, ale wyróżniali się pobożnością. Do kościoła przychodzili boso.

Ojciec Mariantonii zmarł przed jej urodzeniem, co jeszcze pogorszyło warunki życia wdowy i córki. Dom rodzinny był niewielki, a jedzenie bardzo biedne. Mama z córką bardzo pielęgnowały swoją religijność. Dziewczynka w wieku 7 lat przyjęła sakramenty Komunii św. i bierzmowania.

Gdy miała 11 lat, wydarzyło się coś, co naznaczyło jej całe życie. Poszła z matką prać ubrania w rzece Saluro, a w drodze powrotnej poczuła pragnienie i napiła się wody z kałuży, nie wiedząc, że woda nie nadawała się do spożycia.

To zrujnowało jej fizyczne zdrowie: Mariantonia dostała konwulsji i uległa zakażeniu.

Przez miesiąc Mariantonia nie panowała nad ruchami swego ciała i mamrotała, dlatego niektórzy uważali, że została opętana przez diabła.

Baronowa Enriqueta Scoppa postanowiła zainterweniować i w 1894 roku zorganizowała wszystko, aby przeniesiono Mariantonię do klasztoru, gdzie miała być poddana egzorcyzmom. Grupa mężczyzn przeniosła dziewczynkę do kartuskiego klasztoru w miejscowości Serra San Bruno. Tam ją włożono do drewnianej skrzyni.

Odprawiono egzorcyzm, jednak bez żadnego skutku. W międzyczasie mieszkańcy miasteczka i zakonnicy zjednoczyli się w modlitwie o uzdrowienie Mariantonii. Nastąpiła widoczna poprawa.

Wówczas przeor klasztoru nakazał, aby pokazano chorej srebrne popiersie z relikwiami świętego Brunona, z czaszką i kośćmi.

Mała Mariantonia podniosła się nagle i przytuliła popiersie (twierdząc, że się do niej uśmiechało) i stwierdziła, że jest uzdrowiona. Wydarzenie to wywołało ogólną radość i uspokojenie: postanowiono spalić skrzynię i stare ubranie chorej na znak odnowy. Dziewczynka mogła powrócić do domu.

Niestety, problemy stopniowo wróciły: silny atak artretyzmu ponownie przykuł ją do łóżka, tym razem nie było żadnego lekarstwa. W 1920 roku zmarła jej matka, jednak wiele osób chciało troszczyć się o chorą i nie tylko – ludzie przybywali do niej, aby się modliła w ich potrzebach i prosili ją o rady.

Pomimo niewygodnej pozycji, w jakiej Mariantonia musiała leżeć – miała zgięte kolana – stała się ona kobietą, która prowadzi do Boga i której Bóg używa, aby dawała świadectwo wszelkich chrześcijańskich cnót na ziemi.

Tak Mariantonia dożyła 78 lat, ofiarując swe bóle i swój paraliż Bogu. Czyniła to z radością i poruszała dusze tych, którzy ją znali. Często patrzyła na krzyż, który wisiał na ścianie jej pokoju i odmawiała trzy różańce dziennie. Mówiła zawsze z nadzieją i radością, zaszczepiała odwagę w ludziach, którzy się do niej zwracali.

Opiekowały się nią siostry Najświętszego Serca: czesały ją i kąpały, gdyż sama nie mogła się sobą zająć. Chora nigdy nie miała odleżyn. Siostry założyły jej na głowę welon i dlatego wielu nazywało ją „siostrzyczką od św. Brunona” lub „zakonnicą od św. Brunona”. W 1915 Mariantonia złożyła prywatne śluby.

Proboszcz przynosił jej codziennie Komunię św. , a zjednoczenie z Jezusem Chrystusem stanowiło dla niej źródło siły i dobroci, którymi się wykazywała. To jak znosiła wszelkie niedogodności i fizyczny ból, przysporzyło jej sławy świętości.

Na akcie zgonu z 27 marca 1953 roku proboszcz umieścił zdanie: „Zmarła w opinii świętości”.

To odbiło się szerokim echem w Kościele, a wraz z jej śmiercią rozpoczął się proces, który w lipcu 2020 roku osiągnął swój punkt kulminacyjny: papież Franciszek przyjął kardynała Angelo Becciu, prefekta Kongregacji do Spraw Kanonizacyjnych i zatwierdził dekret beatyfikacyjny, który stanowi potwierdzenie cudu przypisywanego wstawiennictwu czcigodnej służebnicy Bożej Mariiantonii.

Ciało Mariantonii Samà spoczęło w grobie w kościele świętych Piotra i Pawła w Sant’Andrea dello Jonio.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!