separateurCreated with Sketch.

Nie był świętoszkowaty, dziś jest błogosławionym. Carlo Acutis wierzył, że Bóg jest mocno aktywny on-line

CARLO ACUTIS
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Uwielbiał koty, kochał przyrodę i grę na saksofonie. Rysował komiksy i kochał PlayStation. Ten 15-letni geniusz komputerowy, w którego żyłach płynie polska krew, 10 października 2020 roku został ogłoszony błogosławionym i może też zostać pierwszym oficjalnym patronem internetu.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Carlo Acutis był przekonany, że Bóg jest mocno aktywny on-line, a jeden post w mediach społecznościowych na zawsze może odmienić czyjeś życie. Ponieważ Eucharystię uważał za swą „autostradę do nieba”, o jej mocy opowiadał w sieci.

– Jego życie pokazuje, że nieletni święci to nie miniatury dorosłej świętości. Ich tajemnicą jest to, że patrząc sercem, pędzą do nieba nawet w niezbyt przychylnym środowisku – mówi ks. Ennio Apeciti, parafrazując życiową dewizę Carla: „Eucharystia to moja autostrada do nieba”.

Mediolański kapłan, który pracował przy procesie beatyfikacyjnym nastolatka wskazuje, że doprowadził on do Boga wielu ludzi, których pociągał normalnością, a zarazem konsekwencją życia chrześcijańskiego.

– Dla każdej matki jej dziecko jest wyjątkowe, ale nadzwyczajne działanie Boga w życiu syna zaczęłam dostrzegać dopiero w jego chorobie. Sama jestem córką niewierzącego intelektualisty i byłam obojętną katoliczką. O kościół otarłam się przy I Komunii, bierzmowaniu, a potem na ślubie. To na pewno nie ja sprawiłam, że Carlo tak mocno zaufał Bogu – wyznaje jego matka Antonia.

Tata Andrea popychał syna do nauki i realizowania pasji, ze względu na pracę nie miał jednak dla niego zbyt dużo czasu. W czasie wakacji cała rodzina chętnie podróżowała, odwiedzając m.in. sanktuaria maryjne w całej Europie.

– Zadziwiały mnie dylematy mojego dziecka. Pytał np. dlaczego stadiony są pełne ludzi, a kościoły pustoszeją. Potrafił mnie ofuknąć, gdy kupowałam zbyt drogie rzeczy, mówiąc, że woli raczej wesprzeć bezdomnych, z którymi się przyjaźnił – wspomina mama przyszłego błogosławionego.

Tata z analityczną precyzją wylicza, że syn miał silny charakter, koledzy cenili go, bo umiał bronić swych przekonań, a nie był przy tym świętoszkowaty. Uwielbiał koty, kochał przyrodę i grę na saksofonie. Rysował komiksy i kochał PlayStation. Zmusił się jednak, by grać tylko godzinę tygodniowo, ponieważ chciał być wolny.

Od swych rówieśników wyróżniał się nieprzeciętną wiarą. Dwa lata wcześniej od kolegów przystąpił do I Komunii Świętej. By to marzenie siedmiolatka mogło się ziścić, musiał zdać specjalny egzamin. A potem nie było już dnia, by nie uczestniczył w Eucharystii, nie odmawiał różańca czy zapomniał o pierwszopiątkowej spowiedzi.

– Gdy białaczka w piorunującym tempie odbierała mu siły, uczyłam się od niego cierpliwości i zaufania. Nie bał się stawiać trudnych pytań o kres życia. Dzięki synowi zaczęłam klękać przy nim do modlitwy – wyznaje wzruszona matka. Syna nazywa swoim małym zbawicielem, bo dzięki niemu cała rodzina zbliżyła się do Boga.

Carlo urodził się w 1991 r. w Londynie w rodzinie dobrze sytuowanych Włochów, którzy z powodu pracy mieszkali przez pewien czas w Wielkiej Brytanii. Jego babcią ze strony taty była Polka. Kilka miesięcy później rodzina przeniosła się do Mediolanu. Carlo chodził do prywatnych szkół, w tym do prowadzonego przez jezuitów liceum o profilu klasycznym.

Na ósme urodziny dostał w prezencie komputer i zaczął odkrywać nową pasję. Mama sprawiła mu koszulkę z napisem „naukowiec informatyk”. Jako nastolatek dorównywał studentom informatyki, chociaż nie chodził na żadne zajęcia.

Obsługiwał programy, ucząc się ich samemu jedynie z książek. Sam programował i tworzył strony internetowe. Jego dziełem jest podlinkowany do oficjalnej witryny Watykanu serwis miracolieucaristici.org. Można tam znaleźć materiały o cudach eucharystycznych na całym świecie, w tym – dodane już po śmierci Carla – opisy zdarzeń w Sokółce i Legnicy.

Strona jest dostępna w 16 językach i miesięcznie odwiedza ją 100 tys. ludzi. Carlo chciał, żeby ludzie naprawdę zrozumieli, że Eucharystia nie jest tylko symbolem. Przygotowana przez niego wystawa o cudach eucharystycznych wędruje obecnie po Korei Płd. i Indiach. Zaprojektował też strony internetowe o świętych, w których życiorysach się rozczytywał oraz wystawę o aniołach i demonach, niebie, piekle i czyśćcu. Był to owoc jego lektury Traktatu o czyśćcu św. Katarzyny z Genui, który sprawił, że zaczął żarliwie modlić się za cierpiące dusze.

Być zawsze zjednoczonym z Jezusem, oto mój plan na życie – notował w swym duchowym dzienniku. Dzielił się w nim też myślami na temat umiłowania Eucharystii. Po codziennej mszy zawsze zostawał w kościele na chwilę adoracji Najświętszego Sakramentu. Za Benedyktem XVI, którego chętnie czytał, powtarzał: „Boga należy adorować na kolanach i w milczeniu”.

Był też bardzo oddany Maryi. Zawierzył Jej swoją czystość. – Mówił, że Matka Boska to jedyna kobieta jego życia. Żartował, że modlitwa na różańcu to najbardziej romantyczne spotkanie, jakie codziennie odbywa – wspomina jego mama.

Mając 15 lat, nagle zachorował. Zwykłe przeziębienie, jak wstępnie podejrzewano, okazało się ostrą białaczką. Kiedy lekarz zapytał go, czy cierpi, Carlo odparł, że wielu ludzi cierpi bardziej. Swój ból ofiarował za papieża i Kościół. Zmarł w szpitalu trzy dni po pierwszej diagnozie.

Był na to jednak przygotowany. W komputerze syna Antonia znalazła nagranie, w którym zapowiada, co się stanie. – Carlo przepowiada swoją śmierć, bo widzi ją jako przejście. Jeśli ktoś naprawdę kocha Jezusa, nie boi się śmierci – podkreśla mama nastolatka, który zmarł w opinii świętości.

Kościół nie był w stanie pomieścić wszystkich, którzy przyszli go pożegnać. Opłakiwali go m.in. biedacy, którym w drodze do szkoły zanosił robione przez siebie kanapki oraz koledzy ze szkoły, którym dawał bezpłatne korepetycje.

Na pogrzeb przyszedł były hinduista Rajesh, którego Carlo zafascynował Chrystusem i przygotował do przyjęcia chrztu. Mówił o tym, jak prawie dwa razy od niego młodszy chłopak uczył go wyjątkowej modlitwy „Panie, uczyń mnie świętym w taki sposób, w jaki chcesz” i przypominał, że „każdy rodzi się oryginałem, ale wielu kończy swe życie jak marne fotokopie”.

Przez całe życie Antonia borykała się z problemami zdrowotnymi i nie mogła mieć więcej dzieci. W piątą rocznicę śmierci syna urodziła bliźniaki. Uważa je za prezent z nieba.

– Mamy tam rodzinnego orędownika – podkreśla. Wyznaje, że odkąd synek z córką skończyli pięć lat, codziennie odmawiają różaniec. W wieku sześciu lat bliźniaki przyjęły Komunię i od tej chwili, tak jak ich starszy brat, codziennie uczestniczą w mszy.

– Ukochanie Eucharystii jest kluczem do zrozumienia mojego syna, który chciał prowadzić swych rówieśników prosto do nieba – mówi Antonia. Liczy, że beatyfikacja w Asyżu, gdzie na swą prośbę spoczywa jej syn, stała się przypomnieniem młodym, że internet może być życiodajnym terenem, jeśli tylko pozwolą w nim działać Bogu.

Włoskie media zapowiadają, że Carlo stanie się pierwszym błogosławionym świata internetu. To przypieczętowanie przekonania, że we wzrastaniu w wierze przyszłych pokoleń katolików jest miejsce także na współczesną technologię. Przesłanie tym ważniejsze w czasie obecnego kryzysu koronawirusa, gdy w Kościele dokonuje się swoista rewolucja internetowa.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!