separateurCreated with Sketch.

Nie wpisywał się w ustalony porządek, ale go zmieniał i prostował nasze krzywe ścieżki. Wspomnienie o Włodzimierzu Zatorskim OSB

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Ojciec Zatorski uwielbiał śpiewać kolędy. Miał piękny, silny głos. Czy w niebie brakowało jego głosu? Może już śpiewa z anielskimi chórami?

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

W ciągu 3 dni odeszło 2 wybitnych zakonników. 28 grudnia ojciec Włodzimierz Zatorski OSB, który zmarł na COVID-19 mając zaledwie 67 lat. W dniu 31 grudnia – o rok młodszy ojciec Maciej Zięba OP, walczący z inną, ciężką i nieuleczalną chorobą.

Łączy ich więcej, niż się wydaje. Obaj byli działaczami opozycji, za co ukarały ich władze PRL. Obaj ukończyli fizykę na dobrych uczelniach. Podjęli decyzję o wstąpieniu do zakonu. Święcenia kapłańskie przyjęli w 1987 roku – obaj.


MACIEJ ZIĘBA
Czytaj także:
Odszedł jeden z ostatnich, którzy naprawdę chcieli rozumieć: i siebie, i świat, i innych

Obaj stali bezkompromisowo po stronie prawdy, nie bacząc na konsekwencje czy światowe przywileje. Po odzyskaniu wolności stali się charyzmatycznymi liderami w swoich środowiskach, zarówno zakonnych jak i świeckich. Różniło ich to, że dominikanin był postacią medialną a benedyktyn nigdy nie szukał rozgłosu.

Kim był ojciec Zatorski, pochowany 2 stycznia w Tyńcu? I dlaczego tyle osób po nim płacze?

 

Wkład w monastycyzm

Włodzimierz Zatorski urodził się 27 czerwca 1953 roku w Czechowicach Dziedzicach. Biogram na jego stronie jest oszczędny, co może być wzorem dla wielu księży (którzy lubią zaznaczać np. godności: kanonik, prałat itd).

Czytamy: „mnich z Opactwa Benedyktynów w Tyńcu. Urodzony w 1953 r. Do klasztoru wstąpił po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim w 1980 r. Uroczystą profesję złożył w 1984 r., a w 1987 r. został wyświęcony na kapłana. W latach 1991–2007 dyrektor Wydawnictwa Benedyktynów TYNIEC. Był przeorem i magistrem nowicjatu. Obecnie szafarz klasztorny, opiekun oblatów i rekolekcjonista”.

To on w 1991 roku założył Wydawnictwo Benedyktynów – do 2007 roku był jego dyrektorem. TYNIEC ma na koncie znakomite tytuły z dziedziny duchowości monastycznej. W kraju nie ma sobie równych.

Zobaczcie zdjęcia śp. ojca Włodzimierza Zatorskiego OSB:

 

Benedyktyńska harmonia

O początki zapytałam ojca Konrada Małysa OSB, przeora klasztoru w Tyńcu, który znał ojca Zatorskiego od 30 lat. Mówi:

„Ojca Włodzimierza wyróżniało to, że miał inicjatywę. Nie wpisywał się w ustalony porządek, ale go zmieniał. Jako pierwszy z nas miał w celi komputer, jako narzędzie, które może się do czegoś przydać.

W pewnym momencie powiedział – przydałoby się nam wydawnictwo. Mało jest literatury monastycznej na polskim rynku. Spróbujmy, może się uda? Udało się! Jakiś czas potem zaangażował się w rozbudowę sektora gościnnego w Tyńcu”.

Dziś opactwo ma hotel, gdzie do pandemii przyjeżdżało dużo osób na rekolekcje: szukając odosobnienia. Ojciec Zatorski łączył głęboką, zakorzenioną w tradycji Ojców Pustyni duchowość z myśleniem o pracy i gospodarowaniu.

Na tym m. in. polega benedyktyńska harmonia. Modlitwa i praca składają się na pełne życie, przed duże Ż – na takim ojcu zależało. Tego uczył postulantów, nowicjuszy a jako przeor – swoich współbraci. I ludzi świeckich!


ELŻBIETA CHRZANOWSKA
Czytaj także:
Jak ona to zrobiła? Hanny Chrzanowskiej duchowa droga do świętości

 

Pustelnia

Mszę świętą pogrzebową odprawił abp Grzegorz Ryś. Ksiądz arcybiskup mówi, że znali się „ze studiów na Papieskiej Akademii Teologicznej (dziś: Uniwersytet Papieski Jana Pawła II), on był ode mnie starszy wiekiem ale święcenia miał tylko rok wcześniej. Na niektóre zajęcia chodziliśmy razem. Poza tym z Krakowa było blisko do Tyńca, nie raz prowadziłem na jego zaproszenie rekolekcje dla mnichów”. Jaki był? – pytam.

Włodek był bardzo myślący – opowiada abp Ryś. – Miał dystans do rzeczywistości i skłonności w kierunku życia kontemplacyjnego. Niedawno przyjechał do Łodzi, bo szukał miejsca na pustelnię – miejsce, gdzie można by przeżywać rekolekcje w odosobnieniu. Niestety nic takiego nie znalazłem. To w nim mocno siedziało. Czasem mnie zapraszał do swoich oblatów na spotkania, konferencję o modlitwie” – wspomina łódzki metropolita.

Ta pustelnia jednak powstaje. Jej fundamenty – w miejscowości Faryna na Mazurach, na skraju Puszczy Piskiej – postawiono 9 grudnia 2020 roku. W dniu, w którym ojciec trafił do szpitala… Teraz wszyscy pytają – co dalej?

 

Miłość do świeckich

Dwa i pół roku temu przeprowadziłam wywiad z ojcem Zatorskim. Dotyczył bł. Hanny Chrzanowskiej, oblatki benedyktyńskiej. Ojciec, prefekt oblatów, mówił m. in.:

„Mądrość duchowości benedyktyńskiej polega na tym, że stara się z Ewangelii uczynić regułę życia. Reguła jest próbą zastosowania Ewangelii do jego konkretnych warunków, niezależnie od tego, czy się jest mnichem, czy świeckim.

Do Boga idziemy całym swoim życiem. Nie sprowadza się to do podejmowania określonych praktyk pobożnościowych. Na przykład modlitwy, ekspiacje, co miałoby nam zapewnić zbawienie. Podstawowym hasłem benedyktyńskim jest: Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony.

We wszystkim. Nie tylko w liturgii, w modlitwie osobistej, w ascezie czy w działaniach charytatywnych – we wszystkim. W całym wymiarze życia codziennego”. Dodał również: „Po owocach poznacie!” – tak kilka razy w Ewangelii mówi Pan Jezus.

 

Najpierw jest się człowiekiem, potem mnichem

Te właśnie motywy jako dla niego typowe podkreślają osoby, które współpracowały z nim przez lata: Teresa Lubowiecka, oblatka i Maria Rochowicz, przewodnicząca Rady Fundacji Opcja Benedykta.

Lubowiecka mówi: „Ojciec prostował nasze krzywe ścieżki. Jeżeli ludzie mieli problemy, zawsze był otwarty na to, żeby pomóc. I zawsze powtarzał, że najpierw jest się człowiekiem a potem dopiero mnichem”.

Rochowicz dodaje: „Nasza fundacja wyrosła z miłości ojca do ludzi świeckich. Całą swoją mądrość i wiedzę jaką zdobywał latami chciał przekazywać świeckim. Uczyć nas jak żyć w harmonii duchowością benedyktyńską. Świeccy popadają albo w pracoholizm, albo w głupawą rozrywkę. On nas uczył tego jak żyć normalnym życiem w równowadze. Kochaliśmy go. A on – nas”.



Czytaj także:
Benedyktyńska reguła w praktyce

Obie panie podkreślają zaangażowanie, dostępność, zrozumienie dla świeckich problemów. Aktywność ojca zdumiewa. Prowadził sporo grup a do ponad 600 osób regularnie wysyłał swoje homilie. Był zawsze dostępny, oddany i słuchający.

Co będzie z fundacją, jego „testamentem życia” i ostatnim ukochanym „dzieckiem”? Maria Rochowicz odczuwa pustkę ale czuje odpowiedzialność: „Nie opuścimy rąk, bo jego nie ma. Mnóstwo ludzi do nas pisze i dzwoni pytając, co dalej… Będziemy z determinacją kontynuować jego dzieło”.

O przyszłość fundacji zapytałam ojca Małysa. Uśmiecha się: „Jestem przekonany, że pierwsze pytanie, jakie ojciec Włodzimierz postawił św. Piotrowi na furcie, brzmiało: Co będzie z moją fundacją? W najbliższym czasie przekonamy się, co mu Piotr odpowiedział…”.

 

Siła głosu i pokory

Ojciec Zatorski uwielbiał śpiewać kolędy. Miał piękny, silny głos. Wspomina Teresa Lubowiecka:

„Jak mieliśmy spotkania kolędowe w Tyńcu, był roześmiany od ucha do ucha, a jego śpiew było słychać w najdalszym kącie klasztoru. Śpiewaliśmy wszystkie kolędy i zwrotki, od A do Z. Potem ojciec wyciągał jeszcze inne, mniej znane – lub pastorałki. I były występy solowe.”

Potwierdza to Stanisław Matusik, koordynator krakowskiej wtorkowej grupy medytacji chrześcijańskiej. Opowiada: „Spotkania, kontynuowane przez wiele lat, umacniały naszą małą wspólnotę modlitewną. Pamiętam szczególnie to, kiedy śpiewał z nami kolędy. Niektóre solo, nadzwyczaj mocnym głosem – piękne, mało znane beskidzkie pastorałki”. Czy w niebie brakowało jego głosu? Może już śpiewa z anielskimi chórami?

Był człowiekiem pokory. W homilii pogrzebowej abp Ryś zapytał: „Mieliście kiedykolwiek poczucie, że Włodek celebrował siebie? Mieliście poczucie, że mówi o sobie? Taki był. Żadnej celebracji siebie.

Jedyne sensowne pytanie w jego życiu brzmiało: kim jest Jezus Chrystus? To jest pytanie, które zamyka naszą refleksję. Nie chodzi o wiedzę, ale o relację, o życie, o obecność Boga w życiu”.

Matusika zaskoczyło kilka lat temu, że ojciec, główny prelegent dużego wydarzenia, wszedł po cichu do sali i usiadł w jednej z ostatnich ławek. Miał pełne prawo iść do pierwszej.

 

Prawdziwa otwartość

Jeszcze jednym rysem charakteru ojca Zatorskiego była jego – ewangeliczna – otwartość. Nie tylko ta ekumeniczna czy skierowana na ludzi będących z dala od Kościoła. Ta wynika czasami z konformizmu. On był otwarty bez uprzedzeń. Docenia to Paweł Milcarek, redaktor naczelny periodyku środowiska tradycjonalistów „Christianitas”. Jak mi napisał:

„Ojca Zatorskiego spotkałem kilka razy. Ale jedno spotkanie pamiętam od lat. Gdzieś w roku 2001, na jakimś kościelnym kiermaszu, stałem przy naszym stoisku christianitasowym, trochę niepewny czy zaraz ktoś nie przyjdzie i nie powie, żeby się tradycjonaliści zabierali z tego miejsca. I wtedy pojawił się ojciec Zatorski; zagadnął z uśmiechem. Porozmawialiśmy chwilę, na wspólnej benedyktyńskiej nucie… Ot, niby drobiazg. Z jakiegoś powodu pamiętam go do dziś.”

Bardzo będzie ojca Zatorskiego brakowało. Uczył nas dojrzałej wolności. Odpowiedzialności za wybory i wspólnotę. Świeccy, którymi się opiekował to nie jest ruch w kontrze do kleru czy biskupów. To zawsze była świeckość integralna i pełna Światła. Oby św. Piotr miał to na względzie.


MĘŻCZYZNA W KOŚCIELE
Czytaj także:
Żyją w świecie i kierują się „Regułą” św. Benedykta. Oblaci: propozycja dla osób świeckich

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.