Z faktu przeniesienia religii do salek nie wzrośnie ani poziom świętości, ani pobożności. Nie pojawią się też lepsze podręczniki. Matura z religii to dla mnie sztuczna nobilitacja katechezy.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Z Karoliną Skowrońską, katechetką w społecznej szkole podstawowej (a także w Ośrodku Rewalidacyjno-Wychowawczym i w szkole przyszpitalnej), rozmawia Małgorzata Bilska.
Uczyć katechezy w szkole
Małgorzata Bilska: Jaki procent uczniów w twojej szkole chodzi na religię?
Karolina Skowrońska: Uczę klasy I-VII (mówię o szkole podstawowej) – na ok. 130 uczniów zrezygnowało 3. Moje dzieci raczej nie mają negatywnych doświadczeń z księżmi czy z Kościołem.
Z badań wynika, że młodzież coraz mniej ufa Kościołowi. Dostrzegasz zmiany w podejściu młodych do katechezy?
Zaczęłam uczyć w podstawówce w 2005 r. Wtedy nie rozmawiałam z uczniami na temat ich stosunku do wiary tak otwarcie jak dziś. Jestem bardziej świadoma tego, kto z moich uczniów naprawdę wierzy, poczuwa się do przynależności do Kościoła, a kto chodzi na religię dlatego, że rodzice mu kazali.
Czytaj także:
Po 19 latach w korporacji została… katechetką! „Mam cudowne życie” [wywiad]
Z każdym staram się rozmawiać indywidualnie. U nas klasy są małe, do 19 osób, więc mam taką możliwość. W szkole społecznej rodzice angażują się w wychowanie, a dzieci są dość samodzielne. Często jeżdżą za granicę, rozumieją pojęcia: dialog, wielokulturowość, wielorasowość. Bywają w meczecie, w cerkwi. Mają szerszą niż większość ich rówieśników perspektywę patrzenia na świat.
Po kilku latach pracy w szkole wyjechałaś do Niemiec…
Tak. Wróciłam 8 lat później i trafiłam do nowej – w sensie wymagań, rozwoju technologii – szkoły. Dzieci są bardziej świadome swojej odrębności. Mocniej akcentują własne wybory i to, kim są.
Mają teraz większą łatwość w przekazywaniu oczekiwań i opinii o Kościele. Nikt natomiast nie atakuje Kościoła, nie jest złośliwy. Może dlatego, że uczniowie o wszystko mogą mnie zapytać… Czasem sama inicjuję rozmowy na trudne tematy.
Krytyka katechezy w szkole
W mediach narasta krytyka katechezy, to jeden z punktów zapalnych. Na fali jest temat: Ile Polaków kosztuje nauka religii? Jak sobie z tym radzisz?
W jednym przypadku zapytałam koleżankę, czy chce zobaczyć mój odcinek wypłaty. Czasem mnie zaboli post w mediach społecznościowych. Nawet nauczyciele, osoby wykształcone, udostępniają fake newsy o katechezie.
Jednak tu, gdzie uczę, nauczyciele mają bardzo różne światopoglądy i nikomu to nie przeszkadza. Część koleżanek nauczycielek, z różnych szkół, brała udział w Strajku Kobiet. Dla mnie to nie jest powód do tego, aby się od nich odsuwać. One też nie mają potrzeby odsuwać się ode mnie.
Nie wiem czy te rzeczy nie są trochę wyolbrzymiane. Na co dzień spotykam się raczej z pozytywnym obrazem katechezy i katechety. Nie czuję się krzywdzona.
Ks. Mirosław Tykfer pisze w „Przewodniku Katolickim” ( z 7 marca br.) o tym, co powiedział niedawno Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania. W roku szkolnym 2019/2020 miasto wydało na katechezę o 6 mln zł więcej niż rok wcześniej. Poziom nauki jest słaby, uczniowie rezygnują z katechezy, a Poznania nie stać na inwestycje kulturalne, drogowe itd. Co ty na to?
Nie rozumiem o co mu chodzi. Jestem opłacana przez państwo, tak jak każdy inny nauczyciel. Na uczniów jest subwencja oświatowa. W mojej szkole większość rodziców chce posyłać dzieci na religię.
Nie sądzę, żeby katecheci generowali większe koszty lekcji religii niż inni nauczyciele swoich przedmiotów, na przykład nauczyciele wychowania fizycznego. Z tych zajęć także coraz więcej dzieci jest zwolnionych.
Powrót do salek parafialnych?
Tyle, że pamiętamy jeszcze czasy, gdy nauka religii odbywała się w salkach parafialnych. Na koszt Kościoła. Powrót do dawnego sposobu finansowania to jeden z częstych argumentów.
Religia w szkole jest też w innych krajach europejskich. Dzieci w Niemczech, w zależności od swojego wyznania, chodzą na naukę religii. Jeśli są bezwyznaniowe, mają zajęcia z etyki. Niemcy mają inny niż my sposób finansowania Kościoła, ale nauczyciele religii są opłacani nie przez Kościoły tylko przez państwo. Katecheci, jak wszyscy nauczyciele, mają status urzędników państwowych, te same obowiązki i prawa.
W Polsce czuje się nostalgię za tym, co było kiedyś. Bardzo idealizujemy religię w salkach. Jestem z pokolenia, które na „salki” się załapało i naprawdę nie było idealnie. Powrót do nich niczego nie załatwi. Uczyć będą ci sami katecheci, którzy uczą w szkole, z tymi samymi wadami i zaletami.
Z faktu przeniesienia religii do salek nie wzrośnie ani poziom świętości, ani pobożności. Nie pojawią się też lepsze podręczniki.
Co to znaczy „być dobrym katechetą”?
Dobrym znaczy – ludzkim. Katecheta musi być pewny, że jest kochany przez Boga. Wtedy umie kochać bliźnich. Musi mieć jednak świadomość swoich mocnych i słabych stron. Czas herosów się skończył. Dziś do młodych przemawia autentyczność.
Czytaj także:
Kard. Nycz o katechezie: Tłumów nie będzie, cieszmy się z każdej osoby
Moi uczniowie często widzą mnie uśmiechniętą, ale widzieli mnie też zdenerwowaną. Słyszeli ode mnie słowo „przepraszam”. Potrafię zmienić zdanie, powiedzieć: „Masz rację, możemy to zrobić inaczej”.
Jako katechetka mam być dla ludzi i dla Boga. Jeżeli staję się „dla Boga” a zapominam o byciu „dla ludzi”, mogę ich ranić rygoryzmem moralnym. Jeżeli zapominam o Bogu, niczym się nie różnię od nauczyciela etyki lub od wychowawcy.
Matura z religii
Drugim, dyskutowanym ostatnio tematem, jest matura z religii. To dobry pomysł?
Jest nietrafiony i to z wielu powodów. O ile wymagania wobec nauczycieli religii określa państwo, to program nauczania jest zatwierdzany przez Komisję Wychowania Katolickiego KEP. Dyrekcja szkoły może sprawdzić, jakich metod używam, w jaki sposób przekazuję wiedzę. Żeby moją pracę ocenić pod kątem merytorycznym, potrzebuję kogoś z Wydziału Katechetycznego mojej diecezji.
Matura z religii jest dla mnie dość enigmatyczna. Program obejmuje naukę katechizmu, prawd moralnych, trochę teologii, ale też wartości i postaw. Uczniowie mają na tyle wiedzy, żeby brać udział w konkursach biblijnych, ale program raczej nie przygotowuje do egzaminu takiego, jak matura. Nie bardzo też wiem jak egzaminować z postaw i wartości.
Dla mnie to sztuczna nobilitacja katechezy, przekonanie, że wtedy się „zrównamy” z innymi przedmiotami. Jak jest kryzys, pojawia się tendencja do pokazania, że jesteśmy ważni.
„Niewarta skórka wyprawki”?
W tym momencie nie jesteśmy do tego gotowi. Jesteśmy świadkami dużych przemian w Kościele, nawet trzęsienia ziemi. Wychodzą sprawy różnego rodzaju nadużyć władzy, sprzed wielu lat. Skoro „stos płonie”, skupmy się na tym, żeby go ugasić, zamiast ryzykować zapalenie lasu obok…
Polski Kościół potrzebuje dziś głównie pozytywnego świadectwa. I odniesienia do Kościoła powszechnego, bo ten jest bardzo różnorodny.
Sposoby na uczniów
Jak udaje ci się zainteresować uczniów katechezą?
Dzieciaki (klasy I-III chodzą do szkoły) pytają mnie po wejściu do klasy: „Czy będą dzisiaj scenki?”. Prawie na każdej lekcji posługuję się scenkami, dramą. Ze stołów i krzeseł budujemy rydwany, Arkę Noego itp. Ostatnio była Góra Tabor, na którą razem wchodziliśmy.
Dzieci doskonale pamiętają historię o krzaczku, który zjadł robaczek…
Jaki krzaczek? (śmiech)
Prorok Jonasz leżał pod krzaczkiem. Pan Bóg zesłał robaczka, który zjadł krzaczek…
I Jonasz nie miał już cienia. Całkiem spory był ów krzaczek (śmiech).
Jedne dzieci były robaczkami, inne – krzaczkiem. Dlatego to pamiętają. Ostatnio zrobiliśmy pustynię z prześcieradła. Była woda, kamienie, wysoka wieża (krzesło na stole).
V klasa z kolei najbardziej lubi, jak coś opowiadam. Rzeczywiście, jak mówię o zakonach mniszych, o pustelnikach, w klasie panuje cisza. Z klasą VII byłam na spacerze uważności. Zabrałam ich do parku i skupialiśmy się na tym co czujemy, widzimy, słyszymy. Z wycieczki powstała galeria zdjęć.
Uczniowie tworzą gry religijne. Jestem pod wrażeniem tego, co potrafią wymyślić. Dzieci potrzebują uruchomienia wyobraźni. I humoru. Bardzo dużo się śmiejemy.
Czego na pewno nie wolno katechecie?
Katecheta nie powinien narzucać swojej duchowości. Mam być świadkiem Pana Boga, a nie swoim. Byłoby źle, gdybym wszystkie lekcje poświęciła ćwiczeniom ignacjańskim, z którymi czuję się związana.
Dzieci potrzebują Boga w życiu codziennym. Jesteśmy teraz tak nastawieni na indywidualny rozwój, co widać już w szkole, że wolimy iść do coacha niż pytać o Boga. Skoro sam mogę osiągnąć to, na czym mi zależy, to po co Pan Bóg…
Czytaj także:
Religia w szkole czy poza szkołą? Jak to wygląda w różnych krajach Europy