separateurCreated with Sketch.

Krzysztof Krawczyk, Lednica i o. Jan Góra OP: o mało znanych przyjaźniach, modlitwie oraz śmierci

KRZYSZTOF KRAWCZYK JAN GORA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Przed każdym nagraniem modlił się. W podziękowaniu za to, że o. Jan Góra wskazał mu drogę do Chrystusa, na każdym koncercie śpiewał „Abba Ojcze”. Ich przyjaźń trwała długo. Wzajemnie się za siebie modlili.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Kiedy 5 kwietnia 2021 roku zmarł Krzysztof Krawczyk, wielu ludziom łzy napłynęły do oczu. Był artystą nie tylko lubianym, ale jakoś bliskim. Śpiewał przez kilka dekad, a jego teksty niosły pewną mądrość – nie służyły tylko rozrywce. I – co nie zdarza się często – publicznie podkreślał wiarę w Boga.

Mało kto jednak wiedział, jak blisko był związany z Lednicą… Kiedy zespół Siewcy Lednicy zagrał i zaśpiewał na jego pogrzebie, zadawano pytanie: Dlaczego oni? Zmarły miał tylu pięknie, zawodowo śpiewających przyjaciół, a tu zespół ewangelizacyjny…

Tymczasem wszystkie lednickie przeboje były nagrywane w studiu K&K, należącym do współpracowników Krawczyka – Andrzeja Kosmali i Ryszarda Kniata. Dźwięki pieśni lednickich splotły się tu z głosem gwiazdy. To opowieść o cichej przyjaźni, która nadal trwa

Krzysztof Krawczyk i Jan Góra OP

Relacje Siewców i Krawczyka stały na dwóch filarach. Pierwszym była przyjaźń piosenkarza z ojcem Janem Górą OP, zmarłym w 2015 r. twórcą Lednicy. Drugi to osoba Wiesława Wolnika, multiinstrumentalisty, aranżera, realizatora dźwięku i kompozytora, który pracuje w studiu K&K, a zarazem jest członkiem Siewców.

Filary były jakby niezależne, więc „maczała w tym palce” sama Opatrzność. Kluczem jest Poznań, gdzie Krawczyk mieszkał przez 7 lat. Jego tata pracował w Teatrze Polskim. W Poznaniu mały Krzyś zaczął muzyczną edukację – w klasie fortepianu.

W jaki konkretnie sposób zeszły się drogi jego i Siewców? – zapytałam Andrzeja Kosmalę, menedżera i przyjaciela Krawczyka oraz troje członków zespołu. 

Śpiewaj pan na chwałę Bogu!

Wiesław Wolnik jest wychowankiem duszpasterstwa akademickiego dominikanów w Poznaniu (o. Tomasza Pawłowskiego OP, zanim nastał o. Góra). Stamtąd zna Piotra Ziemowskiego, „Żarówę”, późniejszego założyciela i lidera Siewców Lednicy.

– Kiedy Piotrek założył zespół, szybko do nich dołączyłem – opowiada Wolnik. – Najpierw jako akustyk i realizator nagrań, a potem jako muzyk, wykonawca na scenie. Kiedy Siewcy szukali dla siebie studia, ja już tam pracowałem. Z początku nie miałem zresztą świadomości tego, że Andrzej Kosmala jest menedżerem Krzysztofa Krawczyka, który w tym czasie mieszkał w Stanach Zjednoczonych. Jak wrócił z tego drugiego pobytu, trafił do nas na nagrania.

Wolnik stał się zwornikiem obu „ekip”. Jak piosenkarz spotkał o. Górę?

W 1988 r. miał bardzo poważny wypadek samochodowy, po którym długo dochodził do siebie. Pewnego dnia poszedł do klasztoru dominikanów. Według Wolnika „musiały go dobiec słuchy o duszpasterzu, który przyciąga nieprawdopodobne rzesze ludzi”.

O. Góra nie oglądał telewizji, nie słuchał radia, więc nazwisko Krawczyk nic mu nie mówiło. – Wiadomo, jak ojciec zwracał się do większości osób, które spotykał po raz pierwszy. Obcesowo i w taki sposób, żeby im znaleźć jakąś robotę – śmieje się Wolnik.

Zapytał: „Co pan w życiu robi?”. „Śpiewam piosenki” – odrzekł Krawczyk. „Wiem! Śpiewaj pan na chwałę Bogu!” – rzucił ojciec. Ich przyjaźń  trwała długo. Wzajemnie się za siebie modlili.

Płyta z psalmami

Krawczyk zaczął śpiewać dla Boga. Zapytałam Andrzeja Kosmalę, czy faktycznie o. Góra ma wkład w płytę Psalmy Dawidowe. Wyjaśnia:

– Ojciec Jan Góra miał pełen wpływ na kształt tej płyty. Przygotował wybór psalmów. Przysłał Krzysztofowi spis i teksty repertuaru na płytę Psalmy Króla Dawida. Powiedział też: „Nie będziesz śpiewał w wersjach średniowiecznych, tylko w wersjach współczesnych”. I dostarczył tłumaczenia Romana Brandstettera, Anki Kowalskiej i Czesława Miłosza. A Krzysztofa to bardzo ucieszyło!

Na okładce płyty wydanej w 2017 r. widnieje napis: „Pamięci o. Jana Góry OP”. Mówi Piotr Ziemowski „Żarówa”:

– W podziękowaniu za to, że ojciec Jan wskazał mu drogę do Chrystusa, Krzysztof na każdym koncercie śpiewał też pieśń Abba Ojcze.

Zawsze mówił: „Jeżeli Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu. Tego mnie nauczył ojciec Jan Góra”. Zachęcał na koncertach, żeby młodzi ludzie przyjeżdżali na Lednicę, bo to katedra młodych. Krzysztof cały czas był z nami, a Lednica bardzo leżała mu na sercu.

Pożegnalne Abba Ojcze

Wolnik dodaje: „Abba Ojcze to utwór o. Jana. Napisał słowa (na Światowe Dni Młodzieży w Częstochowie). Muzykę – Jacek Sykulski. Zawsze wykonujemy ją na Lednicy. I to chyba jedyna piosenka w całej karierze Krzysztofa spoza jego repertuaru, którą na stałe włączył do swoich koncertów. Aranżowałem tę piosenkę dla jego zespołu, poprosił mnie o to".

Dwa razy zaśpiewali ją razem na Spotkaniach Lednickich. Świetnie pamięta to „Żarówa”:

– Przyjechał, bo ojciec go zaprosił. Namawiał: „Krzysztof, jest rok 2000, millenium! Ty musisz być z nami!”. No i był. Drugi raz – w 2008. Wspólnie śpiewaliśmy Abba Ojcze. Zaśpiewał też psalm Dawidowy Pan moim pasterzem.

Andrzej Kosmala:

– Krzysztof Lednicę uwielbiał! Śpiewał z Siewcami Lednicy Barkę, Abba Ojcze i Ojcu Świętemu śpiewajmy! (Przy okazji – bardzo nam smakowały lednickie pajdy chleba ze smalcem!). Dobrze pamiętał spontaniczny występ i reakcję młodych ludzi.

O. Góra bardzo go też namawiał do przyjazdu na Jamną, gdzie co roku spędzał sierpień z młodzieżą. Niestety mieliśmy problem ze zgraniem terminów. Nie wiem, czy Krzysztof  był na Jamnej. Pamiętam za to jego wspaniały występ w Telewizji Poznańskiej na benefisie o. Góry.

I teraz Siewcy Lednicy wybrali Barkę i Abba Ojcze na ostatnie pożegnanie Krzysztofa Krawczyka. Odszedł przy pieśniach, które kochał.

Puste miejsce po mikrofonie

Wszystkie „demówki”, zapowiedzi Lednic i w zasadzie cała lednicka muzyka zostały nagrane w tym samym studiu, w którym powstały płyty Krzysztofa Krawczyka. Śpiewane były do tego samego mikrofonu, który spoczął z nim w trumnie. Razem z ciemnymi, scenicznymi okularami, bo taka była wola zmarłego.

Pogrzeb odbył się w sobotę, 10 kwietnia. W piątek Siewcy Lednicy mieli w próbę. Agnieszka Chrostowska, wokalistka zespołu, mówi o niej tak:

– Kiedy weszłam do pomieszczenia, w którym nagrywany jest dźwięk, zauważyłam, że w miejscu, gdzie zawsze był wpięty mikrofon, wisi pusty kabel. To było wstrząsające. Ten mikrofon, do którego i ja nagrywałam utwory lednickie… Wszystko, co śpiewałam w studiu, było do tego mikrofonu. Pan Krzysztof Krawczyk udał się z nim w ostatnią podróż.

– Skończyła się pewna epoka. Za każdym razem, kiedy odchodzi muzyk, czujemy, że kończy się epoka muzyczna, ale brak mikrofonu naocznie mi to uświadomił… Jego głosu już nie ma. Zostało nam to, co jest nagrane. Nic więcej już nie będzie. Wróciła do mnie myśl „jak bardzo ostateczna jest śmierć”. Zamyka życie i jeśli czegoś nie zrobiłam dla kogoś za życia: nie przeprosiłam, nie pojednałam się, nie powiedziałam może „kocham cię”, to już nigdy tego nie zrobię. Miejsce po mikrofonie bardzo mi o tym przypomniało.

Ziemowski mówi, że w studiu byli też zaraz po pogrzebie, w poniedziałek:

– Musieliśmy nagrać wokale do nowej piosenki lednickiej. Było to bardzo smutne. Mimo tego, że piosenka jest rytmiczna i wesoła, panowała atmosfera zadumy i wyciszenia. Widzieliśmy pusty, drewniany pulpit. Nie ma mikrofonu. To symboliczne.

Pytam, czy spotykali się w studiu. Rzadko, każdy miał własne terminy. Ale Ziemowski dodaje:

– Zawsze wiedziałem, kiedy Krzysztof nagrywał, bo zostawiał swoje teksty na pulpicie. I święte obrazki, takie z modlitwą z tyłu. Przed każdym nagraniem Krzysztof się modlił. Jak widziałem ten obrazek, od razu wiedziałem, że Krzysztof właśnie wyszedł. Potwierdzali mi to muzycy w studiu.

Duet z ojcem Janem

Epoka nie kończy się jeszcze definitywnie. Właśnie dzięki studiu. Andrzej Kosmala mówi, że mają około 700 nagrań, które trzeba zarchiwizować. Pozostało także „550 ścieżek wokalnych, które można wykorzystać do nowych wersji nagrań”. Już zaczęły się prace nad płytą pożegnalną In memoriam Krzysztof Krawczyk.

– Chcemy, by w nagraniu udział wzięli wszyscy artyści, którzy żegnali Krzysztofa w katedrze w Łodzi. Ma to mieć formę suity, którą można by też zrealizować na żywo na Lednicy – opowiada menedżer gwiazdy.

Wolnik zdradza mi coś, co daje fanom nadzieję na wzruszenie: „Krzysztofa z nami nie ma, ale przed śmiercią zdążył nagrać kilka utworów, które nie zostały wydane. Jego głos został zarejestrowany i te utwory czekają na dokończenie i wydanie”. Co to będzie? Duety? – dopytuję. Wyjaśnia:

„Jest przygotowywana płyta, którą nagrał wspólnie z synem, Krzysztofem juniorem. To nie jest stricte płyta premierowa, są na niej starsze utwory Krzysztofa, ale nagrane w duecie. Z synem. Przygotowujemy również drugą płytę z piosenkami Leonarda Cohena. Jest piękna. To jedna z takich płyt, z których jestem naprawdę dumny. Pierwsza płyta z piosenkami Cohena to były jego największe przeboje. Teraz sięgnęliśmy po ostatnie utwory. W kontekście tego wszystkiego, co się wydarzyło, płyta brzmi bardzo poruszająco.

Krzysztof Krawczyk na pewno czuwa nad nią z góry. Razem z o. Górą. Andrzej Kosmala zapowiada powstanie pomnika artysty. Zadba o to Komitet pamięci Krzysztofa Krawczyka, któremu przewodniczy ks. Piotr Turek z Łodzi. Tylko czy może być piękniejszy pomnik niż nagrania i płyty? I to, co zostało w duszach młodzieży na Lednicy?

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.