Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Artur opowiada, że zawsze nosi przy sobie różaniec i stara się go odmawiać regularnie. Należy też do róży różańcowej. Trudno mu sobie wyobrazić funkcjonowanie bez niego. Teraz, po nawróceniu, które trwało kilka lat.
Jak podkreśla Artur, Pan Bóg wzywa przez trudne doświadczenia i tak było też w jego życiu. Przeżywał taki moment, że jego małżeństwo i przetrwanie rodziny wisiało na włosku.
Ocaliła go spowiedź. Stało się faktycznie tak, jak mówił spowiednik, że kiedy nawraca się ojciec rodziny, nawraca się zwykle cała rodzina. Do tego przyczynił się właśnie różaniec.
Artur wspomina, że przed nawróceniem towarzyszyło mu uczucie stałego rozdrażnienia, niepokój, potrzeba nieustannego robienia czegoś i udowadniania sobie różnych rzeczy. Jego nawrócenie nie przyszło momentalnie, ale było procesem.
Pomagały mu w tym różne duchowe okoliczności, jak np. słuchanie Ewangeliarza, który emitowało Radio Józef. W sposób szczególny nawrócenie przypisuje jednak modlitwie różańcowej. Uważa ją, wbrew obiegowym opiniom, za męską modlitwę, bo jest to modlitwa kontemplacyjna. Kobiety zaś z reguły martwią się o wszystko, są zabiegane i fakt, że potrafią skupić się na różańcu jest dla niego niezwykły.
Obejrzyj całe świadectwo Artura:
Często jest tak, że aby się odbić, trzeba dotknąć dna. Pan Bóg pozwala na nasze upadki, byśmy byli w stanie zobaczyć, w jakiej sytuacji się znaleźliśmy i abyśmy zwrócili się do niego.
Artur zaznacza, że w jego życiu były takie momenty bezsilności, kiedy pojawiały się łzy. Bywało ciężko, a jego trudny wybuchowy charakter dawał o sobie często znać i uderzał w żonę i rodzinę.
Po nawróceniu, chociaż nie brakowało trudnych sytuacji i czasami nawet bezsilności, pojawiały się znacznie częściej innego rodzaju łzy – łzy, które towarzyszyły mu po spowiedzi, łzy radości.
„Na początku – jak wspomina pan Artur – nie pamiętałem wszystkich tajemnic różańca. Do tej modlitwy zaprosił mnie dojrzały mężczyzna, ojciec rodziny.
Powiedział, że w swojej wspólnocie mają taką praktykę, że w maju mężczyźni odbywają pielgrzymkę, podczas której odmawiają ciągiem cztery części różańca. Zaprosił mnie na nią, a ja przyjąłem to zaproszenie”.
Artur zaznacza, że zawsze, kiedy odmawia różaniec, doznaje spokoju, nawet jak jest wzburzony. Wpływa na niego kojąco, chroni przed atakami złego, który stara się wyprowadzić go z równowagi.
Szatan chce, aby wrócił do niego stary człowiek, więc codziennie musi starać się przed tym zabezpieczyć. Modlitwa – jak trening – każdego dnia staje się coraz łatwiejsza. Nie można więc się zniechęcać, patrzeć, że nam „nie idzie”, nie jesteśmy w stanie „przejść przez nią”.
Aby modlitwa wydała pełne owoce, również modlitwa różańcowa, potrzeba modlić się nią wytrwale. Nie ustawać, ale nieustannie prosić Pana Boga o pomoc, uciekać się do Niego i pokładać w Nim ufność.
Artur chciałby, aby to właśnie wybrzmiało w jego świadectwie – wytrwała modlitwa ratuje życie. Nie jest tak, że wszystko zmienia się natychmiast, ale jest to proces, który trwa, proces, w którym pojawiają się zwycięstwa, ale i porażki. Najważniejsze by być przy Maryi.
Dodaje, że chętnie ucieka się też do św. Marii Magdaleny, która żyła w grzechu, ale się nawróciła i przylgnęła do Chrystusa. Najważniejsze, by nie budować na sobie, ale faktycznie oddać się Bożej opatrzności, wierząc, że On wie najlepiej, co jest nam potrzebne i co nam służy, a przede wszystkim – co prowadzi nas do zbawienia.