Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Bóg Ojciec dla Jezusa to Abba. Jest to aramejska poufała i czuła forma zwracania się do ojca: „Tato”, „Tatusiu”. Była używana w codziennym rodzinnym życiu w odniesieniu do ojca, także przez dorosłe dzieci. Jezus, zwracając się do Boga Abba, zaskakiwał, zdumiewał, a niektórych gorszył.
Powiedzenie do Boga „Tatusiu” było zupełnie nowym określeniem i wskazywało na niezwykle bliską relację Jezusa z Bogiem Ojcem. To dzięki Jezusowi i w Jezusie możemy z ufnością i czułością zwracać się do Boga bliskiego, który okazuje się w pierwszym rzędzie Ojcem.
W Jezusie „mamy śmiały przystęp [do Ojca] z ufnością, przez wiarę w Niego” (Ef 3,12). Bóg to Ojciec, który nie jest despotą, ale kocha nas i pragnie naszej pełnej miłości odpowiedzi dokonanej w wolności. Te dwa dary idą razem: dar miłości i dar wolności. Jezus objawia nam Boga przez to, kim jest, co czyni i co mówi.
Tłumaczy Filipowi, który pragnie widzieć Ojca: „Tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14,9). W człowieku Jezusie można widzieć Boga, który jest Ojcem: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,20).
Ojcostwo to ogromnie bolesny i trudny temat. Niestety, niewiele jest osób, które miały bądź mają normalne, zdrowe, dojrzałe relacje z ojcami. Bardzo często ojcostwo to nieobecność, brak emocjonalnego wsparcia, alkohol, ucieczka w pracę, ucieczka od odpowiedzialności, przemoc.
Sporo ludzi ma więc doświadczenie z własnym ojcem, który był boleśnie nieobecny bądź raniąco obecny. To doświadczenie w nas jest. Trzeba je nazwać, przeżyć, zrozumieć (jeśli się da) i przebaczyć.
Wmyślenie się i przeżycie, wejście i trwanie w relacji Boga Ojca i Jezusa, która wyraża się tak pięknie i głęboko w słowie Abba, są niezwykle pomocne. Mogą stać się drogą do uzdrowienia naszej pamięci, przebaczenia, polepszenia relacji. Przede wszystkim zaś – do odkrywania prawdziwego oblicza Boga, a dzięki temu pełnej miłości naszej osobistej więzi z Bogiem i brania odpowiedzialności za życie własne i innych.
Trzeba zaczynać od Boga Jezusa Chrystusa jako wzoru ojcostwa, a nie przenosić obrazu własnego ojca na Boga, co najczęściej się zdarza i jest przyczyną całkowitego zafałszowania Jego obrazu. Bóg jako wzór ojcostwa ma nam pomóc, byśmy stawali się ojcami na miarę Boga, przy wszystkich naszych ograniczeniach.
Mówiąc o ojcostwie Boga, nie możemy zapominać, że „od niepamiętnych czasów dla ludzi Wschodu słowo »ojciec« – w odniesieniu do Boga – kojarzy się z tym mniej więcej, co dla nas słowo »matka«”.
Nie chodzi o przeciwstawianie ojcostwa i macierzyństwa w Bogu. Oba wymiary są pomocne, ale też nie wyczerpują rozumienia Boga. Święty Jan mówi o „łonie Ojca” (J 1,18). Wymiar macierzyński szczególnie jest wyrażony w Starym Testamencie przez określenie Bożego miłosierdzia słowem rahamim, które etymologicznie odnosi się do łona matki.
Miłość miłosierną Boga najpełniej doświadcza się w przebaczeniu i obietnicy: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie!” (Iz 49,15).Na początku pojawił się temat zaproszenia nas przez Bożą miłość do odpowiedzi miłości w pełnej wolności.
Ten wątek szczególnie podkreśla św. Paweł w Liście do Rzymian: „Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: »Abba, Ojcze!«.
Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy po to, by też wspólnie mieć udział w chwale” (Rz 8,14-17).
To jest dar Jezusa, który uzdalnia nas do takiej miłości w wolności: „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus, a zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli” (Ga 5,1). Stąd też znaczenie i głębia tajemnicy Boga, który stał się człowiekiem: „Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo.
Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej” (Ga 4,4-7).
W Jezusie odkrywamy nasze synostwo, nasze dziecięctwo Boże. W rozumieniu biblijnym najważniejsze w dziecięctwie jest złożenie całego zaufania w Bogu. Złożenie wszystkiego, co w nas jest, naszej historii życia, teraźniejszości i naszych pragnień. Piękny obraz przytulenia się dziecka do rodzica jako wyraz zaufania i szukania bezpieczeństwa.
Takim doświadczeniem może być adoracja, w której, w całkowitej ciszy i z pełnym zaufaniem, powierzamy Bogu nasze życia. Nie trzeba żadnych słów, po prostu przytulamy się do Boga, do Bożego Ciała. Przyjęcie w pełni dziecięctwa, synostwa, dziedzictwa, jakim obdarza nas Bóg Ojciec, przyjęcie w miłości i wolności, uczy nas dojrzałości w życiu i wierze.
Dojrzałość ta przejawia się we wzięciu pełnej odpowiedzialności za nasze życie, relacje, działania. Dojrzałość miłości leczy z lęku, bo „w miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk” (1J 4,18). Dziecięctwo Boże i dojrzałość przenikają się w naszym życiu i wzajemnie wspierają. I w takiej sytuacji myślenie o Bogu jako „Ojcu”, „Tatusiu” jest określeniem bliskości, która nie prowadzi do braku szacunku, ale do jeszcze większego uznania i miłości.
Do każdego z nas, takiego słabego i nieumiejętnego w relacjach, związkach, miłości, Pan Bóg mówi: „Oddaję ci cały świat. Masz być w nim w pełni zaangażowany”. Nasze dziecięctwo, będące pełnym zaufaniem do Boga, łączy się z dojrzałą odpowiedzialnością za powierzony nam świat i życie, co jest oznaką zaufania Boga do nas. Mamy być dojrzali w naszej wierze, mamy podejmować odpowiedzialność za to, kim jesteśmy i co robimy.
Dzięki tajemnicy wcielenia oraz śmierci i zmartwychwstania Jezusa jesteśmy synami i dziedzicami, którzy z pomocą Ducha Świętego mogą wołać do Boga: Abba. Zdarza mi się używać w czasie Eucharystii jako wezwania do modlitwy Ojcze nasz słów: „W Duchu Świętym wołajmy do Boga, naszego Ojca, tak, jak nauczył nas Jezus Chrystus”.
Odsłania się w tym wołaniu tajemnica Trójcy Świętej i do całej Trójcy się zwracamy: „Bóg jest naszym przybranym Ojcem, ale Jezus był Synem przez naturę i kiedy mówi: mój Ojciec, jest to nowy sens słowa »ojcostwo«. Tylko pierwsza Osoba Trójcy Świętej jest Ojcem Syna; kiedy zaś my mówimy nasz Ojciec, Ojciec oznacza całą Trójcę.
Cała Boska Trójca jest moim Ojcem; Bóg zaczął być naszym Ojcem dopiero w chwili, w której nas stworzył. (...) Jeśli pamiętacie o tym rozróżnieniu i jeśli weźmiecie tekst św. Jana (20,17), kiedy Zbawiciel po zmartwychwstaniu zwraca się do Marii Magdaleny: »Udaj się do moich braci i powiedz im: Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego«, widzicie, że między tymi dwoma znaczeniami, między tymi dwoma ojcostwami jest przepaść.
(...) Nikt nie mógł nas tak dobrze nauczyć, co to znaczy mieć Trójcę za Ojca, jak Ten, który ma pierwszą Osobę za Ojca; dlatego słowo »mój« i »nasz« występują razem”. To jeszcze mocniej ukazuje obecność Trójcy w naszym życiu wiarą. Jesteśmy ukochani przez Boga Trójjedynego. To dzięki Jezusowi doświadczamy i odkrywamy Boga w Trójcy. Bóg jest „nad nami” Ojcem.
Bóg jest „przed nami” i „przy nas” Synem Bożym, Słowem Bożym i naszym Bratem, który nas prowadzi i nam towarzyszy w naszej drodze. Bóg jest „w nas” Duchem Świętym, który w naszym wnętrzu pomaga zrozumieć słowo Boże i wołać do Boga: Abba, Ojcze. W tym początkowym zwrocie: „Ojcze nasz”, poza dziecięctwem i dojrzałością, są razem także dziecięctwo (synostwo) i braterstwo.
Jesteśmy dziećmi tego samego Boga oraz braćmi i siostrami Jezusa: „Do Boga mówić »Ojcze« możemy tylko w »my« uczniów, bo »dziećmi Bożymi» możemy się stać naprawdę tylko przez wspólnotę z Jezusem Chrystusem”. Bóg jest Ojcem każdego z tych, których spotykamy na naszej drodze. Słowo „nasz” to oznaka wspólnoty i odrzucenie indywidualizmu, egoizmu, zamknięcia się wyrażonego choćby w słowach: „ja i mój Bóg”. Jednym z najpoważniejszych sprawdzianów jest modlitwa za innych, a zwłaszcza za tych, którzy nas skrzywdzili i którym nie zawsze potrafimy przebaczyć. W pouczeniu na temat miłości nieprzyjaciół i modlitwy za nich Jezus wskazuje, że jest to po to, „abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie” (Mt 5,45).
Nie tylko chodzi o modlitwę, ale także o umiejętność przebaczenia i wspólnego życia (również wtedy, kiedy to przebaczenie jest trudne czy wręcz niemożliwe). „Jeśli rzeczywiście modlimy się »Ojcze nasz«, wyzbywamy się indywidualizmu, ponieważ miłość, którą przyjmujemy, wyzwala nas z niego. Zaimek »nasz« rozpoczynający Modlitwę Pańską, podobnie jak »my« czterech ostatnich próśb, nie wyklucza nikogo.
Aby był on wypowiedziany w prawdzie, należy przezwyciężyć nasze podziały i różnice” (KKK 2792).W słowach „Ojcze nasz, któryś jest w niebie”, zwrot Abba ma nam zatem pomagać w odkrywaniu bliskości Boga i Jego prawdziwego oblicza, a zaimek dzierżawczy „nasz” – chronić przed pokusą wyłączenia kogokolwiek ze wspólnoty i byciem sędzią w sprawach bliźnich. Dalej, „któryś jest”, przypominający o Bożym „Jestem”, prowadzi nas od krzewu ognistego do objęcia Ziemi Obiecanej, od narodzenia do zmartwychwstania Jezusa i do słów z zakończenia Ewangelii św. Mateusza: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20).
Bóg mówi o sobie „Jestem, który Jestem” (Wj 3,14), a to oznacza Jego miłującą obecność i opatrzność pozostawiającą wolność, o czym powiemy więcej w kolejnym rozdziale. I na końcu „niebo”, które jest oznaką eschatologii, czyli spraw ostatecznych. Niebo jako miejsce, do którego dążymy, miejsce przygotowane dla nas na życie wieczne. „Niebo” w tej modlitwie można odczytać również jako niemożliwość pełnego poznania Boga w naszym życiu tu i teraz. „Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył” (J 1,18). To Jezus nas do Niego prowadzi, do nieba, gdzie obecnie „zasiada po prawicy Ojca”.
Odniesienie do nieba to też ostrzeżenie przed próbami i pokusami tworzenia nieba w naszym rozumieniu na ziemi, w postaci państw, wspólnot, grup, elit, co może prowadzić – i prowadziło w historii – do totalitarnych postaw, fałszywego mesjanizmu i stosowania przemocy, także za zgodą, a czasem i w imieniu, Kościoła.
Ale „niebo”, jako rzeczywistość odległa i miejsce Boga, może też być znakiem doświadczenia oddalenia Boga, doświadczenia pustki w naszym życiu. „Niebo” jako nieobecność Boga na ziemi: „Są chwile, kiedy się nam wydaje, że Bóg jest za wysoko. »Czynię akt wiary. (...) Wtedy odmawiamy Modlitwę Pańską jako swoistą wielką skargę Hioba. Wydaje się, że On się tak tajemniczo ukrywa! Ojcze nasz, któryś jest gdzieś indziej”.
*Fragment książki Krzysztofa Popławskiego OP, Dariusza Kubuja, Od Abba do Amen. Przypowieści do Ojcze nasz, W drodze 2021; tytuł, lead, skróty i śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl