separateurCreated with Sketch.

Rafał Maślak: Męskość to opiekuńczość i dbałość o najbliższych [wywiad]

RAFAŁ MAŚLAK
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
– Traktuję swoje ojcostwo jako pasję i w taki sposób o tej roli mówię, nie tylko publicznie, ale także wśród znajomych. Nie męczy mnie obecność dziecka. Dziecko jest dla mnie szczęściem – mówi w rozmowie z Aleteią Rafał Maślak.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Kilka lat temu Rafał Maślak został Misterem Polski. Tytuł zmienił jego życie. Sesje zdjęciowe, gale, udział w programach telewizyjnych... On jednak pozostał sobą. Założył rodzinę, a obecnie oczekuje narodzin drugiego dziecka. Aletei opowiada o małżeństwie, ojcostwie, o wartościach, jakie ceni, oraz o tym, dlaczego lubi pomagać innym.

Anna Gębalska-Berekets: Został Pan Misterem Polski 2014. Tytuł pozwolił panu rozwinąć skrzydła?

Rafał Maślak: Uzyskanie tytułu Mistera Polski było tak naprawdę początkiem wszystkiego. Zupełnie przypadkowo zgłosiłem się do tego konkursu. Zostałem wyróżniony na poziomie wojewódzkim, a następnie wygrałem etap ogólnopolski. Z małej miejscowości, w której mieszkałem, przeprowadziłem się nagle do Warszawy. To była jednak moja świadoma decyzja. Z czasem pojawiły się kolejne propozycje współpracy. Wziąłem udział w tanecznym telewizyjnym show, byłem zapraszany do innych programów. W wielkim mieście postanowiłem jednak być sobą, respektować wartości, jakie mi przekazali rodzice i zachować zdrowy rozsądek.

W konkursie na Mistera Polski brany jest pod uwagę przede wszystkim wygląd. W czym według pana przejawia się męskość?

Owszem, ten konkurs opiera się na wyglądzie. Zależało mi jednak, by wizerunek nie był tym, co nadrzędne. Wartością dla mnie jest rodzina, a męskość definiują takie cechy jak: opiekuńczość, dbałość o najbliższych. Mam żonę, synka, spodziewamy się narodzin kolejnego dziecka, w naszym domu jest też pies. To wszystko daje mi prawdziwe szczęście. Dla mojej rodziny żyję, dzięki niej się rozwijam, bliscy mobilizują mnie do działania i stawania się lepszym człowiekiem. 

Jest pan szczęśliwym mężem. Jak pan dba o relację z żoną?

Małżeństwo jest taką relacją dwojga osób, którą trzeba rozwijać. Owszem, pojawienie się dzieci powoduje, że tego czasu dla siebie jest nieco mniej. Przed narodzinami Maksymiliana wielu z naszych znajomych mówiło, że dziecko może jeszcze bardziej scementować związek, ale może również podzielić małżonków. Pojawiają się nowe obowiązki, konfliktowe sytuacje spowodowane zmęczeniem. Z żoną podzieliliśmy się obowiązkami i nie mamy większych problemów, by normalnie funkcjonować.

Macie swoje rytuały dbania o relację?

Staramy się znaleźć czas na randki. Prosimy wówczas znajomych o pomoc w opiece nad Maksem. Dbamy o proste gesty miłości. Nie kończymy dnia niepogodzeni, nie ma u nas cichych dni czy tygodni.

A jakim ojcem jest Rafał Maślak?

Może trzeba byłoby zapytać o to mojego 2-letniego synka? (śmiech). Jestem ojcem, który poznaje świat ze swoim dzieckiem. Z Maksem dogadujemy się bardzo dobrze. Traktuję swoje ojcostwo jako pasję i w taki sposób o tej roli mówię, nie tylko publicznie, ale także wśród znajomych. Nie męczy mnie obecność dziecka. W mediach społecznościowych, ale i na blogu, który prowadzę, dzielę się codziennymi sytuacjami. Piszę także o swoich błędach – także je popełniam. Dziecko jest dla mnie szczęściem, dlatego zdecydowaliśmy się z żoną na kolejne.

Umieszcza Pan na kanale YouTube i Instagramie zdjęcia i filmiki z podróży, z życia prywatnego. Pokazuje pan, jak bawi się z synkiem. Jest w tym przekazie jakieś przesłanie dla współczesnych mężczyzn?

Dzielę się po prostu swoim szczęściem. W mediach społecznościowych ludzie pokazują to, co stanowi dla nich powód do radości, zadowolenia, dumy. Dla mnie wartością jest rodzina. Pokazuję nasze pełne miłości relacje. Jest w tym pewnego rodzaju przekaz dla innych. Chciałbym pokazać ludziom, którzy nie są (jeszcze) zdecydowani na założenie rodziny, że wspólne życie jest wspaniałe, nie tylko dla dwojga ludzi, którzy decydują się na małżeństwo, ale i dla dzieci.

Ojcostwo zmieniło pana jako mężczyznę?

Stałem się dojrzalszy i bardziej zmobilizowany do działania. Pojawienie się naszego synka na świecie stworzyło we mnie, jako mężczyźnie, poczucie odpowiedzialności za tego małego człowieka. Tak naprawdę nigdy nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy już jest ten dobry moment, by zostać ojcem. Kiedy pojawia się dziecko, zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy w stanie pogodzić obowiązki rodzinne i zawodowe, możemy osiągać sukcesy.

A jak pan zareagował na wiadomość, że po raz drugi zostanie ojcem?

Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, a w sercu szczęście. Ja mam dwóch braci, moja żona również ma rodzeństwo. Zależało nam na tym, by Maksymilian nie wychowywał się sam. Po pewnym czasie różnica wieku się zaciera, a rodzeństwo wychowuje się razem.

Jak wyglądają wasze relacje z Maksymilianem?

Na początku towarzyszył mi lęk, czy sobie poradzę jako ojciec. Każdego dnia odkrywamy wspólnie coś nowego. To dla nas forma przygody i budowania relacji. Chciałbym nauczyć syna, że warto spełniać marzenia, iść własną drogą i sumiennie pracować.

„Wizerunek ma znaczenie. Ale najważniejsze jest posiadanie zasad oraz własnego zdania” – to pana słowa. Jakie wartości ceni Rafał Maślak?

Jedną z najważniejszych wartości jest dla mnie rodzina. Cenię sobie ludzi, którzy mają w życiu jakieś cele, mniej czy bardziej przyziemne. Uważam, że każdy powinien mieć pasję, motywację do spełniania marzeń.

A jakie zasady przekazali panu rodzice?

Moi rodzice bardzo często nie mówili wprost o pewnych zasadach czy wartościach. Pokazywali nam jednak właściwy kierunek. Muszę przyznać, że łączą nas szczególne więzi, jesteśmy ze sobą bardzo zżyci. Może przytoczę pewne zdarzenie, które miało miejsce.

Słucham uważnie!

Mieszkaliśmy w małym mieszkaniu. Na 39 metrach kwadratowych musiało pomieścić się 5 osób. Przez wiele lat dzieliłem malutki pokój w bloku ze swoimi braćmi. Tata ciężko pracował za granicą. Za zarobione pieniądze mieliśmy wybudować wymarzony dom. Budowę doprowadziliśmy do tzw. stanu surowego. Niestety budynek spłonął. Była to dla nas ogromna tragedia, zwłaszcza dla taty. Do pomocy zgłosili się pozostali członkowie naszej rodziny. Zdjęliśmy dach i zaczęliśmy razem odbudowywać dom. Tata odzyskał nadzieję, gdy zobaczył, że konstrukcja powstaje na nowo. Dla mnie to dowód na to, że w życiu możemy mieć dobrą pracę, robić karierę, zarabiać naprawdę duże pieniądze, nic jednak nie jest w stanie zastąpić rodziny. Gdy się ją utraci, może już być za późno.

W jednym z wywiadów przyznał pan, że jest wierzący. W czym pomaga panu wiara?

Wiara w Boga jest dla mnie bardzo istotna. Kiedy byliśmy jeszcze dziećmi, mama uświadamiała nam, kim jest Bóg. Do dziś pamiętam wieczorne, rodzinne modlitwy. Jako dziecko nie zawsze doceniałem ten czas, nie rozumiałem głębszego znaczenia. Teraz jestem świadomy tego, że wspólna modlitwa jest ważna i chcę ją kontynuować w swojej rodzinie.

Chętnie pan wraca do Gorzycy, do rodzinnej miejscowości?

Uwielbiam tam wracać. Lubię pójść z całą rodziną do kościoła na mszę świętą. To czas, kiedy przypominam sobie, skąd pochodzę, kim jestem i jaką siłę ma Bóg. W miejskim zgiełku znacznie trudniej jest się wyciszyć duchowo.

Nie jest pan skupiony na sobie. Angażuje się pan w akcje charytatywne, pomaga innym w karierze. Ważna jest dla pana pomoc drugiemu człowiekowi?

Jest ważna. Sam otrzymałem pomoc od wielu ludzi. Bardzo to doceniam. Uważam, że nawet najdrobniejszy gest skierowany w stronę drugiego człowieka jest bardzo istotny. Czuję radość w sercu, kiedy mogę komuś pomóc i tym samym spowodować uśmiech na jego twarzy. Jestem wrażliwy na czyjeś nieszczęście.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.