separateurCreated with Sketch.

Jak ojciec Pio ochronił swój klasztor przed bombardowaniami podczas wojny

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Maria Paola Daud - 02.06.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
W regionie San Giovanni Rotondo, gdzie żył święty, nigdy nie spadła żadna bomba. A żołnierze regularnie opowiadali o zakonniku ukazującym się na niebie…
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Podczas procesu kanonizacyjnego sławnego kapucyna ojciec Damaso da Sant'Elia, przełożony klasztoru w Pianisi (Włochy), opowiedział o tym niezwykłym wydarzeniu.

„Wielu pilotów lotnictwa amerykańskiego, brytyjskiego i wielu innych narodowości oraz różnych wyznań otrzymywało przydział w regionie Bari. Mieli skutecznie przeprowadzać naloty na terenie Włoch w czasie II wojny światowej. Byli oni świadkami niezwykłego wydarzenia. W czasie pełnienia misji wielu z nich przelatywało nad strefą Gargano, niedaleko San Giovanni Rotondo i zgodnie utrzymywali, że widzieli w niebie zakonnika zakazującego im zrzucać bomby na te miejsca”.

Foggia i prawie cały region Apulii były bombardowane przy wielu okazjach. Ale dziwnym trafem żadna bomba nie spadła na strefę San Giovanni Rotondo, gdzie żył ojciec Pio. Bezpośrednim świadkiem tych wydarzeń był Bernardo Rosini, generał lotnictwa włoskiego, który służył w siłach aliantów.

Generał Rosini wyjaśnił, że wojskowi regularnie opowiadali o zakonniku ukazującym się na niebie i nakazującym samolotom odlecieć. Wiele z osób słuchających tych historii śmiało się i nie wierzyło w nie. Zauważając jednak, że te wydarzenia się powtarzają, generał postanowił przekonać się osobiście. Objął komendę nad eskadrą bombowców, które miały za zadanie zniszczyć niemiecki skład broni, znajdujący się właśnie w San Giovanni Rotondo.

„Wszystkich nas czekających na wynik tej operacji zżerała ciekawość. Zaraz po powrocie eskadry stawiliśmy się u generała. Był oszołomiony, zdumiony i opowiedział nam szczegółowo o tym, co się stało. Zaledwie on i jego piloci dotarli w tamto miejsce, zobaczyli na niebie postać zakonnika wznoszącego dłonie w powietrze. Bomby same się odłączyły i spadły na las. Samoloty wróciły na właściwy kurs bez żadnej interwencji pilotów”.

Wszyscy zastanawiali się, kim był ten duch, któremu samoloty okazywały posłuszeństwo. Ktoś wyjaśnił generałowi, że w San Giovanni Rotondo żyje zakonnik-stygmatyk, i że lokalna ludność uważa go za świętego. To z pewnością on był przyczyną tych wydarzeń.

Generał oświadczył, że pojedzie tam, jak tylko okaże się to możliwe. I była to pierwsza rzecz, którą zrobił po zakończeniu wojny. W towarzystwie wielu pilotów udał się do klasztoru kapucynów. Po przekroczeniu progu zakrystii stanął twarzą w twarz z zakonnikami i od razu rozpoznał tego, który zatrzymał jego samoloty.

„Ojciec Pio podszedł do niego, położył mu dłoń na ramieniu i zapytał: – To ty chciałeś nas wszystkich pozabijać? Generał ukląkł przed ojcem Pio i później zostali przyjaciółmi".

Źródła: akta procesowe Positio III / 1, pp. 689-690

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.