Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jezus „włożył nam w ręce” cały arsenał duchowych środków do walki o swoje i innych nawrócenie. Nie zawsze ciągłe przekonywanie jest najlepsza metodą. Narzędzia do duchowego zmagania są proste i wszyscy doskonale je znamy. To modlitwa, ale też post i jałmużna. Potrzebne są wszystkie trzy.
Jest taki moment w Ewangelii, który opisują Mateusz i Marek, zaraz po Przemienieniu Jezusa, kiedy uczniowie próbują uzdrowić opętanego chłopca i nie mogą. Pomaga mu dopiero interwencja samego Jezusa, choć ten przecież dał już wcześniej apostołom moc wypędzania złych duchów.
Po wszystkim uczniowie pytają więc: „Dlaczego my nie mogliśmy go [tj. złego ducha] wyrzucić?”, a Pan odpowiada im: „Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem”. Uczniowie zakładali, że wystarczy jakaś forma egzorcyzmu, którego wykonywanie zlecił im Jezus, aby uwolnić człowieka od wpływu demona. Tymczasem Pan przypomina im o zupełnie podstawowych środkach walki duchowej, o których widocznie zapomnieli, lub które zlekceważyli.
Warto mieć w pamięci to ewangeliczne wydarzenie, gdy podejmujemy duchowe zmaganie – tak o siebie, jak i o innych. Czasem frustrujemy się, że różne nasze metody w zmaganiu z grzechem (a ten przecież zawsze jest jakimś działaniem złego ducha) nie przynoszą efektów. Albo tym, że drugi człowiek, na którym nam zależy, mimo naszych przekonywań, błagań i starań, nie chce zmienić swojego postępowania, zerwać ze złem, grzechem, nawrócić się.
Wymyślamy nowe sposoby i taktyki. A tymczasem może być tak, że potrzebujemy po prostu z pokorą i zaufaniem wrócić do zupełnych podstaw: modlitwy, postu i jałmużny.
W modlitwie o własne lub czyjeś nawrócenie nie chodzi o jakiś szczególny jej rodzaj, „sekretną formułę”. Nie chodzi nawet w pierwszym rzędzie o jej „intensywność” – w znaczeniu jakichś szczególnie ekstremalnych praktyk pobożnościowych.
Siłą modlitwy jest wierność, wytrwałość. O modlitwie św. Moniki (matki św. Augustyna) za jej pogubione dziecko wiemy tylko tyle, że trwała 30 lat. Najpewniej była to bardzo prosta, zwyczajna modlitwa. Ale wierna, uparta.
Taka modlitwa musi być też pokorna, ufna – w tym znaczeniu, że potrzebuję w niej dojrzeć do tego, że wcale nie musi być tak, że na pewno zobaczę jej owoce. Mogę nie zobaczyć. Nawrócenie tego kogoś, za kogo się modlę, może się dokonać w sposób dla mnie niewidoczny, albo – na przykład – po mojej śmierci lub gdy stracimy kontakt.
Post nie ma być jakimś rodzajem demonstracyjnej głodówki przed Panem Bogiem. Nie chodzi o zrobienie na Nim wrażenia, ale o trzy zupełnie inne rzeczy:
1. Post jest aktem pokory. Bardzo prostym. Poszcząc mówię: Boże, jestem głodny Twojego działania. Ja sam nie mam siły (tego znakiem jest dyskomfort i głód, a więc jakaś forma osłabienia). Potrzebuję Twojej mocy, Twojego działania.
2. Post jest ofiarą podejmowaną z miłości. Podobnie jak modlitwa (i tak samo będzie z jałmużną) jest duchową „inwestycją”, której dokonujemy posługując się „walutą” Boga – miłością. Wierząc, że Bóg „nie zmarnuje” żadnego wysiłku podejmowanego z miłości.
3. Post – poprzez swój wymiar umartwienia – jest włączeniem się w dzieło paschalne Chrystusa. Przyjmuję dobrowolnie jakiś rodzaj cierpienia, by zjednoczyć swoje starania z Chrystusem ukrzyżowanym, który sam mówił: „Wywyższony nad ziemię, pociągnę wszystkich do siebie” (J 12,32)
Jaki post podejmować? Nie wyczynowy, nie „na zabój”. Jego siłą (jak modlitwy) nie jest „intensywność”, ale wierność. Post nie może zakłócać mojego funkcjonowania na co dzień w takim stopniu, który uniemożliwiłby czy znacznie utrudnił podejmowanie moich zwykłych obowiązków. Nie może być też szkodliwy dla zdrowia. Może być podjęty na stałe lub podejmowany okresowo (na przykład w konkretne dni). Byle z rozsądkiem.
Jałmużna w najprostszej formie ofiary na rzecz potrzebujących lub szeroko rozumianych uczynków miłosierdzia. Podejmuj je w intencji swojego lub czyjegoś nawrócenia. Może warto pomyśleć zwłaszcza o takich, które jakoś będą związane z problemem, z którym się zmagasz ty sam lub ten, na czyim nawróceniu ci zależy.
O tym, jak wielkie znaczenie ma to czynne miłosierdzie, pięknie mówił św. Piotr Chryzolog: „To, o co kołata modlitwa, zjednywa post, a osiąga miłosierdzie. Modlitwa, uczynki miłości i post – te trzy rzeczy stanowią jedno i dają sobie wzajemnie życie. Duszą bowiem modlitwy jest post, a życiem postu – miłosierdzie. Niech ich nikt nie rozłącza, gdyż nie znają podziału. Jeśli ktoś ma tylko jedno z nich lub nie posiada wszystkich razem, ten nic nie ma.
Kto się więc modli, niech pości, a kto pości, niech spełnia uczynki miłosierdzia, niech wysłucha proszącego, który chce być słyszany. W ten sposób otwiera dla siebie uszy Boga, który nigdy się nie zamyka na głos błagającego. Niech rozumie post ten, kto pości. Niech dostrzega głodnego ten, kto pragnie, aby Bóg widział, że on też łaknie (…). Żeby modlitwa i post zostały przyjęte, muszą się do nich przyłączyć uczynki miłosierdzia. Post nie zaowocuje, jeżeli nie będzie użyźniony miłosierdziem”.