Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kathleen Osborne zachorowała na raka kości w wieku 11 lat. Po długim i agresywnym leczeniu lekarze dali jej nadzieję, że będzie już mogła żyć normalnie. Urodziła dwóch synków i sądziła, że uda jej się zobaczyć, jak dorastają i towarzyszyć im w najważniejszych dla nich momentach. Po pewnym czasie zaczęła jednak odczuwać intensywne bóle, które uniemożliwiały jej normalne funkcjonowanie.
Okazało się, że w jej płucach nagromadziło się niepokojąco dużo płynów. Rak powrócił po kilkunastu latach, co nie zdarza się zbyt często. Jedyną szansą było błyskawiczne wdrożenie leczenia. Chemioterapia na szczęście zadziałała i lekarze orzekli, ze choroba jest w remisji.
Trzy lata później Kathleen odkryła jednak bolesny guzek na nodze, który utrudniał jej chodzenie. Po prześwietleniu i badaniach okazało się, że doszło do wznowy i przerzutów. Lekarze odkryli jednak coś jeszcze i zasugerowali zrobienie testu ciążowego. Kathleen dowiedziała się, że spodziewa się kolejnego dziecka. "Nie miałam pojęcia [o ciąży]! Byłam przerażona, bo natychmiast pomyślałam, że stracę moje dziecko. Dopiero co się o niej dowiedziałam i już miałam ją stracić" – wspomina.
Lekarze przedstawili jej dwie możliwości. Mogła dokonać aborcji, poddać się chemioterapii i przejść operację, co dałoby jej szansę na ocalenie nogi. Drugą opcją, jeśli nie zgodziłaby się na aborcję, była amputacja w ciągu kilku najbliższych dni. Liczyła się każda godzina i Kathleen wiedziała, że musi podjąć decyzję jak najszybciej.
Od początku jednak czuła, że nie poświęci życia swojego dziecka. Wspomina, że przyjaciółka została u niej na noc i razem płakały przez wiele godzin. Następnego dnia poprosiła lekarzy, aby przeprowadzili amputację jak najszybciej. Nie miała wątpliwości, co do swojej decyzji i wiedziała, że kolejne dni oczekiwania tylko pogłębią jej strach.
Po operacji trudno było jej patrzyć na miejsce, w którym powinna być jej noga. Wszystko, przez co przeszła, wydawało jej się niemal nierzeczywiste. Starała się nie okazywać swojego zmartwienia, żeby nie obciążać tym synków czekających na powrót mamy ze szpitala. Chłopcy uwielbiają Transformersów, więc powiedziała im, że lekarze muszą wyciąć jej coś złego z nogi i że po jakimś czasie dostanie nową. Próbowała wymyślać różne zabawne sposoby na przekazywanie im trudnych wiadomości.
Urodziła swoją córeczkę osiem tygodni przed czasem – tuż po tym, jak badanie rezonansem magnetycznym wykazało, że rak powrócił i tym razem zaatakował płuca. „Bałam się, że ją stracę, ponieważ urodziłam ją tak wcześnie. Martwiłam się o to, jak będzie się czuła i jak duża będzie” – wspomina. Na szczęście mała Aida-May rozwija się prawidłowo i wydaje się zdrowym i szczęśliwym dzieckiem.
Okazało się jednak, że tym razem nowotwór Kathleen nie nadaje się do operacji i prawdopodobnie jest nieuleczalny.
„Teraz chcę się skupić przede wszystkim na spędzaniu jak najwięcej czasu z moimi dziećmi i tworzeniu pięknych wspomnień. Nie wiem, ile jeszcze mi pozostało i nie wiem, czy będą to tygodnie czy miesiące” – mówi. Ma nadzieję, że uda jej się zabrać rodzinę do Disneylandu.
Nie żałuje tego, że zdecydowała się na amputację i walczyła o życie swojej córeczki.
„Nie miałabym jej, gdybym postąpiła inaczej, więc wiem, że wszystko, przez co przeszłam, było tego warte” – tłumaczy.