Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kaplica objawień w Paray-le-Monial w Burgundii nie jest zbyt duża. Dwa rzędy ławek, srebrzyste serce zwieńczone krzyżem, relikwie św. Małgorzaty w bocznej wnęce i szeroka wnęka prezbiterium z półkolistym malowidłem nad ołtarzem. Dzieło przedstawia to, co od 1673 r. wydarzyło się w tej kaplicy aż cztery razy: Jezus objawia swoje Serce. Nie tylko Małgorzacie, ale każdemu z nas…
Paray-le-Monial i odejście ze wspólnoty
Jestem tu po raz pierwszy, chociaż pragnienie, by odwiedzić to miejsce, dojrzewało we mnie od 2006 r. To wtedy ja i mój mąż byliśmy zmuszeni odejść ze wspólnoty rodzin, z którą modliliśmy się przez prawie pięć lat.
Po odejściu odwrócili się od nas – na wyraźną prośbę księdza założyciela – niemal wszyscy jej członkowie. I to od niego, w ostatniej rozmowie, usłyszałam słowa, które nosiłam w sercu przez wiele lat: że bez wspólnoty nasze małżeństwo nie przetrwa nawet pół roku.
To był trudny czas, a ta opowieść nie jest miejscem na to, by się żalić. Jest za to miejscem, aby wyznać i dać świadectwo o miłości, której wtedy doświadczyliśmy, oddając się Sercu Jezusa w pełni i na zawsze.
Intronizacja Serca Jezusa
Jeszcze w tym samym roku udało mi się odprawić kolejny tydzień ignacjańskich rekolekcji i w czasie ich trwania moją uwagę, jak nigdy wcześniej, przykuło nabożeństwo intronizacji Serca Jezusa w rodzinie. Po powrocie zapaliłam mojego męża do tego pomysłu i zaczęliśmy przygotowania.
Wreszcie, po odbyciu cyklu spotkań, rozmów, spowiedzi i ustaleniu z księdzem terminu nabożeństwa, kupiliśmy figurę Serca Jezusa. Od czerwca 2006 r. Serce Boga stoi w centrum naszego domu, małżeństwa i rodziny. Staramy się być wierni, choć jesteśmy bardzo słabi. Jednak to, co daje największe poczucie bezpieczeństwa to świadomość, że On jest zawsze wierny i w każdym momencie możemy na Niego liczyć.
Wtulanie się w Jego Serce, wołanie o Jego miłość ratują nas każdego dnia od rozpaczy, obojętności, znudzenia sobą, pretensji do ludzi, braku sensu i wszystkich innych braków, które są częścią życia. Żar, który płonie w Jego Sercu, który jest istotą Jego Serca, staramy się przez przylgnięcie do Niego przenosić w swoje serca. Odpalamy gasnące, przemoczone grzechem drewienka od Źródła Ognia, którym On jest.
Zobaczcie nasze zdjęcia z Paray-le-Monial:
Pytanie tych, którzy widzieli
To przygotowania do intronizacji zaprowadziły mnie do lektur o św. Małgorzacie i o tym wszystkim, co wydarzyło się w niewielkiej kaplicy burgundzkiego miasteczka. Bóg odsłonił przed nią swoje Serce. Poprosił, by opowiedziała światu o Jego miłości.
I zrobiła to. Dzięki Małgorzacie i jej wiernemu świadectwu znamy słowa Jezusa. Obiecał w nich doświadczenie oceanu miłości… Czy odrzuci mnie, gdy przyjdę?
„Ukaż im Moją miłość pod postacią widzialnego Serca. Niech obraz Mego Serca zostanie wystawiony na widok publiczny, tak, ażeby każdy mógł Je zobaczyć. Nie ma innego znaku, który mógłby wzruszyć nieczułe ludzkie serca. Jeśli widok Mego zranionego Serca, pełnego miłości do was, nie zawróci was ze złych dróg, nie ma dla was ratunku! (...).
Obiecuję ci, że obraz Mego Serca wszędzie tam, gdzie będzie czczony, stanie się niewyczerpanym źródłem wszelkiego błogosławieństwa. Na dowód Mojej miłości będzie on dla was ucieczką w każdej trosce i niebezpieczeństwie i da wam bezpieczne schronienie w godzinie waszej śmierci. Kto zwróci się do Mego Serca, znajdzie pomoc i ukojenie…” – mówił Jezus w grudniu 1673 r. w Paray-le-Monial.
Podróż do miejsca, gdzie mówił Bóg
Malowidło w prezbiterium kaplicy przedstawia Małgorzatę z otwartymi ramionami, w habicie sióstr wizytek. Nad nią i dziesięcioma innymi postaciami góruje rozświetlona postać Jezusa. Jego ramiona też są otwarte, a właściwie rozpostarte, bo wisi na krzyżu.
Jednak belek krzyża nie widać, wchłonęło je potężne światło Zmartwychwstałego. Jezus, w białej szacie, z odsłoniętym Sercem w kształcie ogniowej kuli, patrzy na Małgorzatę.
Siedzę w ławce, ale wiem, że w tym spojrzeniu jestem też ja, ze wszystkim, w czym zawiodłam i we wszystkim, z czego mnie wyciągnął, z czego uratował. Przypominam sobie koleje życia św. Małgorzaty i cichutko dziękuję, że odbywamy, razem z mężem, tę pielgrzymkę wdzięczności.
Czemu ona?
Wszystko zaczęło się 27 grudnia 1673 r. Młoda zakonnica – ma wtedy 26 lat, a stażu zakonnego zaledwie dwa – Małgorzata Maria Alacoque, w klasztorze wizytek w Paray-le-Monial trwa na adoracji Najświętszego Sakramentu. I nagle, zamiast białej hostii, widzi Jezusa.
A Ten, jakby nigdy nic, pokazuje jej otwartą pierś, a w niej Serce pałające wielką miłością do ludzi! Mało tego, w symbolicznym geście bierze serce Małgorzaty Marii i wkłada je do swojego, a następnie oddaje, ale już wypełnione płomieniem miłości zaczerpniętym ze swojego Serca… Rozmawiają.
A właściwie On mówi, i Jego Serce, od którego Małgorzata nie potrafi oderwać oczu.
Modlitwa – nurt, w który wchodzę…
Objawienia powtarzają się, Chrystus przychodzi w sprawie swojego Serca aż cztery razy. „Moje Boskie Serce goreje tak wielką miłością ku ludziom, a zwłaszcza ku tobie, że nie może już powstrzymać w sobie płomieni tej gorącej miłości. Musi je rozlać za twoim pośrednictwem i ukazać się ludziom, by ich ubogacić drogocennymi skarbami, które ci odsłaniam, a które zawierają łaski uświęcające i zbawienne, konieczne, by ich wydobyć z przepaści zatracenia…” – mówi do Małgorzaty.
– Niech rozlewa, jestem gotowa – odpowiadam Mu, wchodząc nieśmiało w nurt modlitwy Małgorzaty.
„To nabożeństwo jest ostatnim wysiłkiem mojej miłości i będzie dla ludzi jedynym ratunkiem w tych ostatnich czasach…”
– Podejmuję je… Ponawiam zobowiązania intronizacji, na zawsze.
„Pragnę być kochanym przez ludzi w Najświętszym Sakramencie, lecz jest to pragnienie tak wielkie, że Mnie o śmierć przyprawia, a nie znajduję nikogo, kto by się starał – stosownie do mego oczekiwania – aby je zaspokoić, odpowiadając wzajemnością na moją miłość…”.
– Za radą św. Teresy „chwytam się Twojego Serca, bo to Twoja najsłabsza strona”…