Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
– Zrób wszystko, co możesz, w miejscu, jakim jesteś, przy pomocy zasobów, jakie posiadasz, w czasie, jaki został ci dany i bądź konsekwentny. To się opłaca! – przekonują Roksana i Andrzej Cwynarowie.
Anna Gębalska-Berekets: Poznaliście się państwo na rekolekcjach o rozeznawaniu powołania, u jezuitów. Byliście wtedy na życiowych zakrętach. Dostaliście odpowiedzi, których szukaliście?
Roksana Cwynar (RC): Cieszyłam się z czasu rekolekcyjnego i nie zorientowałam się wówczas, że Andrzej to ten jedyny.
Andrzej Cwynar (AC): Jednoznacznej odpowiedzi nie było. Rekolekcje były dla mnie chwilą zatrzymania się i zastanowienia się nad tym, co dalej miało w moim życiu nastąpić. Dostałem odpowiedź, ale kilka dni później.
Roksana i Andrzej Cwynarowie. Pokonali kryzys dzięki wierze i wspólnocie
Ślub, dzieci, ale po 7 latach przyszedł kryzys małżeński. Warsztaty dotyczące wychowania to był punkt zwrotny?
RC: To był czas, kiedy byliśmy obok siebie, a nie ze sobą. Chcieliśmy dobrze wychować nasze dzieci i to był dla nas priorytet, dlatego zdecydowaliśmy się na te warsztaty. Tam zobaczyliśmy mnóstwo rodzin, które miały podobne problemy, a całkiem nieźle sobie z nimi poradziły. Zachwyciliśmy się tym i zapragnęliśmy poszukać małżeństw mieszkających niedaleko nas, aby się nimi inspirować i rozwijać nasze małżeństwo i rodzinę.
AC: Ten czas bardziej postrzegam jako proces. W naszym małżeństwie źle się działo, a dopiero tam coś nami wstrząsnęło i doprowadziło do konkretnych działań, które trwają cały czas.
Pojawił się też Domowy Kościół i pierwsze rekolekcje, podczas których byliście państwo animatorami...
RC: Najpierw jeździliśmy z Domowym Kościołem jako uczestnicy. Rozwijaliśmy się, a potem zapragnęliśmy dać coś od siebie. Motywacja wynikała z naszych trudnych doświadczeń walki o małżeństwo i rodzinę. Teraz wiemy, że nie ma sytuacji nie do rozwiązania, a z Bożą łaską i ludzkimi pragnieniami do zmiany, nawet z trudnej sytuacji może wyjść coś pięknego.
AC: Nasza służba została pociągnięta przez służbę innych. Stwierdziliśmy, że chcemy być podobni do nich. Trudno jest kogoś zmusić, ale można we wspaniały sposób zachęcić, nawet nie wiedząc kiedy.
Mówią o was „menedżerowie Pana Boga”!
AC: Jesteśmy zarządcami dóbr, które otrzymujemy od Boga.
„Rodzina silna obecnością ojców i współmałżonków”– to wasze przesłanie. Pan, panie Andrzeju, zrezygnował z pracy dla swojej córki.
AC: 85 procent dzieci trafiających do zakładów poprawczych wychowywało się bez ojców. Podobnie jak 80 procent ludzi podejmujących próby samobójcze. W wieku 12 lat moja córka sprawiała problemy wychowawcze. Wiedziałem, że po części za to odpowiadam, bo rzadko bywałem w domu. Miałem na głowie jeszcze prowadzenie firmy szkoleniowej, byłem zastępcą dyrektora oddziału banku. Podjąłem radykalną decyzję i zwolniłem się z pracy. Po 1,5 roku zacząłem rozwijać fundację, w której duży nacisk kładziemy na ojcostwo.
Państwo Cwynarowie: Randki małżeńskie nie kończą się po ślubie
Jednym z państwa największych sukcesów okazały się randki dla małżeństw.
AC: Początkowo prowadziliśmy randki stacjonarnie dla 20 par. Zapraszaliśmy na elegancką kolację, nakrywaliśmy i przystrajaliśmy stoły. Kiedy przyszła pandemia, nie mogliśmy zrobić tych spotkań stacjonarnie. Docierały do nas sygnały, że ludzie są pozamykani w domach, a za drzwiami ich mieszkań dzieją się dramaty. Postanowiliśmy zadziałać i tak powstał pomysł randek małżeńskich online.
To się sprawdza?
AC: Tak i to bardzo. Dostaliśmy setki świadectw! W randkach brało udział ponad 6000 osób, często brały w nich udział osoby, które nie byłyby w stanie przyjść do żadnej sali katechetycznej i zbliżyć się do Kościoła.
Poproszę jedno ze świadectw.
AC: Żona zaprosiła męża na randkę online. Nie pojawił się. Przyszedł na drugą, ale nas wyśmiał. Na trzeciej się zjawił, zjadł kolację, którą małżonka dla niego przygotowała i pozostał. Przed czwartą wołał żonę z kuchni, żeby przyszła, bo już się rozpoczynają.
Patent na męża: dać mu jedzenie i puścić film?
AC: Zdobyliśmy już pewne „know-how”. Na stacjonarne spotkanie pewnie by nie przyszedł.
RC: Dotarliśmy w ten sposób do osób, które są daleko od Kościoła, ale i od siebie.
AC: Takie spotkania wyszły bardzo ewangelicznie – Jezus też szedł do tych najbardziej oddalonych, porzuconych, o których nikt nie pamiętał.
W randkach online wzięło udział ostatnio 6 tys. osób! A filmy zostały wyświetlone ponad 100 tys. razy!
RC: Był czas na wysłuchanie konferencji, ale i na ćwiczenia dla małżeństw. W przerwie małżonkowie mogli zastanowić się nad odpowiedziami i porozmawiać ze sobą. Pary otrzymywały także e-maile z zadaniami przygotowania czegoś dla drugiej osoby.
AC: Wiemy, że pewni małżonkowie zrezygnowali z rozwodu po odbyciu takiej randki. Są dalej ze sobą, po wielu latach. Naszym celem jest wzmacnianie rodzin. Chcemy, aby się rozwijały.
Wiem, że w państwa spotkaniach uczestniczą też osoby niewierzące. Co im mówicie?
RC: Niewiele im mówimy. Oni patrzą na inne małżeństwa i z ich świadectwa czerpią dużą wiedzę oraz pragnienie przełożenia pewnych działań na swój małżeński i rodzinny grunt.
Organizujecie wyjazdy – dialogi małżeńskie. Trzeba wyjechać, aby się porozumieć?
AC: To wyjazdy rodzinne, gdzie uczestnicy przez tydzień oddają się tylko sobie. Dialogi są głębszą rzeczywistością, tam nie trzeba wiele mówić, a działać.
Roksana Cwynar: W dbaniu o relację pomagają nam trzy punkciki
A jak państwo działacie na rzecz dobrej relacji? Zdradźcie proszę jakieś sprawdzone patenty.
RC: Oprócz tego, że pomaga nam wspólnota, w której mamy konkretne zobowiązania wspólnej modlitwy, to mamy także swoje trzy punkciki.
Brzmi ciekawie!
RC: Czule witamy się o poranku. Ostatnio to nawet rozwinęliśmy to na momenty, kiedy się widzimy. Uśmiechamy się do siebie i przytulamy. Staramy się zjeść wspólny posiłek, ale bez dzieci. To może być nawet wspólnie wypita kawa czy herbata, ale ważne jest, aby poświęcić sobie minimum 15-20 minut. Ponadto raz w tygodniu planujemy dwugodzinną randkę. Wybieramy jej formułę. Zdarza się, że gdzieś wychodzimy, gotujemy razem albo leżymy i rozmawiamy. Ja zaznaczam w specjalnie przygotowanej tabelce, czy takie spotkania się odbyły czy też nie.
AC: A podobno tylko ja jestem tabelkowy!
RC: Mam słabą pamięć i korzystam z tabelki (śmiech). Moim językiem miłości jest czas i jeśli nie spędzamy go ze sobą, to szwankuje na tym nasza relacja. By odmrozić uczucia, potrzeba regularności. Nie warto robić innych rzeczy, jeśli tak ważna dla nas relacja kuleje.
AC: Spotykamy się z innymi małżeństwami. Czytamy Pismo Święte, jest też czas na kontemplację. Wieczorem modlimy się całą rodziną.
RC: To nie jest bez znaczenia. Modląc się wspólnie dzielimy się otwartością naszych serc, zawierzamy też osoby, które nas prosiły o modlitwę. Dziękujemy za to, co otrzymaliśmy. Słyszymy, co dzieje się w naszych sercach. Taka modlitwa jednoczy nas przed Panem Bogiem, ale i przed sobą.
AC: To także ostatnie potwierdzenie przed snem, że bardzo się kochamy.
RC: Jeździmy na rekolekcje, a raz w miesiącu mamy taki czas modlitwy i rozmowy przy świecy. Podsumowuje on naszą relację z Bogiem, z nami samymi i między sobą.
Pogłębieniu rodzinnej relacji służą biwaki ojca i syna oraz biwaki ojca i córki. Jak to się zaczęło?
AC: Historia jest ciekawa i rzadko ktoś o nią pyta.
Dlatego zapytałam!
AC: Nasz syn zapisał się do Skautów Europy. Chłopaki robili tam w lesie różne fajne rzeczy. Syn przeżywał świetną przygodę, uczył się radzenia sobie w wielu sytuacjach i chętnie o tym opowiadał. A ja? Poczułem zazdrość, że on przeżywa jedne z najwspanialszych w swoim życiu przygód beze mnie. Poprosiłem kolegę, aby nauczył mnie robić wiązania i inne rzeczy. Chciałem zdobytą wiedzę przekazać synowi. Wyjechaliśmy w kilku ojców na biwak. Tam spędziliśmy razem z naszymi dziećmi cudowny czas. Zrobiliśmy grę terenową, nauczyliśmy się czytać z mapy. Później postanowiliśmy, że zorganizujemy podobne biwaki dla innych. Do tej pory odbyło się około 15 takich wyjazdów. Stawiamy tam nacisk na wspólny czas.
RC: Ważne jest, aby ojciec spędzał czas ze swoim dzieckiem. Obojętnie, ile tych dzieci jest w rodzinie, istotne, aby z każdym dzieckiem zaplanował wspólne, indywidualne wyjście.
Zarządzanie finansami po Bożemu
Można osiągnąć błogosławieństwo finansowe i zarządzać finansami po Bożemu?
AC: Jeśli wierzymy, że Bóg jest Bogiem, to kto będzie miał lepszy pomysł niż On? Oczywiście, możemy próbować wszystko robić po swojemu, ale może się to różnie skończyć. Finanse także możemy oddać Panu Bogu, więc dobrze byłoby poznać, jakie są te Boże zasady zarządzania pieniędzmi. On nie mówił około 2300 razy o nich po to, abyśmy byli tylko bogaci, ale byśmy się do Niego zbliżyli. Pieniądze pochodzą od Boga, do Niego należy ziemia, srebro, złoto i wszystko, co mamy.
RC: Te rekolekcje uważamy za bardzo wyjątkowe, bo one pokazują, jak bardzo ufamy naszemu Ojcu. Bliska relacja z Tatą przemienia nasze życie, daje motywację do zmian i życia w uczciwości.
Bóg jak przewodniczący rady nadzorczej operującej finansami?
AC: Wiele osób się zastanawia: jak to możliwe, by łączyć „złą, niegodziwą mamonę” z dobrem? To wynika z niewiedzy. Przed rozpoczęciem rekolekcji pytamy: Po co przyszedłeś i jaki jest twój cel? Ostatnio jeden z panów powiedział nam, że dostał ten kurs w prezencie mikołajkowym od żony. Opowiadał, że chciałby doświadczyć tego, co ona, i mieć tak bliską relację z Bogiem, jak ona po tych rekolekcjach.
Rozwiązań na inne problemy też szukacie państwo w Biblii?
AC: Tak.
RC: Modlimy się, czytamy Pismo Święte, ewangelię na dany dzień lub radzimy się naszych doradców duchowych, którzy widzą więcej niż my, skoncentrowani na konkretnej sprawie. Rozeznajemy, czy decyzja, którą mamy podjąć, budzi w nas spokój, radość czy też lęk.
Zapraszamy na biwaki ojca z dzieckiem, wyjazdowe warsztaty dla rodzin oraz rekolekcje finanse po Bożemu. Więcej informacji TUTAJ.