Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Bartek Wrona współtworzył popularny w latach ’90. boysband "Just 5". Hity takie jak: Kolorowe sny czy Jedna na milion nie schodziły z list przebojów. Grupa przestała istnieć, on rozpoczął karierę solową. Na jednym z koncertów poznał przyszłą żonę. Para doczekała się dwóch córek. Nam opowiada m.in. o tym, kiedy ma "kolorowe sny", dlaczego rodzina jest priorytetem, jak czuje się w roli house managera, a także zdradza patent na szczęśliwy związek.
Anna Gębalska-Berekets: Kiedy Bartek Wrona ma "kolorowe sny"?
Bartek Wrona: Album został wydany w 1997 roku, zyskał podwójną platynę. Piosenka zatytułowana tak jak płyta zyskała ogromną popularność. Do dziś gram ją na koncertach. Śpiewałem ją miliony razy, a kolorowe sny towarzyszą mi za każdym razem, gdy występuję na scenie przed publicznością. I tak już od 25 lat.
Kolorowe sny Bartka Wrony
Karierę muzyczną rozpoczął pan jako nastolatek. Musiał pan szybko dorosnąć.
Czasy w zespole "Just 5" wspominam bardzo miło. Jako 15-latek zostałem wrzucony na głęboką wodę. Graliśmy mnóstwo koncertów, w domu byłem gościem. Wracaliśmy co dwa tygodnie, aby przepakować rzeczy i dalej ruszyć w trasę. Nie narzekam, to był piękny czas. Z chłopakami z zespołu pozostajemy w kontakcie. Nawet w styczniu mamy zaplanowane spotkanie, ostatnio widzieliśmy się w 2017 roku. Cieszę się, że nadal jesteśmy zgraną ekipą.
Byliście na topie list przebojów, a parkiety dyskotek należały do was!
Bywało tak, że przyjeżdżałem z trasy do domu, wychodziłem na balkon, widziałem jak koledzy ze szkoły grają w piłkę na boisku. A ja musiałem ponownie wyjechać. Niczego jednak nie żałuję.
Zagracie coś wspólnie?
Nie planujemy. Na razie spotykamy się towarzysko.
Muzyki pan nie porzucił. Od 2005 roku stawia pan na karierę solową. W tym czasie poznał pan przyszłą żonę. Znajomość zaczęła się od kurtki!
Podczas jednej z prób zobaczyłem, że siedzącej na widowni Marioli jest zimno i dałem jej kurtkę. I tak już od 15 lat jesteśmy małżeństwem.
Bartek Wrona: Rodzina jest priorytetem
Mówi pan o sobie "błogosławiony między niewiastami": ukochana żona i dwie córki.
Oj tak! W domu jest żona i dwie córki i mówię o sobie właśnie w ten sposób, że jestem "błogosławiony między niewiastami". Na szczęście moje dziewczyny są już duże. Najstarsza córka kończy w przyszłym roku 18 lat, młodsza, Amelia, 16. W tym roku będę miał 40 lat, dzieci więc są już odchowane i będę mógł żyć pełnią życia (śmiech).
Rodzina jest priorytetem?
Jak najbardziej. Oddzielam życie prywatne od pracy zawodowej i kariery muzycznej. Dogadałem się z małżonką, że w tygodniu jestem w domu, zajmuję się dziećmi, a w weekendy wyjeżdżam na koncerty. Podział ról jest potrzebny, ale i dobry. Satysfakcjonujące jest dla mnie, że nie muszę od rana do wieczora pracować o ściśle określonych godzinach, mam w tej sferze elastyczność. W tygodniu robię to, co chcę, i to, co sprawia mi przyjemność, a w weekendy realizuję muzyczną pasję, spotykam się z publicznością, śpiewam. Wolny czas spędzam z rodziną.
Bliskim podziękował pan też w jednej z piosenek.
Tak, solowy album Póki mamy siebie to podziękowanie moim najbliższym za to, że są ze mną na dobre i złe.
Wrona: Życie bez dbania o rodzinę to trochę "lipa"
"Ja go sobie wymodliłam. Mówiłam, że chcę męża i ojca moich dzieci, który będzie czuły i troskliwy" – wspomina pańska żona. Pan też się modlił o dobrą żonę?
Jestem bardzo rodzinny. Tak zostałem wychowany przez rodziców. Zależało mi, by dom, który stworzę, był pełen miłości. By panowała w nim przyjazna atmosfera i by każdy czuł się bezpiecznie. Chciałem mieć dobre kontakty z dziećmi. Życie bez dbania o rodzinę to trochę "lipa".
Praca, cierpliwość, zaufanie do ludzi, pozytywne myślenie to pański klucz do sukcesu. A jaki ma pan patent na szczęśliwe małżeństwo?
Patent jest jeden! Szczęśliwa żona oznacza szczęście całej rodziny, a dla męża święty spokój (śmiech).
Macie małżeńskie rytuały?
Codzienne wspólne posiłki. Przeważnie kolacje. Obowiązuje jedna zasada: nie korzystamy z telefonów i innych "rozpraszaczy". To czas tylko dla nas. Rozmawiamy o wszystkim, o ważnych i mniej ważnych sprawach. Dobry kontakt między małżonkami i dziećmi to podstawa. Tak buduje się wzajemne zaufanie i bliskość.
Amelia i Dalia twierdzą, że mają tatę-skarb. A jakim ojcem pan się czuje?
Na pewno bardzo cierpliwym. O szczegóły należałoby zapytać córki. Uważam się za dobrego ojca.
Mąż, tata, housemanager i wokalista
Jak zmieniło pana ojcostwo?
Jak najwięcej czasu starałem się spędzać z dziećmi. Kiedy urodziła się druga córka, Dalia, byłem z nią codziennie, przez rok. Ona wstawała o 6 rano, ja ją karmiłem, kołysałem, czytałem. Okazywałem dużo miłości.
Koncertowo radzi pan sobie w domu. Ma pan funkcję house managera!
Jestem bardzo dobrym kucharzem i uwielbiam gotować. Przed karierą muzyczną miałem w planach technikum gastronomiczne. Załatwiłem sobie praktyki w jednym z najlepszych hoteli w Poznaniu. Życie potoczyło się inaczej. Związałem przyszłość z muzyką, ale smykałka do gotowania została. Mam nawet pewien plan...
Jaki?
Jak już nie będę śpiewał, może otworzę małą knajpkę. Tam będę gotował i realizował kulinarne pomysły.
Wrona: "Jestem wdzięczny za takie życie, jakie mam"
"Dziękuję Bogu, za to, co robię" – mówił pan. Za co jeszcze jest pan wdzięczny?
Za szczęśliwą rodzinę, za to, że mogę się spełniać jako mąż i ojciec. Jestem wdzięczny za takie życie, jakie mam. Nie wyobrażam sobie, bym mógł robić co innego. Kocham występować na scenie i to jest dla mnie ważne.
Pomaga pan innym, bierze udział w imprezach charytatywnych. Dlaczego?
Zagrałem wiele koncertów charytatywnych. Dziś sporo osób potrzebuje pomocy. Nie jestem w stanie pomóc wszystkim. Ale pomagam na ile mogę. Ostatnio miałem taką sytuację w rodzinie. Dziecko musiało przejść operację i konieczne były pieniądze na ratowanie jego życia. Na szczęście wszystko skończyło się pomyślnie. Jestem przekonany, że dobro wraca do tego, który je czyni. Taką mam nadzieję. Wierzę, że gdy będę potrzebował pomocy, ktoś wyciągnie do mnie dłoń.
Trasa koncertowa i płyta dla dzieci
Na 25-lecie działalności artystycznej szykuje pan trasę koncertową. Będą nowe piosenki.
14 lutego będzie premiera nowej płyty. Planuję też specjalną trasę koncertową po Polsce.
Sam pan pisze teksty?
Tak. Najciekawsze jest to, że nigdy nie piszę tekstów w domu, ale podczas wyjazdów, najczęściej w hotelach. Inspirację czerpię z trasy koncertowej, z różnych sytuacji. Lubię pisać piosenki o miłości, bo to jedna z najcenniejszych dla mnie wartości. Miłość tęsknotą jest napisałem dla siostry. Bardzo się ucieszyła, że zadedykowałem jej ten utwór.
Marzył pan o płycie dla dzieci. Co z realizacją tego pomysłu?
Chciałbym wydać ją jeszcze w tym roku.