separateurCreated with Sketch.

30 lat był poza Kościołem. Jest pierwszym Polakiem ustanowionym przez papieża katechistą

JACEK TRALKOWSKI
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Zobaczyłem swoje błędy, to, co się działo z moją rodziną, jak wszystko szło ku upadkowi. Jak wzajemnie bardzo się z żoną pokiereszowaliśmy. Upadłem na kolana i powiedziałem: dalej już tak nie chcę, już tak nie mogę” – wspomina pan Jacek.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Przez ponad 30 lat był poza Kościołem. Przed sześciu laty wrócił do Boga. – Przyprowadziło mnie do Niego świadectwo życia mojego przyjaciela z dzieciństwa. Też tak chciałbym ludzi pociągać do Boga, a nie ich zrażać – mówi Jacek Kralkowski. W Niedzielę Słowa Bożego (23 stycznia 2022) wraz z ludźmi z całego świata został ustanowiony przez Franciszka katechistą. 

„Jestem prostym człowiekiem”

Spotkaliśmy się tuż po Eucharystii w bazylice watykańskiej. Pan Jacek był niesamowicie poruszony spotkaniem z papieżem i bardzo wdzięczny. – Nie jestem w stanie tego ogarnąć, jestem prostym człowiekiem, nie znającym języków i nie mającym tytułów, a tu takie wyróżnienie – mówi.

Wyznaje, że nie wie dlaczego to on został wybrany na pierwszego ustanowionego przez papieża katechistę z Polski. – Od kiedy dwa tygodnie temu zadzwonił telefon z pytaniem, czy chcę pojechać do Watykanu na spotkanie z papieżem, nie wychodzę z zadziwienia – dodaje.

Jacek Kralkowski pochodzi ze Zgierza, ma 48 lat. Jest mężem, ojcem i szczęśliwym dziadkiem. Prowadzi małą firmę budowlaną.

Wyznaje, że otrzymanie od papieża krzyża i specjalnego błogosławieństwa było dla niego wielką łaską i ogromnym przeżyciem, podobnie jak spotkanie z katechistami z innych krajów. Szczególne wrażenie zrobili na nim Latynosi. – Jest w nich ogromna chęć głoszenia i niesamowita radość wiary, których nam brakuje – mówi.

Nawrócenie

Nie epatuje historią swego nawrócenia. Mówi o niej bardzo oszczędnie. – Dobrze wiem, jak niszczące są konsekwencje życia bez Boga, jak grzech niszczy człowieka i relacje. Dostałem nowe życie. To jest piękne życie! I chcę to dać innym – opowiada drżącym z emocji głosem.

Kilka lat temu wraz z przyjacielem z dzieciństwa, który jest tercjarzem franciszkańskim, wyjechał do pracy w Niemczech. To był czas zatrzymania.

Zastanawiałem się skąd czerpie siłę, bo przeszedł w życiu naprawdę wiele. Widziałem jego modlitwę, życie sakramentami, rozmawiałem. No i przyszło światło, takie mocne uderzenie. Zobaczyłem swoje błędy, to, co się działo z moją rodziną, jak wszystko szło ku upadkowi. Jak wzajemnie bardzo się z żoną pokiereszowaliśmy.

Upadłem na kolana i powiedziałem: dalej już tak nie chcę, już tak nie mogę – wspomina. W Niemczech przeżył rekolekcje i pierwszą po latach spowiedź: „Była bardzo długa, stanięcie w prawdzie nie jest proste”.

Prowadzenie rodziny do Boga

Wspomina, że gdy po swym nawróceniu wrócił z Niemiec, był tak rozpalony miłością Boga, że wszystkich w domu chciał nawracać. Przyniosło to odwrotny skutek, zderzył się z nieakceptacją i brakiem zrozumienia.

– Musiałem zwolnić tempo, by moja żona mogła nadążyć za mną ze swoim powrotem do Boga – wspomina. Z czasem i ona dostrzegła całe dobro, które on Boga przychodzi. – Po 28 latach małżeństwa nasza relacja nabrała nowych barw, jesteśmy naprawdę jedno, była bardzo szczęśliwa, że papież ustanowił mnie katechistą – mówi.

Na nowo odkrył też rolę mężczyzny i ojca w domu. Zrozumiał, że na jego barkach spoczywa nie tylko troska o byt materialny rodziny, ale i prowadzenie jej do Boga. – Zaniedbań minionych lat tak łatwo nie da się nadrobić, ale i na mnie Bóg długo czekał – mówi. 

Posługa katechisty

Jego wspólnotą jest Rycerstwo Niepokalanej, bo w swym nowym życiu postawił na Maryję. Do wspólnoty dołączyła też żona. Ostatnio pan Jacek skończył szkołę katechistów i w archidiecezji łódzkiej posługuje w neokatechumenacie, gdzie dorosłe osoby prowadzi do chrztu i bierzmowania. – Będąc katechistami musimy mieć świadomość, że zapraszamy ludzi w swoją intymną relację z Panem Bogiem. Trzeba mieć też tę świadomość, że możemy się z różnymi reakcjami spotkać – zauważa. Dodaje jednak, że stare życie pomaga mu w docieraniu do ludzi, ich lepszym zrozumieniu i znajdowaniu odpowiedzi na nurtujące ich wątpliwości.

Gdy pytam go, co jest sednem misji bycia katechistą (choć w oficjalnych dokumentach polskiego episkopatu jest mowa o „katechetach”, wiele diecezji wprowadza to praktyczne duszpasterskie rozróżnienie, używając słowa „katechista”) mówi z przekonaniem:

„Ja nie mam być nauczycielem religii, ale mam moim życiem wskazywać na Jezusa. Mam do Niego prowadzić, a nie od Niego zrażać. Potrzebujemy wiarygodnych świadków. Chciałbym pokazywać ludziom Boga, tak jak mój przyjaciel pokazał Go mnie, dzięki czemu wróciłem do Kościoła”. 

JACEK TRALKOWSKI

Marzenie: przebudzenie rodzin

Uderza mnie w nim to, że żyje daną chwilą, doceniania ją, a całą resztę zostawia Panu Bogu. – Nie wiem, co będzie dalej, ale otrzymałem tak wiele, że daję się Bogu jedynie prowadzić – mówi.

Ma jedno marzenie. Wierzy, że jeśli jest z Boga, uda mu się je zrealizować. Tym pragnieniem jest przebudzenie rodzin, aby się otworzyły, aby fundamentem w rodzinach był Bóg, bo, jak mówi, to On otwiera nas na siebie.

– Kiedyś wprowadzałem chaos w dom, wszystko załatwiałem krzykiem, a Bóg wprowadził światło, miłość i pokój także w moją rodzinę – mówi pan Jacek. I dodaje: – Wiem, co było w moim życiu i co dostałem. Staram się nie odwracać od Boga. On jest fundamentem, z Nim wszystko się uniesie.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!