separateurCreated with Sketch.

60% zmarłych niemowląt to ofiary decyzji swych rodziców. Eutanazja dzieci zbiera krwawe żniwo m.in. w Belgii

NEWBORN, HOSPITAL
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Karol Wojteczek - 26.01.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
W czerwcu 2021 r. „British Medical Journal” opublikował artykuł poświęcony zjawisku przerywania życia noworodków w belgijskiej Flandrii. Wnioski, które z niego płyną, są wprost zatrważające...
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Zgodnie z zebranymi przez badaczy danymi, eutanazja stała się w Belgii najczęstszą przyczyną śmierci dzieci poniżej 1. roku życia. Decyzja rodziców o przerwaniu życia niemowlęcia odpowiada aż za 61% zgonów maluchów w tym wieku. Oznacza to, że podejmuje ją przeszło trzykrotnie więcej opiekunów dzieci z wadami wrodzonymi i nieuleczalnymi chorobami, niż jest rodziców odmawiających eutanazji swych pociech (19% zgonów naturalnych w wyniku chorób wrodzonych dzieci do 1 r.ż.). Za pozostałe 20% przypadków śmierci niemowląt odpowiadają wypadki i choroby nagłe.

Zagłębiwszy się w tę smutną statystykę, wyróżnić możemy kilka form, jakie przybiera stosowana wobec belgijskich dzieci eutanazja. 25% flandryjskich niemowląt zmarło z powodu zaprzestania terapii, a 12% z powodu jej niepodjęcia. Najbardziej jednak przeraża 24-procentowy odsetek dzieci, którym podano specjalnie przygotowane wyroby farmaceutyczne (trudno wszak używać słowa "leki"), mające za zadanie skrócić ich życie. Co ważne, dwie pierwsze formy eutanazji stosowane były przede wszystkim w odniesieniu do noworodków z najpoważniejszymi wadami i chorobami wrodzonymi, umierających w pierwszych dniach życia. Zabójcze farmaceutyki lekarze podawali zaś dzieciom lżej chorym – kilkutygodniowym lub nawet kilkumiesięcznym. Autorzy przypominają w tym miejscu, że eutanazja dotyka nie tylko dzieci z wadami letalnymi, ale również takie, w przypadku których choroba bądź wada miałaby znacząco wpływać na jakość ich życia. Mało tego – przypadki takie stanowią wg raportu ok. 40% wszystkich przypadków przerwania życia niemowląt.

Jak uzupełnienie powyższego badacze „British Medical Journal” przypominają, iż eutanazja (rozumiana jednak najczęściej jako przerwanie bądź niepodjęcie terapii) odpowiada we Flandrii za 36% zgonów osób między 1 a 17 r.ż. oraz 48% zgonów dorosłych. Autorzy sugerują również, że statystyki te są dość miarodajne dla pozostałych regionów kraju.

Przepisy legalizujące eutanazję obowiązują w Belgii od 2002 r. Osiem lat temu weszła tam w życie ustawa zezwalająca na eutanazję osób niepełnoletnich za zgodą ich opiekunów prawnych. Odsetek poddawanych jej Belgów z roku na rok rośnie i obecnie jest on już ośmiokrotnie wyższy niż dwadzieścia lat temu. Coraz częściej również docierają do mediów sygnały o lekarzach niedopełniających formalności w toku tej procedury, przede wszystkim w zakresie informowania pacjenta o możliwych sposobach leczenia. Zastrzeżenia etyków budzi także rozumienie przez wielu lekarzy takich zawartych w ustawie kryteriów, jak beznadziejność położenia pacjenta czy dobrowolność jego decyzji. Obrońcy przepisów podkreślają z kolei, że jeszcze przed ich wprowadzeniem dochodziło w Belgii do wielu eutanazji, rozgrywających się w szpitalnej "szarej strefie".

Eutanazja dzieci: dramat rozgrywa się nie tylko w Belgii

Autorzy z "British Medical Journal" przypominają w swoim artykule, że Belgia nie jest jedynym krajem, w którym eutanazja dzieci praktykowana byłaby na szeroką skalę. Odwołują się przy tym do badań przeprowadzonych przed dziesięcioma laty w Holandii. Dały one bardzo podobny wynik (63%), jeśli idzie odsetek zmarłych niemowląt pozbawionych życia poprzez eutanazję (rozumianą również jako niepodjęcie i zaprzestanie terapii). Istotna różnica dotyczy jedynie odsetka dzieci pozbawianych życia farmakologicznie, który w Królestwie Niderlandów oscyluje wokół 1%.

Za rezultat taki odpowiada ustanowiony w 2004 r. tzw. protokół z Groningen. Określany wówczas jako bezprecedensowa, bestialska zgoda na mordowanie dzieci (którą de facto jest), dziś uważany bywa za zbyt restrykcyjny. Niemniej ustanowione w ramach protokołu wytyczne (nie ma on bowiem mocy obowiązującego prawa) odbiły się szerokim echem w środowisku medycznym nie tylko w Holandii, ale również np. w Wielkiej Brytanii i USA.

Zgodnie z protokołem, eutanazji można poddać niemowlę, które przeżyje bez intensywnej opieki medycznej, ale jakość jego życia będzie bardzo niska i związana z „nieznośnym, niemożliwym do złagodzenia cierpieniem”. Jeden z autorów dokumentu, dr Eduard Verhagen jako przykład schorzenia spełniającego to kryterium podawał pacjentów z najpoważniejszymi formami rozszczepu kręgosłupa. Dla odebrania dziecku życia poprzez eutanazję konieczna jest w takiej sytuacji zgoda obojga rodziców oraz konsultacja z nieprowadzącym wcześniej malucha lekarzem.

Zaznaczyć tu trzeba, że Holandia jest krajem o szczególnie długiej "tradycji" odbierania życia chorym i słabszym. Choć formalnie dopuściła ona eutanazję dopiero w roku 2002 r., to procedura ta jest publicznie praktykowana i de facto zdepenalizowana w tym kraju już od ok. roku 1973. Chęć poddania się uśmierceniu może wyrazić każda osoba powyżej 12 roku życia.

Czy kolejne kraje pójdą śladem Beneluksu?

Prawodawstwo wielu krajów świata zmierza w kierunku rozszerzania możliwości uśmiercania osób chorych czy po prostu pragnących śmierci. Od początku roku eutanazja legalna jest w Austrii, w chwili obecnej nad podobnym rozwiązaniem pracuje parlament Włoch. Szerokim echem odbiła się niedawna śmierć pierwszych nieterminalnych pacjentów w Kolumbii. W kontekście tym przypomnieć trzeba, że w kraju tym, w trybie pozaustawowym, eutanazja dzieci została uregulowana już w roku 2018 (Trybunał Konstytucyjny zezwolił na nią w r. 2014). Zaś w ubiegłym roku burzliwa debata nad pomysłem wdrożenia podobnego rozwiązania przetoczyła się przez parlament w Hiszpanii. Od co najmniej kilkunastu lat nad możliwością przeprowadzania procedury dyskutują także środowiska lekarskie w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych.

Z drugiej strony brytyjski parlament proceduje w tych dniach tzw. "prawo Charliego". Nawiązuje ono do historii zmarłego w 2017 r. Charliego Garda. Chłopiec ten cierpiał na rzadkie schorzenie genetyczne – zespół deplecji mitochondrialnego DNA. Jego rodzice znaleźli w Stanach Zjednoczonych klinikę gotową podjąć się terapii Charliego, zebrali na ten cel 1,3 mln funtów. Londyński szpital uznał jednak, że najlepsze dla chłopca będzie odłączenie go od aparatury podtrzymującej życie (sic!). Stanowisko to podtrzymał Sąd Najwyższy, w wyniku czego chłopiec został uśmiercony. Procedowane obecnie przepisy miałyby zapobiec tego rodzaju sytuacjom, umożliwiając rodzicom najciężej chorych dzieci poddanie ich terapii poza granicami kraju.

Historycznie, w najszerszym zakresie eutanazja dzieci funkcjonowała w nazistowskich Niemczech. W ramach akcji T4 w latach 1939-1944 hitlerowcy wymordowali ok. 200 tys. osób "niewartych życia"chorych psychicznie oraz niepełnosprawnych intelektualnie i fizycznie. W liczbie tej zawiera się co najmniej 5 tys. zabitych dzieci.

Na marginesie powyższego warto zauważyć, że wprowadzenie swobodnej możliwości uśmiercania dzieci stoi w wyraźnej sprzeczności z dotychczas obowiązującym trendem, w myśl którego niska śmiertelność noworodków i niemowląt stanowiła wyznacznik wysokiego rozwoju cywilizacyjnego państwa. Być może więc Belgia i Holandia postanowiły wkroczyć na ścieżkę cywilizacyjnego regresu. Oby inne państwa nie poszły ich śladem.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.