separateurCreated with Sketch.

„Zwykły” smutek, wypalenie czy depresja? Uważna rozmowa o istotnym problemie

EMOCJE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
– Bądźmy uważni na rodzinę, znajomych. To daje szansę na zduszenie depresji w zarodku albo skrócenie czasu leczenia – radzi Monika Kotlarek, psycholożka, autorka książki „Depresja, czyli gdy każdy oddech boli”.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Jak odróżnić depresję od wypalenia zawodowego? Jakie są objawy choroby i jak ją leczyć? Czy podczas pandemii staliśmy się na nią bardziej narażeni? Dlaczego nadal publiczne przyznawanie się do depresji bywa tematem tabu? Czy rodzice po depresji poporodowej są bardziej narażeni na wypalenie rodzicielskie i kiedy „to” już nie jest „tylko” wypalenie? Odpowiada Monika Kotlarek, psycholożka, autorka książki Depresja, czyli gdy każdy oddech boli.

Marta Brzezińska-Waleszczyk: Można spotkać się opinią, że depresja jest słowem nadużywanym, po które sięgamy, by opisać chandrę, obniżenie nastroju. Gdzie jest granica, jak rozpoznać, że to już nie jest „zwykły” smutek?

Monika Kotlarek: Mówienie o depresji stało się modne. W ramach romantyzacji choroby staliśmy się refleksyjni, melancholijni… A trzeba umieć odróżnić smutek, chandrę od depresji. Na chorobę wskazują poważne objawy trwające dłużej niż dwa tygodnie. Smutek przez kilka dni to nie depresja. Jeśli ten stan zaczyna poważnie utrudniać życie, trzeba zastanowić się nad wizytą u specjalisty.

Wypalenie zawodowe czy depresja

Dłużej niż dwa tygodnie możemy czuć się źle z powodu przykrego wydarzenia w pracy, rodzinnej awantury czy innej trudności. A nie zawsze to depresja.

Przyjrzyjmy się, co nam przeszkadza w codzienności. Ciężko wstać z łóżka? Mamy problemy z higieną osobistą, a prysznic jest jak wejście na Mount Everest? Nie możemy spać? Objadamy się albo w ogóle nie jemy? Spóźniamy się do pracy albo szkoły, w ogóle się tam nie pojawiamy? Warto się zastanowić, co jest przyczyną. Straciliśmy bliskiego i jesteśmy w żałobie? Wtedy to naturalne. Ale jeśli sytuacja trwa dłużej i utrudnia funkcjonowanie na co dzień, warto to skonsultować z psychiatrą czy wdrożyć leczenie.

Brak sił i motywacji do pracy może świadczyć o wypaleniu zawodowym. Jak to odróżnić?

W wypaleniu zawodowym mogą pojawić się stany depresyjne. Brak motywacji, chęci chodzenia do pracy, ciągłe przemęczenie. Objawy są podobne, ale wypalenie ma źródło np. w olbrzymim stresie w pracy, presji, nadmiarze obowiązków, toksycznej atmosferze. To są konkretne przyczyny.

Statystyki dotyczące zachorowań na depresję bywają niedoszacowane, bo chorzy, bojąc się stygmatyzacji, nie przyznają się do dolegliwości. Dlaczego to nadal wstyd?

Niedoszacowane, ale jeśli chodzi o zgłaszanie się o pomoc, jest lepiej. Trochę odczarowaliśmy chorobę, więcej się o niej mówi. Ale to nadal nie jest sto procent chorych zgłaszających się do lekarza. Najczęściej problem dotyczy młodzieży, u której objawy są bagatelizowane, zrzucane na karb dojrzewania. Nadal o depresji nie mówią mężczyźni, bo bycie facetem z problemami postrzega się jako mało męskie. „Lepiej” się męczyć niż prosić o pomoc.

Polacy są depresyjni?  

Polacy na tle innych krajów są szczególnie depresyjnym narodem? Mamy tu jakieś predyspozycje?

Z raportów wynika, że najwięcej depresji pojawia się w krajach, gdzie… jest mało słońca. Albo tam, gdzie jest trudna sytuacja ekonomiczna. Depresja jest chorobą demokratyczną, więc nie wiem, czy jesteśmy szczególnie narażeni.

Co pokazała nam pandemia? Bardziej sprzyja chorowaniu? A może odwrotnie, bo np. w końcu możemy pracować z domu?

Pandemia przyniosła mnóstwo komplikacji. Zostaliśmy odizolowani od ludzi, a samotność sprzyja depresji. Trudności pojawiły się u dzieci, bo zdalne nauczanie, brak kontaktu z rówieśnikami. Ludzie stracili pracę, zarobki zmniejszyły się nawet o siedemdziesiąt procent. A wciąż mamy kredyty do spłacenia, opłaty za mieszkanie, inflację. Rośnie przemoc domowa, bo ludzie widzą się dwadzieścia cztery godziny na dobę, nie mają dokąd uciec. To sprzyja depresji, próbom samobójczym.

Depresja podczas pandemii

Wydawać się mogło, że skoro wreszcie spędzamy ze sobą więcej czasu, to super. Dlaczego jednak lockdowny bywają problemem? Wcześniej byliśmy z bliskimi zasadniczo w weekendy, a tu siedem dni w tygodniu i coś zgrzyta. Krzyczymy, nie mamy cierpliwości…

Nie umiemy rozładowywać emocji, rozmawiać. Nie mamy pomysłu, jak spędzać razem czas. Rodzice wychodzili do pracy, dzieci do szkoły, wracali pod wieczór, wspólny posiłek, lekcje i dobranoc. Nie trzeba było się angażować, zastanawiać nad tym, co wspólnie zrobić. Teraz, gdy coś się dzieje, nie mamy jak odreagować, wyjść do przyjaciół, do restauracji, bo są obostrzenia. Jeśli przez kilkanaście lat żyliśmy nie tyle ze sobą, co obok siebie, to okazuje się, że nie ma czego się chwycić.

Jak sobie radzić, kiedy potrzeba odpocząć od najbliższych, pobyć z samym sobą, a nie ma jak?

Radziłabym poszukać pasji. Czegoś, co sprawia frajdę. Pograć w planszówki, pojechać na rowery do lasu. Zrobić coś miłego razem albo samemu wybrać się na spacer. Spotkać z przyjaciółmi, by mieć bufor bezpieczeństwa. Choćby online. Skupienie się od czasu do czasu na sobie samym nie jest egoistyczne!

Pandemia sprzyja depresji dzieci. Wcześniej mieliśmy świadomość problemu u nastolatków, ale u najmłodszych to nowość. Jak rozpoznać depresję u malucha?

Objawy są podobne jak u dorosłych, z tym że dzieciaki nie umieją powiedzieć, że coś się dzieje. Trzeba je obserwować. Czy dziecko przestaje bawić się ulubionymi zabawkami? Zamyka się w pokoju? Jest skulone? Mało mówi? Ma problemy ze snem? Nie chce jeść? Lepiej iść do lekarza i dowiedzieć się, że jest w porządku, niż coś przegapić.

Brak ochoty na cokolwiek

Dlaczego trudno przyznawać się do depresji? Zgrywamy twardzieli, którzy sobie poradzą.

Wciąż pokutuje przekonanie, że jeśli mamy złamaną nogę, chore serce, idziemy do lekarza i to jest OK. Problem pojawia się, gdy szwankuje głowa. Bo to nasze myśli, uczucia, MY. Za wstydliwą uchodzi nieumiejętność zapanowania nad tym. Choroby psychiczne, nie tylko depresja, postrzegane są jako słabość, wina chorego. „Lepiej” zacisnąć zęby i udawać, że nic się nie dzieje. A to może się kończy tragicznie, bo depresja jest chorobą śmiertelną.

Próbujemy różnych metod, uprawiamy sporty, szukamy pasji. Kiedy to nie wystarcza?

Gdy pomimo wszystko nadal źle się czujemy. Poszukiwania, eksperymenty są dobrym kierunkiem, ale jeśli nie działają, czas na wizytę u lekarza.

Jakie procesy zachodzą w organizmie podczas depresji?

Depresja „wychodzi” z ciała. Jesteśmy zgarbieni? Chronicznie zmęczeni? Nie możemy spać? Mamy problemy z higieną osobistą? Bardzo chudniemy albo tyjemy, bo zajadamy smutki i złe emocje? Wypadają włosy? Często wraz z depresją pojawiają się rozmaite bóle. Organizm odreagowuje. Zwracałabym uwagę na ciągłe przemęczenie, bez względu ile spaliśmy. Problemy z koncentracją, pamięcią. Brak ochoty na cokolwiek.

Z depresją można walczyć

Co oznacza życie z depresją? Da się z niej wyleczyć, powiedzieć, że to już za mną?

Zdania są podzielone. Kierowałabym się ku opinii, że choroba może być w remisji przez wiele lat. Zwracajmy uwagę, czy ponownie wpadamy w spiralę izolacji, smutku, przemęczenia. Depresję można raczej zaleczyć niż wyleczyć. Może być w remisji do końca życia. Ale to nie znaczy, że wyleczymy się, a ona na pewno wróci. Tego nie da się przewidzieć.

Jak wspomóc terapię, a czego należy się wystrzegać, by nie pogorszyć stanu zdrowia?

Zacząć od psychiatry, który postawi odpowiednią diagnozę. Jeśli to za nami, dostajemy leki. Przyjmujemy je regularnie. Powinny zacząć działać po około czterech-sześciu tygodniach. Jeśli tak nie jest, idziemy po zmianę leków lub dawkowania. Może to być czasochłonne, obciążające. Dalsze leczenie to najczęściej psychoterapia. Trzeba wykonywać te ćwiczenia, mówić terapeucie o wszystkim, co sprawia problem. Dbać o siebie podstawowo: odpowiednia dieta, witaminy, mikroelementy. Spróbować trochę ruchu, choćby przez krótki spacer. Oderwać myśli, czymś zająć.

Coraz więcej mówimy o depresji w mediach, przyznają się do niej celebryci. To oswaja z tematem?

Jeśli mówią o swoim doświadczeniu to tak, ale jeśli zaczynają doradzać, jak inni mają się z depresji leczyć, to niekoniecznie. Jedna z celebrytek zalecała jedzenie makaronu, ktoś inny ziemniaków, jeszcze ktoś polecał specjalne okulary. To zwykłe naciągactwo. Jeśli ktoś dzieli się doświadczeniem, trudnościami, to chory czuje, że nie jest sam. Choroba dotyczy też tych na świeczniku i można z nią walczyć.

Wypalenie rodzicielskie

Więcej mówimy też o depresji poporodowej i wypaleniu rodzicielskim. Czy z jednego można gładko przejść w drugie? Czy jednak wypalenie nie musi być konsekwencją depresji po porodzie?

Nie musi! Najczęściej wypalenie pojawia się po jakimś czasie. Depresja poporodowa też nie musi nastąpić tuż po porodzie. Dobrze jest obserwować się wzajemnie. Opieka nad maluchem jest trudna, to duże wyzwanie. Ale nie zawsze musi dojść do wypalenia.

Kiedy rozmawiam z rodzicami, czasem mam wrażenie, że wszyscy jesteśmy wypaleni albo mamy stany depresyjne. Non stop w niedoczasie, pod presją obowiązków. Niewyspani, bo jedno dziecko chore, drugie na kwarantannie. Mówiłyśmy o dwóch tygodniach, niektórzy rodzice ironizują, że stany depresyjne doskwierają im, aż dziecko dorośnie.

Rodzice, zwłaszcza mamy, są zalewani hormonami. One ułatwiają mobilizację. W codzienności byłabym uważna. To nie jest tak, że depresja czy wypalenie musi wystąpić u każdego. Ale wszyscy rodzice mają trudności. Jeśli obowiązki przez długi czas sprawiają kłopot, nie chcemy opiekować się dzieckiem, marzymy, by uciec albo zasnąć i mieć święty spokój, warto zastanowić się nad wygospodarowaniem przestrzeni na odpoczynek. A jeśli to nie pomaga, to warto pójść do specjalisty.

Te trudności sprzyjają podnoszeniu głosu, a potem wpadaniu w poczucie winy. Tu trzeba być czujnym?

Każdemu zdarza się krzyknąć, stracić cierpliwość, wpaść we frustrację. To normalne, jeśli nie powtarza się notorycznie. Jeśli jednak zaczynamy regularnie wyżywać się na dziecku, krzyczeć, tłuc talerze, to znaczy, że potrzebujemy odreagować emocje. Albo znajdziemy coś sami, albo trzeba pogadać z terapeutą, by znaleźć zdrowy i bezpieczny sposób dla wszystkich.

Bądźmy uważni na rodzinę, znajomych!

Jesteśmy wykończeni, reagujemy emocjonalnie. Zrelaksujemy się, więc idziemy z dzieckiem na spacer, lody. Potem znowu stres, presja, więc podnoszenie głosu. Jak przerwać to błędne koło?

Stawiałabym na terapię. Jeśli drobiazgi wyprowadzają nas z równowagi, to sygnał, że coś się dzieje. W poczuciu winy wynagradzamy dziecku, a potem problem i znowu krzyczymy. Tu jest coś głębiej do przepracowania.

Da się jakoś optymistycznie zakończyć naszą depresyjną rozmowę?

Optymistyczne jest to, że stajemy się bardziej uważni, empatyczni. Uczymy się słuchać, być blisko z innymi. Bądźmy uważni na rodzinę, znajomych. To daje szansę na zduszenie depresji w zarodku albo skrócenie czasu leczenia.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.