separateurCreated with Sketch.

Teresa z Lisieux miała 14 lat, gdy stoczyła niezwykłą bitwę o duszę mordercy. Jak modlić się za zbrodniarza?

SAINT THERESE OF LISIEUX
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Agnieszka Bugała - publikacja 10.03.22, aktualizacja 22.03.2024
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Chciałam za wszelką cenę nie dopuścić do tego, by poszedł do piekła” – pisała św. Teresa. Uratować brata czy siostrę przed piekłem to więcej, niż nakarmić go i ubrać.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus mówiła, że jej pierwsza bitwa o uratowanie człowieka od piekła była jedną z najważniejszych w życiu. Powtarzała, że ratowanie dusz przed piekłem – dusz przestępców, oprawców, ludzi siejących terror – należy do najtrudniejszych, ale koniecznych zadań dla ludzi kochających Boga! Uratować brata czy siostrę przed piekłem to więcej, niż nakarmić go i ubrać.

Straszna zbrodnia

Była chłodna, normandzka wiosna w Lisieux. Rankiem 19 marca 1887 r. Ludwik Martin, miejscowy zegarmistrz, czytał paryski dziennik „La Croix”, który codziennie sprzedawano na ulicy za pięć centymów. Gazetka miała w górnej winiecie obraz Chrystusa i pozwalała mieszkańcom prowincji być na bieżąco ze sprawami stolicy.

W tym dniu z czterech linijek zamieszczonych na pierwszej stronie Ludwik dowiedział się, że przy ulicy Montaigne 17 w Paryżu popełniono straszną zbrodnię – dwóm kobietom i dziewczynce poderżnięto gardła.

W kolejnych dniach dziennik podaje nowe szczegóły morderstwa. Jedna z kobiet była ekskluzywną kurtyzaną, druga jej pokojówką, a dziewczynka, zaledwie jedenastoletnia, była córką tej ostatniej. Sprawą żyje cała Francja, ujęcie mordercy śledzą wszystkie gazety.

Gdy dwa dni po pogrzebie ofiar w Marsylii zostaje aresztowany Henri Pranzini, wszyscy oddychają z ulgą.

Morderca: Henri Pranzini

Jednak mimo że przy oskarżonym znajdują klejnoty należące do zamordowanej kurtyzany, Pranzini zaprzecza, że jest sprawcą zbrodni. Przewieziony do paryskiego więzienia czeka na proces, a jego losy znów śledzi cała Francja.

Dziennikarzom udaje się ustalić, że oskarżony urodził się w Aleksandrii, ma 31 lat i włoskich rodziców. Zna osiem języków obcych i od czasu zatrudnienia w poczcie egipskiej podróżuje na statkach pocztowych.

Nie próżnuje. Uwodzi kobiety – te najbogatsze – i okrada. Lubi hazard i wykorzystuje fakt, że może się podobać. Ceni sobie wystawne życie, a na zachcianki zarabia malwersacjami i kradzieżami. Mieszka w luksusowych hotelach, udaje światowca i… doktora Pranziniego.

Doradca sądu opisuje go tak: „Bywalec szulerni, okazyjny pederasta, recydywista, włamywacz, morderca kobiet”. Co może łączyć go z Teresą Martin?

Ojciec opowiada córkom o zbrodni

Z zachowanych świadectw i informacji na temat rodziny Martin wiemy, że Ludwik nie pozwalał córkom na czytanie gazet. Również opatrzone wizerunkiem Chrystusa paryskie „La Croix” było w domu w Buissonnets lekturą zakazaną.

Jednak wstrząsająca historia, którą przez kilka miesięcy żyła cała Francja, skłoniła ojca do rozmowy z córkami. Opowieść kryminalna łącząca kradzieże, morderstwo i prostytucję nie była pewnie łatwą dla Ludwika, a jednak się jej podjął.

Według świadectwa Celiny zrobił to po to, aby dziewczęta myślały o innych, o dramacie ich życia, które bez Boga skazane jest na ciemność. A kto wie, czy nie na ciemność wieczną?

Skazany na śmierć

Proces oskarżonego odbywał się od 9 do 13 lipca, w zatłoczonej, dusznej sali paryskiego sądu. Pranzini – wychudzony, ale skromny i łagodny – nie przyznawał się do winy. Do samego końca żądał albo kary śmierci, albo wolności.

Z dumnie podniesioną głową patrzył w oczy przysięgłym. Nie wykazywał żadnej skruchy. Sprawiał wrażenie człowieka pozbawionego uczuć, bezwzględnego. Zło, którego się dopuścił, nie robiło na nim żadnego wrażenia…

Po dwóch godzinach obrad przysięgli, jednogłośnie, skazali go na śmierć, a gazety nazwały potworem, łajdakiem i wskazywały, że miejsce takich, jak on jest tylko w piekle, że sprawiedliwość domaga się, by tam trafił.

Tereska podejmuje decyzję

Teresa Martin ma czternaście lat, gdy słyszy o historii Pranziniego. Gazet z Lisieux i paryskiego „La Croix” nie czyta, ale opowieść ojca dociera też do niej, najmłodszej z córek. I trafia prosto do jej serca.

Wie, co zrobił. Rozumie skalę przestępstwa, potrzebę ukarania go, a jednak skupia się na zupełnie innym aspekcie życia mordercy, niż wyrok śmierci, który ma być wykonany 31 sierpnia.

Chciałam za wszelką cenę nie dopuścić do tego, by poszedł do piekła” – pisze w Dziejach duszy i zaczyna działać, wykorzystując w tym celu wszystkie dostępne jej środki.

Walka z mocami ciemności

„Mając świadomość, że sama z siebie nic nie mogę, ofiarowałam dobremu Bogu wszelkie nieskończone zasługi naszego Pana, skarby Kościoła świętego, wreszcie poprosiłam Celinę, by zamówiła mszę św. w moich intencjach, sama bowiem nie śmiałam tego uczynić w obawie, aby nie być zmuszoną do przyznania się, że to za Pranziniego, wielkiego zbrodniarza.

Także i Celinie nie chciałam o tym mówić, ale ona tak czule i tak natarczywie mnie pytała, że powierzyłam jej moją tajemnicę; nie tylko mnie nie wyśmiała, ale jeszcze obiecała pomóc mi w nawróceniu mego grzesznika, co też przyjęłam z wdzięcznością, chciałam bowiem, by wszystkie stworzenia zjednoczyły się ze mną w celu uzyskania łaski dla winnego” – pisze Teresa.

Jej walka o uratowanie Pranziniego jest walką z mocami ciemności. Od lipca aż do końca sierpnia Teresa nieustannie modli się, składa w ofierze wszystko, co wydaje jej się godne ofiary. A nade wszystko – wiedząc, że sama niczego nie ma – składa w darze skarby Jezusowej Męki, w Krwi Jezusa szuka ratunku przed piekłem.

Wie, że to nie popełnione morderstwa, ale pycha Pranziniego skazuje go na piekło. Bóg może wybaczyć wszystko, ale potrzeba najmniejszego choćby wysiłku, by spojrzeć w Jego stronę i uznać swoją winę. Czy Pranzini to zrobi? Czy ocali duszę? Teresa czeka.

Pranzini całuje krzyż

Mijają dni, morderca złożył pismo o kasację wyroku, a to dawało jasny sygnał, że nie widzi swojej winy. Mimo to Teresa nie przestaje się modlić.

„W głębi serca czułam pewność, że moje pragnienia będą zaspokojone, niemniej, chcąc na przyszłość dodać sobie odwagi do modlitwy za grzeszników, mówiłam dobremu Bogu, że ufając niezłomnie nieskończonemu miłosierdziu Jezusa, jestem najzupełniej pewna, iż przebaczy biednemu nieszczęśnikowi Pranziniemu i wierzyć w to będę nawet wtedy, gdyby nie wyspowiadał się i nie okazał żadnego znaku skruchy, jednak o ten znak proszę, proszę jedynie dla zwykłej mojej pociechy...” – pisała po latach.

Egzekucję Pranziniego wyznaczono na 31 sierpnia, w środę, o piątej rano – miał zostać publicznie ścięty. Na placu egzekucji zgromadziło się ok. 30 tys. ludzi. W gazetach pisano, że wszyscy chcieli zobaczyć, jak morderca idzie do piekła.

Jednak ci sami dziennikarze napisali też, że gdy dumny Pranzini wchodził na szafot, nagle zatrzymał się i zawołał księdza, który towarzyszył więźniom od więzienia do miejsca wyroku. Ksiądz Faure podszedł, a skazany zawołał: „Księże kapelanie, daj mi krucyfiks!”. Kapłan podszedł szybko, wyciągnął ręce z krzyżem i był świadkiem tego, jak Pranzini ucałował pasyjkę aż dwa razy…

Radość z nawrócenia grzesznika

Teresa czyta relację z egzekucji 1 września 1887 r. W Buissonnets, mimo zakazu taty, sięga po „La Croix”. Odnajduje tam opis całego zdarzenia i te najważniejsze słowa: poprosił kapelana o krucyfiks. "Pocałował go dwa razy. A kiedy spadło ostrze, kiedy jeden z pomocników chwycił za ucho obciętą głowę, powiedzieliśmy sobie, że jeśli ludzka sprawiedliwość została zaspokojona, być może ten ostatni pocałunek zaspokoił również sprawiedliwość boską, która domaga się przede wszystkim skruchy”.

Osiem lat później, już jako karmelitanka, siostra Teresa od Dzieciątka Jezus napisze: „Moja modlitwa została wysłuchana dosłownie! Mimo że Tatuś zabronił nam czytania jakichkolwiek dzienników, nie uważałam za nieposłuszeństwo czytanie fragmentów dotyczących Pranziniego.

Nazajutrz po jego egzekucji wpadł mi w ręce dziennik: „La Croix”. Otworzyłam go pośpiesznie i co zobaczyłam... Ach! Łzy zdradziły moje wzruszenie i byłam zmuszona pójść się ukryć... Pranzini bez spowiedzi wstąpił na szafot i gotował się do włożenia głowy w ponury otwór, gdy nagle, poruszony niespodziewanym natchnieniem, obrócił się, chwycił krucyfiks podany mu przez kapłana i trzykroć ucałował jego święte rany!...

Potem jego dusza poszła przyjąć miłosierny wyrok Tego, który zapewniał, że w niebie będzie większa radość z jednego grzesznika czyniącego pokutę, aniżeli z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy pokuty nie potrzebują!...”.

Artykuł powstał na podstawie:
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, „Dzieje duszy”
Guy Gaucher OCD, „Święta Teresa od Dzieciątka Jezus. Biografia”
www.catholicworldreport.com/2021/10/01/the-killer-and-the-saint-pranzini-and-therese/

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!