separateurCreated with Sketch.

Jak przygotować dom na przyjęcie uchodźców? I dlaczego dzieci bawią się w… wojnę? Rozmowa z psychologiem

Uchodźcy z Ukrainy
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jarosław Kumor - 15.03.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Czy należy pytać uchodźców o wojnę? Czym jest zespół stresu pourazowego? Jak uchronić się przed pomocowym wypaleniem? I czego potrzebują teraz dzieci? Rozmowa z Anną Krawczyk, psychologiem rodzinnym i dziecięcym, która przyjęła do swojego domu gości z Ukrainy.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Jarosław Kumor: Jak przygotowaliście swój dom na przyjęcie uchodźców?

Anna Krawczyk: Przede wszystkim mieliśmy możliwość przeznaczenia oddzielnego zamkniętego pokoju dla gości. To jest ważny warunek dla osób, które zostają na dłużej. To pomaga poczuć się bezpiecznie i gwarantuje pewną sferę prywatności.

W sumie zdecydowaliśmy się przyjąć 5 osób. Trzy z nich pojechały już dalej, a w tej chwili przebywają u nas Ola i Elizabeth – matka i córka (a także ich trzy koty). Oddaliśmy im naszą sypialnię i mój gabinet. Warunkiem było niezabieranie przestrzeni naszym dzieciom. Uważamy, że jako osoby dorosłe to my powinniśmy ponieść konsekwencje tej decyzji.

Wiedziałaś, jak zachować się przy pierwszym kontakcie?

Z mojego punktu widzenia jako psychologa najważniejsze było zadziałanie zgodnie z zasadami interwencji kryzysowej, czyli zaspokojenie potrzeb "na teraz" – czy są najedzeni, napojeni, zmęczeni, czy np. potrzeba jakichś leków. W przypadku dziewczyn – one przyjechały do nas o 2.30 w nocy, więc tym bardziej inne sprawy mogły poczekać do następnego dnia. Dziewczyny dostały wyposażoną kosmetyczkę, która była już wcześniej przygotowana, ręcznik i pościel. Pokazałam, gdzie jest łazienka i kuchnia i powiedziałam, że jeżeli potrzebują, to teraz mogą odpocząć.

Zaskoczeniem były zwierzęta. My nie mieliśmy do tej pory żadnych, więc tutaj nieoceniona okazała się sąsiedzka pomoc. Kuweta, żwirek i karma były zorganizowane w ciągu godziny.

Nasi goście – uchodźcy z Ukrainy

Wasza codzienność przeszła rewolucję?

Poza zwolnieniem dwóch pokoi, na pewno zmieniły się poranki. Staramy się, żeby dzieci cichutko się szykowały. Wytłumaczyliśmy im, że goście wstają później, więc staramy się uszanować dla nich tę poranną ciszę. Poza tym nie widzę takich obszarów, które wymagałyby rewolucji.

Chcielibyście pomóc swoim gościom jakoś odnaleźć się w społeczeństwie? 

Nie myślimy o tym teraz. Zależy mi, żeby Ola i Liza w swoim tempie doszły do siebie. To nie jest czas na szukanie pracy, szkoły, odrywanie dziecka od matki. To jest czas na ochłonięcie i przemyślenie co dalej, zbudowanie ponownego poczucia bezpieczeństwa.

W przypadku uchodźców istnieje duże prawdopodobieństwo wystąpienia zespołu stresu pourazowego (w skrócie: PTSD, Posttraumatic Stress Disorder). Mieliście informację, czy osoby, które do was przyjadą, zmagają się z takim problemem?

PTSD nie objawia się w momencie, kiedy zadzieje się sytuacja trudna, tylko po czasie i nie w każdym przypadku. Jest to więc sprawa bardzo niejednoznaczna. Najważniejsza jest opieka zaraz po wystąpieniu kryzysu, czyli wspomniana interwencja kryzysowa, oraz dalsze zapewnienie poczucia bezpieczeństwa, spokoju. W ten sposób można zapobiec wywołaniu albo negatywnym skutkom zespołu stresu pourazowego.

Czyli liczysz się z tym, że u twoich gości może się pojawić PTSD?

Tak jest. Zwłaszcza, że Ola i Liza przyjechały z Charkowa, czyli miały do przemierzenia całą Ukrainę. Dwukrotnie próbowały wyjechać pociągiem, spały w piwnicy, marzły, dbały w tym wszystkim o siebie i koty, bo kotka okociła się miesiąc przed wybuchem wojny, więc te maleństwa wymagały szczególnej opieki. Możemy to łatwo bagatelizować, ale dla nich jest to ważne. Dziewczyny biegały między schronem, a swoim mieszkaniem, słyszały bombardowania, widziały rosyjskie i ukraińskie czołgi pod swoimi oknami.

Uchodźcy wojenni. Ostrożność ponad wszystko

Sami pytaliście o te rzeczy?

Nie. To dziewczyny zaczęły w pewnym momencie opowiadać. Warto tu podkreślić jedną zasadniczą sprawę: jeśli osoba bez przygotowania zacznie pytać o takie traumatyczne wydarzenia, to sytuacja może diametralnie ulec pogorszeniu i może doprowadzić do załamania. To jest bardzo drażliwy temat, zwłaszcza, że ci ludzie przeżyli coś, czego my nie przeżyliśmy, więc nie możemy odnieść się do własnych doświadczeń, co zdecydowanie ułatwiłoby rozmowę.

Wiemy więc, czego na pewno nie robić. Wiemy też, co robić na samym początku – zgodnie z zasadami interwencji kryzysowej. A jak rozpoznać osobę z PTSD i jak się zachować wobec niej?

To mogą być osoby, które nie potrafią przestać płakać albo siedzą, kiwają się przód-tył i wydają się odcięte od rzeczywistości. Z drugiej strony PTSD może się objawiać wyparciem – oderwaniem od realiów na zasadzie: żyję, jakby nic strasznego się nie stało. Tych objawów jest kilkanaście. Występują w różnym natężeniu, pojawiają się w różnym czasie, a część z nich może się nie pojawić. Wyznacznikiem jest zmiana. Jeżeli ktoś nagle zachowuje się inaczej, to już powinno być lampką ostrzegawczą i wystarczającym powodem, żeby dowiedzieć się, jak możemy pomóc.

A jak pomóc? W tym momencie działa bardzo wiele – nawet telefonicznych – bezpłatnych porad psychologicznych w języku ukraińskim i rosyjskim, więc warto nimi się wspomóc. Jeżeli dana osoba nie będzie chciała skorzystać z pomocy, to my, jako osoby goszczące, możemy dowiedzieć się od specjalisty, co na teraz możemy zrobić.

Nie działać spontanicznie

A jak się zabezpieczyć przed tzw. pomocowym wypaleniem?

Nie podejmować pochopnych decyzji. Myślę, że jeśli ktoś decyduje się na przyjęcie kogoś do domu i liczy się z dłuższym pobytem, to powinien mieć w głowie, że to nie musi być kwestia tygodni, a mogą to być miesiące. Jeżeli chcemy przyjąć osobę np. na miesiąc, trzeba o tym poinformować odpowiednie służby, żeby z wyprzedzeniem można było znaleźć inne miejsce.

My, Polacy, jesteśmy świetni w zrywach i oddolnym działaniu, ale musimy uważać, żeby ten impuls za chwilę nie odbił się nam czkawką. To ma ogromne znaczenie przy przyjmowaniu ludzi do domu. To nie może być spontaniczna decyzja. Podejmujmy ją w zgodzie z samym sobą i oczywiście w zgodzie z innymi domownikami. Jeżeli mamy wątpliwości, polecam przy nich zostać i nie podejmować decyzji w oderwaniu od nich. Pamiętajmy też, że przyjęcie kogoś pod swój dach to niejedyna pomoc, jakiej można udzielić.

Dzieci a wojna

Jak zachowywać się w stosunku do dzieci, zwłaszcza tych młodszych, które przybywają do Polski?

Starajmy się zapewnić im warunki najbardziej zbliżone do tych, które miały w domu. Jeśli dzieci są małe, to przyda się dużo zabawek i możliwość beztroskiej zabawy, która jest prawem każdego dziecka. Jeśli dzieci są starsze, szkolne lub nastolatki, to jeśli chcą, można zapewnić spotkania z rówieśnikami z Ukrainy, żeby mogły w razie potrzeby wymienić się przeżyciami.

Spójrzmy jeszcze na koniec w stronę własnych dzieci. Jaką postawę przyjmować wobec nich w obliczu sytuacji za wschodnią granicą i wszechobecnego tematu wojny?

Nie ściemniać i nie udawać, że nic się nie dzieje – to jest najgorsze, co można zrobić. Dzieci doskonale wyczuwają napięcie i potrzebują właściwej dla ich wieku szczerości. U najmłodszych dzieci dużo lęków będzie widocznych w zabawie. Wśród pacjentów mam dzieci żołnierzy, którzy stacjonowali pod granicą z Białorusią w czasie ostatniego kryzysu, a teraz służą na granicy z Ukrainą. One przychodzą do gabinetu, biorą militarne zabawki i bawią się w wojnę. Nie nazywają tego Rosją czy Ukrainą, tatą, wojskiem, ale przeżywają to na swój sposób i trzeba im na to pozwolić.

Pozwolić na zabawę w wojnę w tych dniach… Dla wielu rodziców pewnie nie do pomyślenia. 

Moje dzieci bawią się w wojnę, kiedy np. idziemy do lasu. Biorą patyki i strzelają do siebie. Mówię im, że wojna nie jest zabawą, bo w prawdziwej wojnie giną ludzie. Podkreślam to, żeby miały zdrowy ogląd. Natomiast kiedy mój najstarszy syn zapytał, o co chodzi z tą wojną i czy ona się pojawi u nas, powiedziałam, że jest bardzo niewielkie prawdopodobieństwo takiej sytuacji, ale nie powiedziałem mu, że na pewno nie, bo tego nie wiem. To było szczere i pokazało mojemu synowi, że może mi zaufać, a przez to poczuł się bezpieczniej.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!