separateurCreated with Sketch.

Spowiedź jest sakramentem uzdrowienia. To o wiele więcej niż „pozbycie się” grzechów

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Michał Lubowicki - publikacja 10.04.22, aktualizacja 27.05.2024
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Sakrament pokuty i pojednania nie polega w pierwszym rzędzie na „rozliczeniu się” z grzechów, ale ma być terapią oddziałującą na całokształt mojej egzystencji. Chodzi w nim nie tylko o „długi” w postaci grzechów.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Zdrowie duchowe, jakie odzyskujemy w sakramencie pokuty i pojednania, nie polega jedynie na pozbyciu się grzechu, ale jego istotą jest uzdolnienie do czynienia i pomnażania dobra.

Sakramenty służące życiu

Przez chrzest, bierzmowanie i Eucharystię otrzymujemy w Chrystusie nowe życie dzieci Bożych. Ponieważ jednak prowadzimy życie poddane pokusie do złego, cierpieniu, chorobom i śmierci, to owo nowe życie dzieci Bożych niejednokrotnie ulega w nas osłabieniu lub wręcz tracimy je z powodu popełnianych grzechów (por. KKK 1420).

Dlatego też Chrystus dał Kościołowi również dwa sakramenty uzdrowienia: sakrament pokuty i pojednania oraz namaszczenia chorych. Poprzez nie Kościół z woli samego Jezusa kontynuuje Jego dzieło uzdrawiania i zbawiania człowieka (por. KKK 1421).

Z faktu, że sakrament pokuty i pojednania nazywa się sakramentem uzdrowienia wynika kilka ważnych wniosków, które być może znamy, ale które niewątpliwie warto sobie od czasu do czasu przypomnieć.

Nie formalność, a proces w organizmie

Skoro pokutę i pojednanie Kościół widzi przede wszystkim jako sakrament uzdrowienia, to znaczy, że przede wszystkim chodzi w nim o pewien proces zachodzący w duchowym organizmie człowieka, a nie o działanie o charakterze formalno-prawnym.

Sakrament pokuty i pojednania nie polega więc w pierwszym rzędzie na „rozliczeniu się” z grzechów, ale ma być terapią oddziałującą na całokształt mojej egzystencji. Idzie w nim nie tyle o „długi” w postaci grzechów, pojmowanych i przedstawianych jako „suche fakty”, ale o mój duchowy dobrostan (w najlepszym i najgłębszym sensie tego słowa).

Zdrowie – stan normalny

Pojmowanie sakramentu pokuty i pojednania jako procesu uzdrowienia implikuje także pewien istotny wniosek odnośnie do samego człowieka. Uzdrowienie/uzdrawianie to proces przywracania zdrowia, a więc stanu właściwego, pożądanego, normalnego.

To oznacza, że stanem normalnym człowieka jest życie nieskażone grzechem. Grzech nie należy do naszej natury. Owszem, mamy do niego skłonność z powodu duchowej „prainfekcji” zwanej grzechem pierworodnym, ale nie jest on częścią nas.

Człowiek – taki przynajmniej, jakim widzi i rozumie go Kościół wierny objawieniu biblijnemu – w samym rdzeniu swojej istoty nie jest dualistyczny: dobry i zły jednocześnie. Jest dobry. Zło, grzech atakują go niejako „od zewnątrz” – w tym znaczeniu, że nie są pierwotną prawdą o nim.

Owszem, nieraz „wżerają” się głęboko w jego strukturę psycho-fizyczno-duchową. Na tyle głęboko, że sam Jezus mówi w Ewangelii o złu, które pochodzi „z serca ludzkiego”, „z wnętrza” (Mk 7,14-23).

Każde zło jest do pokonania

Trzeba jednak pamiętać o kontekście, w jakim padły te słowa Zbawiciela. A był to kontekst sporu o znaczenie rytualnej czystości, w którym Jezus podkreślał wagę wolnej woli i decyzji, poprzez które dokonuje się swoista interioryzacja zła przez człowieka. Interioryzacja ta jest jednak wtórna wobec pierwotnej natury człowieka jako istoty dobrej, bo chcianej i powołanej do istnienia przez Stwórcę.

Grzech jest więc zawsze naruszeniem owego stanu właściwego człowiekowi stworzonemu przez Boga. Naddatkiem, mutacją lub wyłomem uczynionym w jego pierwotnej naturze. Choć brzmi to wszystko może dość abstrakcyjnie, to jednak pociąga za sobą ważne konsekwencje.

Jedną z istotniejszych jest niewątpliwie stwierdzenie, że z chrześcijańskiego punktu widzenia nie do obronienia jest idea, wedle której człowiek miałby być poddany nieprzezwyciężalnej determinacji do zła. A to oznacza, że każde zło i grzech, jakich w sobie doświadczamy, są możliwe do pokonania z pomocą łaski pochodzącej od Stwórcy naszej natury, który stworzył nas i pragnie jako całkowicie dobrych.

Zdrowie to coś więcej niż brak choroby

Jeśli mówimy o sakramencie pokuty i pojednania jako o uzdrowieniu, to warto zauważyć i podkreślić jeszcze jedno: ów pożądany i właściwy stan naszego duchowego organizmu – zdrowie – to coś więcej niż brak choroby.

Na poziomie fizycznym i psychicznym zdrowie oznacza sprawność organizmu, jego zdolność do działania, a zatem także uzdolnienie do realizowania celów, pokonywania trudności, osiągania kolejnych dóbr. Tak samo zdrowie duchowe, jakie odzyskujemy w sakramencie pokuty i pojednania, nie polega jedynie na pozbyciu się grzechu, ale jego istotą jest uzdolnienie do czynienia i pomnażania dobra.

To dlatego można powiedzieć, że w spowiedzi najważniejsze jest nie to, co dzieje się w trakcie jej trwania (choć ów proces oczyszczenia i przebaczenia szczerze wyznanych grzechów jest przecież istotny), ale to, co wydarzy się po niej – dobro, do którego zostajemy na nowo uzdolnieni w sakramencie i które dzięki temu spróbujemy realizować.

Duchowa profilaktyka

Kontynuując analogię z uzdrowieniem i zdrowiem fizycznym, trzeba też podkreślić rolę profilaktyki. Zasada mówiąca, że „lepiej zapobiegać niż leczyć” sprawdza się i tutaj. Na tę duchową profilaktykę składają się:

  1.  Zdrowe duchowe nawyki: regularna modlitwa, uczestnictwo w sakramentach, kontakt ze Słowem Bożym, różne formy ascezy i postu, stałe praktykowanie miłosierdzia.
  2. Unikanie ekspozycji na czynniki niosące zagrożenie, czyli tzw. unikanie okazji do grzechu – sytuacji, co do których (dzięki zdrowemu rozsądkowi i doświadczeniu) możemy się spodziewać, że łatwiej nam będzie w nich popełnić grzech.
  3. Badania i zabiegi kontrolno-profilaktyczne: regularny, uczciwy rachunek sumienia; praca nad symptomami chorobowymi, czyli nad wadami; regularna spowiedź, w której – jak już powiedzieliśmy – nie tylko zyskujemy odpuszczenie grzechów, ale i „zastrzyk” łaski uzdalniającej nas do dobra.

Nie tylko grzechy

Podobnie jak do lekarza przychodzimy nie tylko oczywistymi objawami choroby, ale także z niepokojącymi nas symptomami i problemami, które po prostu utrudniają nam poprawne funkcjonowanie, tak też i w sakramencie pokuty i pojednania jest na nie miejsce.

Oprócz wyznania grzechów można (a czasem chyba wręcz należy) oddać w tym sakramencie Jezusowi nasze kłopoty, bolączki, zranienia, doświadczane pokusy, żale i tym podobne – aby także tych przestrzeni naszego życia dotknąć mogła bardzo konkretnie uzdrawiająca łaska, którą otrzymujemy.

Oczywiście nie należą one wprost do materii sakramentu – sytuują się właściwe na pograniczu spowiednictwa i kierownictwa duchowego. Nie zawsze przy spowiedzi jest czas i możliwość, by się nimi zająć. Nie zawsze też trafimy na spowiednika, który będzie chciał/potrafił się nimi zająć (vide przykład pewnego świątobliwego skądinąd zakonnika, z którego konfesjonału dochodziły nieraz gromkie pomruki: „Grzechy mówić! Chcesz pogadać? Idź do tamtego!” ze wskazaniem na konfesjonał konfratra po przeciwnej stronie).

Jeśli widzimy taką potrzebę, to warto pomyśleć o osobnym od spowiedzi (choć być może docelowo z nią związanym) kierownictwie duchowym. Podobnie jak w zakresie zdrowia fizycznego i psychicznego tu także przydałby się „lekarz prowadzący”, czyli stały kierownik duchowy.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.