separateurCreated with Sketch.

„Bardzo przeżyłam odchodzenie pierwszego pacjenta”. Świadectwa z hospicjum domowego

Wizyta pielęgniarska pani Ireny u pacjentki
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Paulina Skiba - 26.05.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jedną z większych bolączek hospicjum domowego księży marianów jest brak auta dostawczego, które umożliwiłoby szybki i bezpieczny transport zespołu medycznego wraz ze sprzętem rehabilitacyjnym do pacjentów. Trwa zbiórka.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Choroba, a szczególnie choroba nieuleczalna, jest doświadczeniem granicznym. Ma wpływ nie tylko na samego chorego, ale także na jego rodzinę i przyjaciół. Znika to, co do tej pory było znane i bezpieczne. Pojawiają się ból, rozczarowanie, smutek.

Kiedy chory trafia pod opiekę hospicjum domowego, może liczyć na ulgę w cierpieniu. Wsparciem w tej nowej i trudnej sytuacji są często także najbliżsi. Kiedy ich brakuje, jedynym towarzyszem chorego staje się choroba. W Ośrodku Hospicjum Domowe Zgromadzenia Księży Marianów najbardziej potrzebujący pacjenci mogą liczyć na wsparcie i troskę wolontariuszy. To bezcenna pomoc w procesie przeżywania choroby.

Wolontariusz w hospicjum domowym

Grzegorz od czterech lat jest wolontariuszem w OHD. Z zawodu jest fizjoterapeutą. Jak mówi:

Sporo otrzymałem od życia i w pewnym momencie poczułem, że mam się czym podzielić, że powinienem dać z siebie coś więcej. Zwłaszcza że nie brak ludzi, którzy mają mniej szczęścia i potrzebują pomocy. OHD było wyborem naturalnym, bowiem działa w ramach mojej parafii. Miałem możliwość poznania i obserwacji osób opiekujących się tą placówką.

Ważne było dla mnie to, że mogę ofiarować pomoc osobom potrzebującym, unieruchomionym w swoich domach, borykającym się z cierpieniem. Mam świadomość, że terapia, którą prowadzę, nie przygotowuje pacjenta do startu w mistrzostwach świata, ale być może jest dużo ważniejsza. Bez medalu mistrzowskiego można żyć, ale bez ćwiczeń umożliwiających wykonanie wdechu – nie.

Wizyta rehabilitanta OHD u pani Wandy

Gdy jestem z moimi pacjentami – spełniam się. Czuję się naprawdę potrzebny. Czasami nawet mam wrażenie, iż moi podopieczni, mimo że słabi, chorzy, zależni od innych, dają mi więcej niż ja im. Kontakt z nimi skłania do refleksji i pozwala urealnić skalę problemów, z jakimi się borykam w codziennym życiu.

Często idąc do pacjenta mam głowę pełną kiepskich myśli na temat tego, co mnie spotkało w pracy czy domu, odczuwam rozżalenie lub złość, bo ktoś na mnie krzywo spojrzał lub próbował oszukać. A po wizycie terapeutycznej i konfrontacji z prawdziwymi problemami, które są udziałem moich podopiecznych, widzę, jak nieistotne, czy wręcz śmieszne były moje „wielkie dramaty”.

Oczywiście wolontariat w hospicjum to nie tylko blaski – są też cienie. Najtrudniej udźwignąć świadomość, że moja praca nie prowadzi do wyzdrowienia pacjenta. Trzeba godzić się z faktem, że co najwyżej pomagam opóźnić proces degradacji jego organizmu. Staram się przynieść ulgę i poprawić jakość funkcjonowania. Tylko tyle mogę. Nie jest łatwo konfrontować się z własnymi ograniczeniami i odchodzeniem osób, z którymi przecież nawiązuję relację – wyjaśnia.

Wizyta pracownika socjalnego OHD u pani Kasi

Być z pacjentami do końca

Wolontariat hospicyjny wymaga delikatności, zaangażowania i otwartości. Kandydat na wolontariusza pracującego z pacjentami OHD musi najpierw odbyć rozmowę kwalifikacyjną, a później ukończyć specjalistyczne szkolenie. Nie każdy odnajdzie się w pracy z osobami chorymi. Nie każdy będzie też umiał udźwignąć ciężar rozstania z pacjentem, którego odwiedzał przez kilka miesięcy czy nawet lat.

Dla wielu chorych, szczególnie tych samotnych, wolontariusz staje się powiernikiem najważniejszych spraw, przyjacielem, członkiem rodziny. Dla Ewy wolontariat hospicyjny to misja. Mówi:

– Zdecydowałam się na taką formę zaangażowania po chorobie mojej teściowej. Kiedy ona odeszła, już po żałobie, doszłam do wniosku, że to jest to, co chcę robić. Zaczynałam od dyżurów, ale bardzo szybko podjęłam się opieki nad pacjentami. To jest właśnie to, co daje mi najwięcej szczęścia. Zawsze jestem do końca z każdym moim pacjentem.

Bardzo przeżyłam odchodzenie pierwszego pacjenta. Wcześniej uważałam się za chojraka. Bardzo się pomyliłam. Dziś wypracowałam sobie własny sposób na odchodzenie. Po śmierci pacjenta potrzebuję dwóch, trzech dni ciszy. Moi domownicy wiedzą, że to jest taki szczególny czas, kiedy muszą dać mi przestrzeń.

Bardzo ważne jest, by – wchodząc do pacjenta – własne życie, problemy zostawić za drzwiami. Trzeba skupić się tylko na chorym. Swoje emocje pochować po kieszeniach. Pacjenci są niesamowicie wrażliwi. Jeśli coś jest nie tak, od razu to odczują. Wolontariusz powinien też wchodzić do pacjenta ze szczególną empatią, sercem. Powinien umieć stawiać granice, ale ja akurat jestem takim człowiekiem, że nie potrafię tego robić. Idę w relacji z pacjentem na całość.

Więc kiedy dostaję telefon w nocy – nie potrafię odmówić i jadę. Wiem, że nie każdy wolontariusz ma możliwość, żeby zaangażować się tak mocno i nie każdy jest w stanie takie intensywne pomaganie udźwignąć. Dlatego wolontariusze powinni wypracowywać sobie własny sposób działania – podkreśla wolontariuszka.

Pacjentka OHD pani Katarzyna z kotem

Zrzutka na samochód dla hospicjum

Ośrodek Hospicjum Domowe Księży Marianów z Warszawy od 24 lat niesie pomoc osobom nieuleczalnie chorym. Rocznie pod skrzydła hospicjum trafia około tysiąca podopiecznych. Swoich pacjentów obejmuje bezpłatną opieką lekarską, pielęgniarską, psychologiczną, rehabilitacyjną i wolontariacką. Hospicjum prowadzi też wypożyczalnię sprzętu medyczno-rehabilitacyjnego, który podnosi jakość życia chorych i ułatwia im funkcjonowanie.

Obecnie jedną z większych bolączek OHD jest brak auta dostawczego, które umożliwiłoby szybki i bezpieczny transport zespołu medycznego wraz ze sprzętem rehabilitacyjnym do pacjentów. Wiele z nich, jak łóżka rehabilitacyjne, materace przeciwodleżynowe, nie mieszczą się do samochodów osobowych.

W związku z tym na portalu zrzutka.pl trwa zbiórka środków na #hospicjowóz – używany samochód dostawczy, który ułatwi wspieranie pacjentów i ich biskich.

Pomagamy im, bo wiemy, że na godne życie do samej śmierci zasługuje każdy nieuleczalnie chory. Dziś my potrzebujemy pomocy, by wspierać naszych pacjentów jeszcze lepiej! Potrzebujemy 40 000 zł, żeby kupić używane auto, które – wierzymy mocno – będzie służyć nam przez wiele lat. Zrobimy to razem?

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.