separateurCreated with Sketch.

Justyna, Basia oraz proboszcz, który im uwierzył. Maryja odwiedziła Gietrzwałd 160 razy i mówiła po polsku

Sanktuarium w Gietrzwałdzie
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Ja jestem Niepokalane Poczęcie” – przedstawiła się Maryja w Lourdes 25 marca 1858 r. zdumionej Bernadecie. „Jam jest Niepokalanie Poczęta” – wyznała Maryja Barbarze i Justynie w 1877 r. w Gietrzwałdzie. Gietrzwałd jest nazywany polskim Lourdes. I słusznie!
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Pojedźmy do Gietrzwałdu!

Mamy wakacje, czas rodzinnych wyjazdów i wycieczek. Nie wszyscy możemy pojechać do Francji czy do Fatimy, aby stanąć w miejscu, w którym była Maryja, ale Gietrzwałd jest przecież całkiem blisko.

I Ona też tam była – ta sama Matka Boga, ta sama Mama na tronie z pereł. Pojedźmy do Gietrzwałdu!

Wszystko zaczęło się w tamtych dniach, 146 lat temu. Warmia była zmęczona agresją pruskiego zaborcy, systematycznymi próbami wynaradawiania, Kulturkampfem, prześladowaniami Kościoła i walką z polską mową.

I właśnie wtedy ludzi skrajnie zmęczonych odwiedziła Maryja. Spędziła z nimi 82 dni, ukazując się niemal codziennie od 27 czerwca do 16 września. I mówiła do nich po polsku.

Drzewo się pali

Lato w Gietrzwałdzie dopiero się zaczęło. Justyna Szafryńska zdała egzamin z katechizmu w środę 27 czerwca 1877 r. i razem z mamą wracała do domu w Nowym Młynie. Drobna blondynka, w skromnej sukience i ciemnoczerwonej chustce zapiętej ciasno pod brodą, dreptała obok matki.

W najbliższą niedzielę miała przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej. Szła, drżąc ze szczęścia. Dzwony wieży kościelnej zawołały na wieczorny Anioł Pański, więc matka i córka przystanęły na modlitwę. Gdy skończyły, Justyna zobaczyła, że stare drzewo klonu rosnące niedaleko plebanii tonie w jasności tak wielkiej, jakby uderzył w nie piorun.

„Poczekajcie, matko, aż zobaczę, co to jest to białe tam na drzewie i gdzie się podzieje” – powiedziała Justyna i stała, jak wryta, z twarzą zwróconą ku kościołowi. Zniecierpliwiona tą zwłoką matka nie zważała z początku na jej słowa, gdy jednak Justyna nie ruszała się z miejsca, zapytała, co tam takiego zobaczyła.

„Widzę – odpowiedziała córka – coś wielkiego, co tak wygląda jak człowiek. Drzewo jest całe jasne, może się pali, albo coś innego?”.

Zobacz zdjęcia z Gietrzwałdu - kliknij w galerię!

Justyna widzi „Panią na tronie z pereł”

Trwało to mniej więcej dziesięć minut, matka czekała w oddaleniu, wreszcie spytała Justynę, co widziała. Oszołomiona dziewczynka odpowiedziała, że zobaczyła w jasności na klonie „piękną w bieli Pannę z długimi, jasnymi, na ramiona spadającymi włosami” siedzącą na złotym tronie ozdobionym perłami. Pojawił się też anioł, biało-złoty, który złożył Pannie głęboki pokłon.

„Taka była nad nią jasność, takie jasne promienie, że wytrzymać nie mogłam. Było mi od tego zupełnie ciemno przed oczyma, tak, iż nic nie widziałam. Potem ogarnął mnie wielki strach, chciałam wołać – nie mogłam. Chciałam uciekać, ale nie mogłam z miejsca się ruszyć. Zdawało mi się, że nadszedł sąd ostateczny” – mówiła.

Zdumiona dziewczyna odmówiła Zdrowaś Maryjo, a postacie uniosły się do nieba i zniknęły.

To było pierwsze z objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie. Od tego dnia aż do 16 września Maryja przychodziła codziennie. Trzynastoletnia Justyna Szafryńska i dwunastoletnia Barbara Samulowska ujrzały Ją w sumie ponad 160 razy.

Wizjonerka Basia

W małym domu w Worytach dwunastoletnia Basia Samulowska jako jedna z pierwszych usłyszała opowieść o jasnej Pani z gałęzi klonu. Samulowscy i Szafryńscy byli spokrewnieni. W drodze do Gietrzwałdu Justyna często wstępowała do domu Basi. Dziewczyna wysłuchała opowieści i natychmiast podjęła decyzję: „To jutro pójdę tam z tobą”.

Już 2 lipca z płonącymi oczami wyznała matce: „O mateczko, nie mówcie nic, Najświętsza Panna była tu u mnie. – Kędy tu weszła, czy przez drzwi? – zapytała matka. – O nie, tak przyszła, jak na drzewie, od razu była tu. Siedziała na swym zwykłym tronie, ale przy mojem łóżku. Zapytałam Ją – jak mi polecono – kto Ona jest? A Ona odpowiedziała: Ja jestem Niepokalanie Poczęta”.

Mama Basi wzruszyła się bardzo. W tym dniu skończyły dziewięciodniowe nabożeństwo ku czci Matki Bożej, w którym prosiły Ją, aby za niegościnność doznaną w Betlejem raczyła wstąpić do ich domu.

Basia odmawiała razem z matką modlitwy i starała się to domowe nabożeństwo przeżywać jak najpiękniej. Szukała dzikich kwiatów do ozdobienia obrazu Maryi, ponieważ róże w doniczkach i w ogródku jeszcze nie zakwitły. Za pięć fenigów kupiły olej do lampy, która paliła się w domu przed obrazem. Teraz obie nie posiadały się z radości, że Najświętsza Panna na końcu nowenny naprawdę odwiedziła ich dom.

Proboszcz, który uwierzył

– Jeśli widzenie się powtórzy, spytaj, czego od nas chce – polecił Justynie ksiądz proboszcz Augustyn Weichsel. Czwartego dnia, w sobotni wieczór przed niedzielą Pierwszej Komunii świętej, Justyna spytała biało-złotą Panią, czego pragnie. Mówiła w języku ojczystym, Maryja odpowiedziała również po polsku: „Żądam, abyście codziennie odmawiali różaniec”.

Nie było łatwo spełnić to żądanie. Zaborca pruski był agresywny, katolików dotykały represje, księdzu proboszczowi groziło aresztowanie. A jednak nabożeństwo różańcowe odprawiano w Gietrzwałdzie przez cały czas trwania objawień.

Najpierw, po trzykrotnym uderzeniu dzwonu na Anioł Pański, odmawiano trzy części Różańca – w ten sposób mieszkańcy modlili się aż do 24 lipca. Później podzielono dzień trzema częściami różańca i modlono się rano, w południe i wieczorem – wspólnie, obok klonu przy plebanii.

Zwykle w czasie trwania wieczornej modlitwy Maryja ukazywała się widzącym. W krótkim czasie modlitwa zaczęła przynosić owoce. Nawracały się rzesze ludzi, coraz większa ich liczba przystępowała do sakramentów. Ks. Weichsel obserwował niezwykłą odnowę parafii.

Co robiła Maryja w czasie objawień?

„Będę tu przychodzić jeszcze dwa miesiące” – usłyszały wizjonerki 3 lipca. Maryja dodała, że „stanie się cud, a chorzy zostaną uzdrowieni”. Dzieci od razu zapytały Ją, co powinni zrobić chorzy, aby dostąpić łaski uzdrowienia. Maryja odpowiedziała, że powinni modlić się na różańcu.

Już 5 lipca na klonie zawieszono płótno, aby chorzy mogli się go dotknąć. Maryja jednak poprosiła dzieci, aby płótno leżało na ziemi, aby większa liczba chorych mogła po prostu po nim przejść.

„Rysy twarzy Najświętszej Panny ukazywały się od 28 lipca zawsze wesołe. Dnia 30 i 31 lipca udzieliła ludowi, gdy dzieci z polecenia księdza o to prosiły, błogosławieństwa w taki sposób, jak kapłan przy ołtarzu błogosławi” – czytamy w pierwszej książeczce o objawieniach wydanej już w 1878 r., którą napisał ks. Franciszek Hipler.

Dlaczego Gietrzwałd?

To ważne pytanie, dlaczego Maryja wybrała miejsce, które znajdowało się pod częścią zaboru pruskiego, którym rządził kanclerz Otto von Bismarck, zwany Żelaznym Kanclerzem. Prowadzona przez niego polityka oznaczała dla Polaków przede wszystkim germanizację i walkę z katolicyzmem. Równie zdumiewającym jest fakt, że ukazująca się warmijskim dziewczynkom Maryja mówiła po polsku, prosząc o pobożne życie i odmawianie różańca. Obiecywała, że łaski wyproszone przez tę modlitwę będą zbawienne. Zalecała również, by mszę świętą przedkładać ponad modlitwę różańcową i prosiła, by się nie bać, bo Ona zawsze będzie przy tych, którzy Jej ufają…

Korzystałam z książek:
Ks. Stefan Ryłko, „Dzieje parafii Gietrzwałd po rok 1877”,
Grzegorz Kasjaniuk, „Gietrzwałd. 160 objawień Matki Bożej dla Polski i Polaków na trudne czasy”,
Ewa Polak – Pałkiewicz, „Bitwa o Gietrzwałd. Tryumf Królowej”
.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.