Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Pisałam ostatnio o „samozajeżdżaniu” – że to forma robienia sobie krzywdy (choć na ogół nieintencjonalnie). I obiecałam tekst o uczeniu się odpoczynku. Jeśli już wiemy, iż nam go brakuje, to naprawdę możemy świętować połowę sukcesu. Jest znacznie trudniej, gdy ktoś poświęca siebie całkowicie działaniu i (w ramach systemu racjonalizacji i zaprzeczeń) przekonuje siebie i innych o wyłącznie dobrych stronach tej sytuacji, nie zauważając zniszczeń i strat.
Jak odpoczywać?
Jeśli widzimy, że koszty życia na wysokich obrotach są dla nas zbyt wysokie, znaczy to, że doświadczamy już w związku z tym stylem życia pewnej niewygody. Tę niewygodę odczuwa zdrowa, witalna część nas, którą możemy nazwać instynktem życia. Najprędzej znajdziemy ją we własnym ciele, które będzie różnymi sposobami wołało: „Dość!”. To w niej jest nasza nadzieja, za nią potrzebujemy podążać, bo poprowadzi nas w miejsce, gdzie możemy zacząć doświadczać poprawy jakości całego życia.
Piszę o tym, zamiast zaczynać od rad „jak odpoczywać”, bo żaden poradnik nie pomoże, jeśli nie poczujemy najpierw, jak nam jest w miejscu, w którym się znajdujemy. I nie poszukamy, czy nie istnieje jakieś inne, lepsze. Często go nie szukamy, bo „lepsze piekło, które znamy, niż niebo, którego nie znamy”. Zobaczenie, jak nam jest i jak mogłoby być, może być dla nas bolesne, ale w poczuciu własnego bólu i otworzeniu się na współczucie dla siebie cała nadzieja na początek zmian.
Bez tego współczującego spojrzenia na to, ile tracimy, zapominając o własnych potrzebach, możemy wpaść na pomysł, by dołożyć sobie jeszcze więcej zadań i ocen. A tymczasem nauka odpoczynku zaczyna się od spojrzenia na siebie jak na kogoś ważnego. Kogoś, kto zasługuje na miłość. Kogo mogę szanować i kochać. Jak na kogoś, kto potrzebuje pomocy, wsparcia, łagodności – nie tylko od otoczenia, które nie zawsze umie albo ma możliwość mi to dać – ale w pierwszej kolejności od siebie.
Co lubię i co mi sprawia radość?
To siebie mogę zapytać, co lubię i co mi sprawia radość. Naprawdę dobrze jest przypomnieć sobie, co sprawia mi przyjemność. Podobnie jak nosimy w swoim ciele pamięć trudnych wydarzeń i przeżyć, mamy w nim zapisane także wspomnienia dobrych, pięknych doświadczeń, wspierających naszą witalność. To nie muszą być rzeczy wielkie. Może pamiętasz dom u babci na wsi, gdzie jadłeś/jadłaś maliny. Albo kąpiel w jeziorze. Zaczytywanie się wakacyjną lekturą. Pieczenie pączków z mamą. Opalanie się na plaży. Malowanie czy pisanie.
Wiedzieć, co się lubi – to wspaniała i ważna kompetencja. Nawet jeśli obecnie jesteś mamą malutkich dzieci i świat wypełnia tysiące potrzeb dzieci oraz wiele ograniczeń, lepiej jest wiedzieć, że kochasz jeździć na rowerze albo chodzić po górach. Niektóre z radości mogą być aktualnie dla nas niedostępne, ale świadomość, że potrzebujemy zasilania, otwiera nas na poszukiwanie tego, co da się zrobić i co jest możliwe.
Ja to ktoś ważny
Nie pojedziesz na biwak, ale może dałoby się powiesić gdzieś w domu, na balkonie czy w ogródku hamak? Mnie zajęło kilkanaście lat żegnania się z dostępnością hamaka, zanim dowiedziałam się, że istnieje hamak turystyczny, który można przypiąć dosłownie wszędzie, a leżenie w nim sprawia mi dziecięcą radość. Także wtedy, gdy w grafiku huczy od zajęć i jest ciasno. Ciało w takiej ciasnocie ledwo zipie, więc cudownie jest dać mu się wyciągnąć. Tym bardziej, im jest ciaśniej. Z czasem, gdy ciało przypomni sobie, jak dobrze jest odpuszczać napięcie, może bardziej dostępne stanie się też takie konstruowanie planu dnia i tygodnia, by tak nie cisnął i nie dusił.
Może kiedyś zarezerwujesz sobie lot do Peru albo na Arktykę, ale prawdopodobieństwo, że podarujesz sobie taki prezent wzrośnie, jeśli będziesz na co dzień umieć zmienić niewygodną pozycję czy uciąć sobie drzemkę w ciągu dnia, gdy poczujesz „zjazd” (zamiast zmuszania siebie do podjęcia kolejnego zadania).
Pauzy zresztą to piękne mikroodpoczynki. W pauzie mogę stwierdzić, na co jeszcze mam siłę – albo zdecydować, czego NIE ZROBIĆ, by wykroić kwadrans, pół godziny czy cały wieczór na odpoczynek. Gdy zaczynam traktować siebie samego/samą jak kogoś ważnego, część spraw szczęśliwie sama straci na wadze, robiąc miejsce na więcej radości życia.