Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Na czarno-białym zdjęciu z 1915 r., w trzecim rzędzie, stoi nikt inny jak siostra Stein – jak w tamtym czasie ją nazywano. Dlaczego dotąd nie znaliśmy tej fotografii?
Wydawało się, że wszystkie zdjęcia Edyty Stein zostały już odnalezione w archiwach rodzinnych i placówek, w których przebywała. Prace w tym zakresie były prowadzone w ramach badań nad jej biografią i świętością życia. Jednakże odkryta niedawno fotografia, wydrukowana w formie pocztówki, pozwala mieć nadzieję, że wciąż możemy trafić na prawdziwe perełki. W taki też sposób możemy jakby zobaczyć Edytę na nowo.
Bezcenny prezent od św. Edyty
Na jedną z takich perełek, formatu 10×15 cm, trafił Dariusz Giemza. Ten miłośnik historii Dusznik-Zdroju i założyciel Muzeum Skarbca Ziemi Kłodzkiej w Kudowie-Zdroju od wielu lat kolekcjonuje pocztówki. Ma ich w swoich zbiorach kilka tysięcy. Interesuje się również historią swojego miasta, tropiąc ślady wybitnych osób, które kiedykolwiek odwiedziły Duszniki. Wśród tych najważniejszych jest św. Edyta Stein, siostra Benedykta od Krzyża.
Do tej pory pan Dariusz pozyskał wiele pamiątek związanych ze św. Edytą, m.in medale beatyfikacyjne i kanonizacyjne czy Positio procesu kanonizacyjnego. W założonym przez siebie muzeum zaprezentował też wystawę o świętej. Jednakże to, co przypadkiem odnalazł w jednym z internetowych antykwariatów, jest dla niego i innych badaczy życia świętej bezcenną niespodzianką.
"To był prezent od św. Edyty dla Dusznik-Zdroju, tak myślę. Sądzę, że doceniła fakt, że w Dusznikach rok 2022 jest rokiem jej imienia. Moje znalezisko dopełnia podejmowane przez nas działania, ale robi to w sposób szczególny" – mówi pan Dariusz. Historyk jest promotorem inicjatywy Roku Edyty Stein z racji 80. rocznicy jej męczeńskiej śmierci w Auschwitz.
Śledztwo ws. zdjęcia będzie trwać
Jak mężczyzna trafił na nieznane dotąd zdjęcie Edyty? W czerwcu zajrzał na stronę internetowego antykwariatu, na której trwała licytacja czarno-białej pocztówki z morawskich Hranic. Zainteresowała go ona najpierw jako piękna, historyczna kartka. Po chwili jednak, gdy uważnie się przyjrzał, dostrzegł twarz uderzająco podobną do oblicza Patronki Europy.
"Przyjrzałem się uważnie tej twarzy i byłem pewien w dziewięćdziesięciu procentach. A kiedy na rewersie zobaczyłem datę – 6 maja 1915 r. – i miejscowość – Hranice na Morawach – byłem pewien niemal całkowicie. Znam szczegóły biografii Edyty Stein. Wiedziałem, że w szpitalu polowym w Hranicach przebywała przez pół roku, od kwietnia do września 1915 r. Wszystko się zgadzało: twarz, daty, miejsce. To musi być ona! – pomyślałem. Gdyby jednak jej wśród tej grupy nie było, fotografia i tak ma wartość historyczną. Zdjęć z hranickiego szpitala jest niewiele, a to dokumentuje również koleżanki Edyty" – wyjaśnia Giemza.
Pan Dariusz wytrwał w licytacji do końca i kupił pocztówkę. Nie chce jednak zdradzić kwoty, za jaką ją nabył. Przyznaje za to, że gdy tylko otrzymał ją w wysokiej rozdzielczości, natychmiast poddał pocztówkę fachowym oględzinom i wpadł w pełen wdzięczności zachwyt nad prezentem-niespodzianką.
"Aby mieć całkowitą pewność, wysłałem plik w trzy miejsca, m.in. Rzymu i do Wrocławia, do osób, które wiedzą o Edycie wszystko. Odpowiedzi przyszły szybko i były zgodne: to Edyta! Co ważne, informacje zapisane po niemiecku na rewersie, tj. adres osoby, do której pocztówkę wysłano, data, stempel i znaczek pozwalają podjąć dalsze kroki. Być może uda się dotrzeć do rodziny osoby, która kartkę z Patronką Europy otrzymała" – mówi badacz.
Wśród wojny i tyfusu
Szpital w Hranicach na Morawach powstał na początku października 1914 r. Mógł pomieścić 3800 chorych. Pracowały w nim pielęgniarki zrzeszone w Śląskim Czerwonym Krzyżu. Nie zachowała się zbyt duża dokumentacja fotograficzna z działalności szpitala. Edyta została zidentyfikowana na zaledwie jednym zdjęciu stamtąd i nie był to kadr zbyt udany.
Wiemy natomiast, że gdy w kwietniu 1915 r. późniejsza święta tam przyjechała, sto pięćdziesiąt sióstr opiekowało się rannymi Polakami, Węgrami, Słoweńcami, Rumunami, Włochami, a nawet Turkami. Edyta, odbywszy przeszkolenie pielęgniarskie w Szpitalu Wszystkich Świętych we Wrocławiu, dołączyła do nich na ciężką, półroczną służbę sanitarną na oddziale tyfusowym.
Czy zidentyfikujemy pozostałych?
W Dziejach pewnej rodziny żydowskiej Edyta Stein poświęca tym sześciu miesiącom cały rozdział, ponad pięćdziesiąt stron. Opisuje szczegółowo swoje obowiązki i trudności. Wiemy, że wyrusza do Hranic z Wrocławia, podróż zaczyna o szóstej rano. Na dworcu otrzymuje emaliowaną odznakę pielęgniarską i czarną wstążeczkę z czerwonym krzyżem na białym polu. W Hranicach wysiada w południe.
Wiemy też, że Edyta podróżuje z dwiema innymi ochotniczkami. Opisuje, że szpital był oddalony od miasta i musiały wynająć wóz. Podaje też informacje o tym, że w szpitalu robiono zdjęcia sal, widoków z rzędami łóżek i nocnych szafek. Później chorzy i ranni mogli je wysyłać jako pocztówki do swoich bliskich.
I choć nie wiemy, kim są osoby na zdjęciu, które odnalazł Dariusz Giemza, możemy przypuszczać, że co pewien czas w szpitalu pojawiał się fotograf, który wykonywał zdjęcia pocztówkowe. Któregoś razu zamiast rzędów łóżek, na pocztówkę trafiła lekarsko-pielęgniarska kadra szpitala.
Domniemanie to nie musi być pozbawione racji, gdyż w rozdziale pt. Służba sanitarna w Hranicach na Morawach Edyta podaje imiona lekarzy i pielęgniarek, dość szczegółowo opisując ich wygląd zewnętrzny. Kto wie? Może wśród dwudziestu pięciu osób stojących na odnalezionym zdjęciu, oprócz Edyty, są też siostra Lonia, Stefka, Marga, Anna, radca Boral, doktor Pick, Aldor i inni? Zestawienie fotografii odnalezionej przez pana Dariusza z opisami Edyty pozwala wysnuwać pierwsze, nieśmiałe wnioski…