Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Katarzyna Szkarpetowska: O czym przypomina ci obrączka ślubna prababci Matyldy, którą nosisz na palcu prawej dłoni?
Anna Stachowiak*: Prababcia Matylda to jedna z najważniejszych osób w moim życiu. Zawsze mówiła mi, że w ludziach należy szukać przede wszystkim dobra, koncentrować się na tym, co w człowieku szlachetne. Zmarła, gdy miałam 23 lata. Obrączkę otrzymałam już po jej śmierci, przekazała mi ją babcia. To dla mnie niezwykle cenna pamiątka, która każdego dnia przypomina mi o rodzinnym domu i o Śląsku, z którego pochodzę.
Adam jest z Poznania, ty ze Śląska, a na miejsce waszego pierwszego spotkania Bóg wybrał Kołobrzeg.
Nie tylko wybrał, ale też mocno się napracował, żeby do tego spotkania w ogóle doszło. Gdy poznałam Adama, byłam zaręczona z innym chłopakiem, którego za pół roku miałam poślubić. Od pewnego czasu zastanawiałam się jednak, czy to, co do niego czuję, to rzeczywiście miłość, czy jedynie przyzwyczajenie. Mimo że za kilka miesięcy miałam przywdziać suknię ślubną, nie czułam się szczęśliwa. Wręcz przeciwnie, moje serce rozsadzały wątpliwości, którymi z nikim nie byłam w stanie się podzielić.
Dlaczego?
Obawiałam się, że gdy powiem o swoich obawach, spotkam się z niezrozumieniem, usłyszę coś w stylu: „Dziewczyno, czego ty chcesz? Jak można mieć wątpliwości pół roku przed ślubem?”. O tym, co przeżywam, nie powiedziałam nawet mamie, z którą miałam i mam cudowny kontakt. Nie rezygnowałam jednak z modlitwy. Wołałam: „Panie Boże, wskaż mi drogę, daj jakiś znak!”. I Pan Bóg postawił na mojej drodze Adama. Co ciekawe, ja od czwartej klasy szkoły podstawowej modliłam się o dobrego męża.
Dość wcześnie zaczęłaś.
Ksiądz katecheta, który uczył mnie w szkole podstawowej, na którejś z lekcji powiedział, że warto modlić się w ten sposób – dziewczęta o dobrego męża, chłopcy o dobrą żonę. Zapamiętałam to i byłam tej modlitwie wierna.
Adam zakochał się w tobie od pierwszego wejrzenia. Gdy cię zobaczył, podszedł i powiedział: „Cześć, będziesz moją żoną”.
Równie bezpośredni był podczas spotkania z moim tatą. Do niego z kolei powiedział: „Miło mi pana poznać, będę pańskim zięciem” (uśmiech). Uwielbiam tę jego determinację i także się jej uczę. Dzięki mojemu mężowi wiem, że w życiu nie wolno rezygnować z własnych marzeń ani godzić się na połowiczne rozwiązania. Musieliśmy pokonać naprawdę wiele przeszkód, by być razem, ale Pan Bóg nas do siebie prowadził.
Gdy zobaczyłam Adama po raz pierwszy, moją uwagę zwróciły jego oczy. Był w nich jakiś smutek… Od razu poczułam, że ten chłopak, mimo młodego wieku, coś w życiu przeżył. Później okazało się, że przeczucie mnie nie myliło.
Nigdy nie zapomnę, jak wtedy, w Kołobrzegu, usiadł przy czarnym fortepianie i zaczął na nim grać. W książce napisałam, że muzyka, która wychodziła spod jego palców, chwyciła moją duszę i nie chciała jej wypuścić – tak właśnie było. Można powiedzieć: mistyczne przeżycie. Adam mi później powiedział, że jeśli go wybiorę, będzie mi grał codziennie.
Jak wyglądały oświadczyny?
Oświadczyny odbyły się w moim domu rodzinnym. Wcześniej razem wybraliśmy srebrny pierścionek, Adam wydał na niego ostatnie pieniądze.
Przez wiele lat Adam był daleko od Kościoła, od wiary. Kiedy niedawno przeprowadzałam z nim wywiad, powiedział, że w dużej mierze to twoja miłość otworzyła go do Boga.
Nigdy nie zmuszałam Adama do wiary, ponieważ uważałam, że jeżeli zacznę ewangelizować go na siłę, to może to przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. Wiara jest bardzo delikatną materią, a przymus nigdy nie jest dobrym doradcą. Uznałam, że to, co mogę zrobić, to praktykować wiarę tak jak dotychczas, czyli czytać Pismo Święte, modlić się, chodzić do kościoła, a Pan Bóg uczyni resztę. I tak się stało. W pewnym momencie Adam sam zaczął pytać mnie o Boga. Odpowiadałam cierpliwie na jego pytania. Po jakimś czasie sięgnął po Pismo Święte, zaczął słuchał różnych konferencji, np. o. Szustaka.
W to, że Adam będzie kiedyś blisko Boga, pierwsza uwierzyła moja babcia, Irenka. Pamiętam, jak kiedyś powiedziała mi: „Nie szkodzi, że Adam jest niewierzący. Przecież zawsze może uwierzyć. Zresztą, przy tobie na pewno uwierzy”. Jej słowa bardzo mnie wtedy umocniły. Czas pokazał, że okazały się prorocze.
Niedawno Adam podjął decyzję, że chce przystąpić do chrztu świętego, który jest pierwszym krokiem na drodze do przyjęcia też innych sakramentów – Pierwszej Komunii Świętej, bierzmowania.
Gdy podzielił się tą informacją w mediach społecznościowych, odezwało się do nas wielu kapłanów gotowych wesprzeć go w przygotowaniach do tego ważnego duchowo wydarzenia. Cieszę się, bo wkrótce spełni się moje marzenie i będziemy mogli wziąć ślub kościelny, na którym obojgu bardzo nam zależy.
Przyjaźń w miłości jest ważna?
Powiedziałabym, że jest nieodzowna. Adam, oprócz tego, że jest wspaniałym mężem, jest także moim przyjacielem. Mogę na niego liczyć w każdej sytuacji. Mamy taką zasadę, że nigdy nie zasypiamy obrażeni na siebie. Nawet jeśli posprzeczamy się, co zdarza się bardzo rzadko, to zawsze przed snem musimy porozmawiać o tym, co nas poróżniło i pogodzić się. Jak powiedział do małżonków papież Franciszek: „Możecie nawet rzucać talerzami, ale pamiętajcie, by pod koniec dnia nastąpiło pojednanie”.
Po występie Adama w The Voice of Poland wasze życie nabrało większego tempa.
To prawda. Adam bardzo często wyjeżdżał na nagrania telewizyjne, koncerty. W podróży zazwyczaj towarzyszył mu manager, a ja zostawałam w domu. Jakiś czas temu nieco przeorganizowaliśmy nasze życie zawodowe i teraz pracujemy razem, w związku z tym spędzamy ze sobą dużo czasu. Teraz na koncert jeździmy całą rodziną. Niektórzy twierdzą, że wspólna praca nie służy związkowi, ale my jesteśmy innego zdania.
Gdy poznałaś Adama, jego ukochana mama już nie żyła. Co chciałabyś jej powiedzieć, gdybyś miała taką możliwość?
Przede wszystkim mocno bym ją uściskała i podziękowała za to, że wychowała Adama na dobrego, wrażliwego człowieka. Usiadłybyśmy przy kawie i porozmawiały o życiu, o wnuczkach. Brakuje nam jej fizycznej obecności, zwłaszcza Adamowi. Wierzę jednak, że patrzy na nas z góry, opiekuje się nami i cieszy naszym szczęściem.
*Anna Stachowiak – mama Agatki i Alicji, żona artysty Adama Stachowiaka. Absolwentka kulturoznawstwa, autorka bloga „Świat według mamy”, scenarzystka, reżyserka i producentka filmowa. Właśnie ukazała się jej autobiograficzna powieść pt. „Wyśpiewaj mi przyszłość”.