Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Módlcie się, aby moją i waszą Ofiarę…”
Po homilii, wyznaniu wiary i modlitwie powszechnej liturgia Słowa płynnie przechodzi w liturgię eucharystyczną, która zaczyna się od przygotowania darów. W kościele zbiera się w tym czasie tzw. „tacę”, a na ołtarz przynoszone są dary ofiarne.
Najpierw celebrans, unosząc nieco patenę z chlebem, odmawia stosowną modlitwę, po czym umieszcza patenę na rozłożonym już uprzednio na ołtarzu korporale. Potem nalewa do kielicha wino i odrobinę wody, czemu również towarzyszy krótka modlitwa odmawiana przez niego po cichu, a następnie powtarza te same czynności, co w przypadku chleba.
Teraz pochyla się przed ołtarzem i odmawia kolejną modlitwę, by za chwilę zwrócić się w stronę usługujących, którzy obmyją mu ręce. W czasie uroczyściej sprawowanej liturgii przed obmyciem rąk następuje jeszcze okadzenie darów, ołtarza, krzyża, samego celebransa oraz ludu. Co dalej?
Dalej powinno być tak, jak czytamy w mszale:
Następnie, stojąc przed środkiem ołtarza, kapłan zwrócony w stronę ludu, rozkładając i składając ręce, mówi:
Módlcie się, aby moją i waszą Ofiarę przyjął Bóg, Ojciec wszechmogący.
Wszyscy odpowiadają:
Niech Pan przyjmie Ofiarę z rąk twoich na cześć i chwałę swojego imienia, a także na pożytek nasz i całego Kościoła świętego.
Czarne czytać, czerwone robić
„Czarne czytać, czerwone robić” – najprostsza zasada i przepis, by godziwie (a przy odrobinie zrozumienia i staranności również pięknie) sprawować święte obrzędy, a zwłaszcza Eucharystię. „Czerwone”, czyli tzw. rubra (od łac. rubrus = czerwony), to „didaskalia” mszału – jak powyżej: „stojąc przed środkiem ołtarza, kapłan zwrócony w stronę ludu, rozkładając i składając ręce, mówi”.
A „czarne” to po prostu tekst. Tekst wydrukowany w mszale odpowiednio dużą czcionką i nawet przedzielony czerwonymi gwiazdkami („*”) w miejscach przewidzianych na zaczerpnięcie oddechu. „Czarne czytać, czerwone robić”. Można by zapytać: cóż prostszego? Lub: co mogłoby pójść nie tak?
Otóż okazuje się, że może… Można by w tym miejscu uderzyć w wysokie tony i napisać coś o Tradycji i posłuszeństwie. Można by przemycić jakąś ironiczną uwagę o wykształceniu teologicznym i liturgicznym. Ale wystarczy chyba powiedzieć, że zastosowanie się do zasady „czarne czytać, czerwone robić” wymaga naprawdę jedynie dwóch wstępnych założeń:
„Radosna twórczość” celebransów
Tymczasem zamiast wezwania „Módlcie się, aby moją i waszą Ofiarę przyjął Bóg, Ojciec wszechmogący”, możemy niejednokrotnie usłyszeć w tym momencie liturgii najróżniejsze warianty księżowskiej twórczości (i mądrości). Na przykład:
„Módlmy się, aby…”; „naszą ofiarę”; ewentualnie, gdy są koncelebransi: „naszą i waszą” itd., itp.
Cel przyświeca owym poprawiaczom liturgii zazwyczaj z grubsza ten sam i na dodatek w założeniach szlachetny: precz z klerykalizmem! Bo przecież to „moją i waszą” jest strasznie klerykalne. Takie niepotrzebne oddzielanie się od ludzi i podkreślanie, że moja ofiara inna (pewnie lepsza), a wasza inna (pewnie gorsza). A to przecież jedna ofiara, a sam ksiądz nie jest nikim lepszym od ludzi świeckich, więc po co to tak. Ot, jakieś zaszłości z tego okropnego „trydentu” pewnie tu zostały. To ja poprawię i będzie tak ładniej, milej, „demokratyczniej” i po bratersku…
Jedyna Ofiara Chrystusa
A tymczasem w mszale „jak byk” stoi: „Módlcie się, aby moją i waszą Ofiarę przyjął Bóg, Ojciec wszechmogący” i naprawdę ma to znaczenie i sens.
„Moją i waszą”, bo kapłan sprawuje Eucharystię in persona Christi (łac. w osobie Chrystusa). To właśnie wynika z przyjętych przez niego onegdaj święceń. Przez sakrament święceń w stopniu prezbiteratu został włączony w tzw. kapłaństwo hierarchiczne. Jest ono służebne względem powszechnego kapłaństwa ludu Bożego, ale jednak różne od niego. Różne, bo dające wyświęconemu udział w służebnym kapłaństwie samego Chrystusa.
O Jego – Chrystusa – jednej i jedynej Ofierze mówi ksiądz, gdy wypowiada w tym miejscu mszy słowo „moja”. „Moja Ofiara”, czyli Jezusa, który jest Jedynym i Najwyższym Kapłanem. Nasz ksiądz, sprawując liturgię mszy świętej „użycza” siebie (swojej osoby, głosu, rąk itd.) Chrystusowi, który jest tu tak naprawdę liturgiem, czyli sprawującym kult i składającym Ofiarę.
W tę Jego jedną i jedyną Ofiarę cały lud Boży (do którego kapłan też należy przez sakrament chrztu) włącza się, uczestnicząc w liturgii. Dlatego ta Ofiara jest też „wasza” – „nasza”.
Nasza ofiara w Jego Ofierze
Tu należy zrobić pauzę i zadać sobie pytanie: W jaki sposób ja włączam się w Jezusową Ofiarę moim życiem? Co w nią włączam? Obrazowo mówiąc: co przyniosłem na tę Eucharystię, by włączyć to w zbawczą Ofiarę Pana?
To może (i powinno) być: moje dziękczynienie, błaganie, przebłaganie za popełnione przeze mnie grzechy, podjęta pokuta, uczynki miłości wobec bliźnich, moje intencje, modlitwy za innych, dobre postanowienia, a także – czemu nie? – te pięć złotych wrzucone „na tacę” (nie ma co ukrywać, że pieniądz jest istotnym elementem naszej egzystencji i nieraz potrzebujemy stoczyć ze sobą prawdziwą duchową walkę, by go ofiarować).
Nie przyszedłem tu przecież obejrzeć dobrze znanego mi przedstawienia, ale zjednoczyć się z Panem w Jego Ofierze. I doprawdy warto zadbać o to, by owo zjednoczenie polegało za każdym razem (na każdej mszy) na czymś konkretnym.
Modlitwa wstawiennicza ludu za kapłana
W tym miejscu kapłan ma powiedzieć: „módlcie się…”, a nie „módlmy się”. To także jest ważne. W odpowiedzi na to wezwanie lud za chwilę będzie mówił: „Niech Pan przyjmie Ofiarę z rąk twoich…”. A celebrans ma stać w milczeniu i słuchać uważnie tej modlitwy ludu. Bo to jest modlitwa wstawiennicza za niego. Dlatego ma o nią poprosić: „módlcie się…”.
Zaraz wejdzie w modlitwę eucharystyczną – będzie in persona Christi mówił: „To jest Ciało moje; to jest kielich Krwi mojej”. Będzie je trzymał w rękach. A przecież to są nadal biedne ręce słabego, grzesznego człowieka. Święcenia dają mu prawo i obowiązek sprawowania Eucharystii ku chwale Boga i ku pożytkowi zebranej wspólnoty oraz całego ludu Bożego. O tym przypomina mu się w tej chwili: „Niech Pan przyjmie Ofiarę z rąk twoich na cześć i chwałę swojego imienia, a także na pożytek nasz i całego Kościoła świętego”.
Ale święcenia nie uczyniły go żadnym duchowym Übermenschem. Dlatego potrzebuje modlitwy wstawienniczej całej wspólnoty. I dlatego ma o nią w tym momencie prosić słowami, jakie dyktuje mu mszał. Jeśli robi inaczej, to widocznie czegoś istotnego nie zrozumiał, albo o tym zapomniał.
Może warto podejść do zakrystii i mu to grzecznie, ale stanowczo przypomnieć. Albo podesłać choćby i ten tekst na parafialną pocztę e-mailową.