Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Ta posługa istniała już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Potem na długi czas zanikła. Reaktywacja nastąpiła dopiero w XX wieku, po Drugim Soborze Watykańskim. Obecnie w Polsce jest kilka tysięcy nadzwyczajnych szafarzy Komunii świętej.
Ma żonę i dwójkę dzieci. Z wykształcenia jest rolnikiem. Ukończył Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Obecnie pracuje w sektorze finansowym, a konkretnie w domu maklerskim. Od ośmiu lat wspiera kapłanów parafii Wszystkich Świętych przy pl. Grzybowskim w Warszawie. O posłudze nadzwyczajnego szafarza Komunii świętej opowiada Andrzej Maliszewski.
Krzysztof Jędrasik: Jak się zaczęła pana „przygoda" z funkcją nadzwyczajnego szafarza?
Andrzej Maliszewski: Byłem promowany w 2014 roku. To się zbiegło z Pierwszą Komunią Świętą mojego syna. Oczywiście byłem wcześniej praktykującym katolikiem, ale wtedy moje życie duchowe się pogłębiło. Braliśmy udział w spotkaniach przygotowujących syna do Pierwszej Komunii Świętej, bo takie spotkania dotyczyły dzieci i rodziców.
Wtedy życie Eucharystią nabrało szerszego wymiaru. Chodziliśmy na te spotkania. Syn został ministrantem. I pewnego razu, gdy planowane było studium przygotowawcze dla szafarzy, ksiądz w parafii zapytał mnie: czy nie zachciałbym być nadzwyczajnym szafarzem Komunii świętej?
I tak od razu pan się zdecydował?
Na początku ścięło mnie z nóg. To było coś niesamowitego. To tak trochę jakby Pan Bóg przemówił do mnie przez usta kapłana proponując tę funkcję. I po naradzie w rodzinie, rozmowie z żoną, po refleksji na ten temat - zgodziłem się. Ale cały czas myślę, że nie jestem godzien, choć słyszałem jak jeden z kapłanów powiedział, że nikt nie jest godzien...
Ale jak żona zareagowała na taką decyzję?
Rozmawialiśmy o tym oczywiście, ale początkowo nie do końca sobie ze wszystkiego zdawaliśmy sprawę. Bo jak się takiej funkcji nie pełniło, to trudno sobie ze wszystkiego zdawać sprawę. Żona pozostawiła to decyzji mojej i mojego sumienia. Natomiast też musiałem ją poprosić o aprobatę. Bez tego by się nie obyło. Bo to jest też jeden z warunków pełnienia tej posługi, czyli zgodne życie małżeńskie.
Jest to też swego rodzaju poświęcenie życia rodzinnego. Są momenty, że trzeba wyjechać na formację i wtedy w życiu rodzinnym nie bierze się udziału. Oczywiście te formacje nie trwają tygodniami, ale jest to jakiś wybór. I to wszystko musiało zostać między nami uzgodnione. Bez tego ta posługa nie mogłaby zaistnieć.
Co robi szafarz nadzwyczajny Komunii świętej
Na czym konkretnie polega rola szafarza?
Zacznijmy może od genezy tej funkcji. Ona sięga lat 70. XX wieku. Wówczas watykańska Kongregacja Nauki Wiary wydała instrukcję w czasie pontyfikatu papieża Pawła VI, która umożliwia osobom świeckim udzielanie Komunii świętej wiernym. To było podyktowane potrzebą, aby jak najszersze grono osób mogło przystępować do Komunii świętej.
Głównie chodziło tu o osoby chore. O osoby które z jakichś względów nie mogą uczestniczyć we mszy świętej w kościołach. Stąd powstała posługa nadzwyczajnego szafarza. Ona w latach 90. pojawiła się także w Polsce i w archidiecezji warszawskiej.
Tak więc pierwsza podstawowa czynność to jest zanoszenie Komunii świętej chorym. Ale również pomagamy kapłanom w parafii wtedy, gdy jest taka potrzeba, to znaczy w większe uroczystości, gdy więcej osób przystępuje do Komunii świętej.
Jak reagują chorzy, gdy przychodzi pan z Najświętszym Sakramentem? Czy nie są zdziwieni, bo może myśleli, że przyjdzie ksiądz, a widzą osobę świecką?
Nie, (śmiech) tak nie może być, że osoba spodziewa się księdza, a przychodzi świecka osoba. To już jest wcześniej ustalone. Procedura wygląda tak, że szafarz najpierw dzwoni do chorego, ustala z nim termin i godzinę. I chory już wie, że przyjdzie szafarz, a nie ksiądz.
Oczywiście różnie to jest. Niektóre starsze osoby wolą księdza. Jest tak z jednego głównego powodu. Ksiądz ma możliwość wyspowiadania chorego. Jeżeli chory jest niegotowy na przyjęcie Komunii świętej, to wówczas szafarz nie może przyjść. Ci chorzy, którzy życzą sobie szafarza, zgłaszają to wcześniej w parafii.
Jakie emocje, uczucia towarzyszyły panu podczas pierwszych tego typu wizyt?
Gdy się to robi po raz pierwszy czy drugi, to nie ma co ukrywać: ręka drży i człowiek jest tym wszystkim przejęty, później już jest łatwiej. Ale też nie o to chodzi, by popaść w jakąś rutynę.
Czy było jakieś szczególne spotkanie z osobą chorą, które wyjątkowo zapadło panu w pamięć?
Myślę, że niesamowitym przeżyciem jest udzielanie tzw. wiatyku czyli ostatniej Komunii świętej na łożu śmierci, bo to się też może zdarzyć. Ja tego jeszcze nie doświadczyłem. Ale miałem taką jedną szczególną sytuację.
Był taki moment, gdy chora nagle zasłabła, zanim przyjęła Komunię świętą. Nagle położyła się na łóżku i straciłem z nią kontakt. To jest specyficzna chwila. Pan Jezus w ręku, pani bez kontaktu. Tysiące myśli: co mam zrobić? Tę Komunię ewentualnie będę musiał odnieść z powrotem do kościoła, ale przecież muszę jej jakoś pomóc.
Zacząłem do niej mówić, próbowałem ją pobudzić. I dosłownie po minucie czy dwóch ona się podniosła i przyjęła tę Komunię. Mówiła, że czuła że coś z się z nią dzieje. To było dla mnie coś niespotykanego. Wiadomo, omdlenia się zdarzają, ale w tej sytuacji, z Panem Bogiem w ręku, to było dla mnie coś, czego nie powinienem zapomnieć.
Jak się przewozi Najświętszy Sakrament
W jaki sposób przewozi pan Najświętszy Sakrament? Czy jest do tego przeznaczony jakiś specjalny pojemnik?
Ja nie jeżdżę, bo to się wszystko odbywa blisko, w obrębie parafii. Dlatego chodzę. Szafarz ma bursę. To taka nieduża kwadratowa torebka. Wewnątrz bursy jest cyborium. To jest metalowy pojemnik, w którym bezpośrednio jest przenoszony Pan Jezus. Dodatkowo to cyborium jest owinięte korporałem. To jest biały kawałek materiału.
Gdy szafarz idzie do chorego, bursa jest zawieszona na rzemyku na jego szyi. Ja to noszę na piersiach i to jest też taki znak dla osób, które są wierzące i praktykujące, że idę z Panem Jezusem. Mogą wówczas oddać Mu hołd.
No właśnie, czy ludzie na ulicy rozpoznają, że idzie pan z Najświętszym Sakramentem? Jak reagują?
Tak, ludzie się kłaniają i wykonują znak krzyża. To się zdarza. Jeszcze dodam, że szafarz ma specjalną książeczkę tzw. „rytuał", którą posługujemy się u chorego, gdyż cały obrzęd przyjęcia Komunii świętej musi się odbywać według planu. Jest powitanie, krótka adoracja, czyta się Słowo Boże, odmawia się modlitwę "Ojcze nasz". Jest to taki skrócony obrzęd Komunii świętej.
Kto może zostać nadzwyczajnym szafarzem
Przypomnijmy, kto może zostać nadzwyczajnym szafarzem?
Te kryteria nie są do końca jednolite. Różnie to wygląda w różnych diecezjach. W archidiecezji warszawskiej nadzwyczajnym szafarzem może zostać mężczyzna, który ukończył 35. rok życia, jest żonaty, pozostaje w sakramentalnym związku oraz posiada odpowiednie przymioty duchowe. To znaczy prowadzi się nienagannie, jest w jakiś sposób czynnym uczestnikiem wspólnoty parafialnej. Prowadzi też wewnętrzne życie duchowe.
Jak wygląda przygotowanie do tej roli?
Aby zostać szafarzem, przede wszystkim proboszcz parafii musi wystąpić z wnioskiem do kurii diecezjalnej. Co jakiś czas organizowane jest studium przygotowawcze dla szafarzy. W tym przypadku to wykładowcy z Akademii Katolickiej przygotowują kandydatów do pełnienia posługi. Takie studiom trwa około roku, potem następuje promocja podczas uroczystej mszy świętej. Wtedy biskup upoważnia szafarzy do pełnienia swoich funkcji.
A później, czy macie jakieś wspólne spotkania, rekolekcje?
W archidiecezji warszawskiej jest tak, że są cztery obowiązkowe spotkania formacyjne w ciągu roku. Zawsze w Wielkim Poście jest spotkanie weekendowe w Niepokalanowie. Jest wówczas czuwanie modlitewne, msza święta i konferencje dotyczące kwestii liturgicznych i ogólnie naszej posługi. Ale są też tematy związane z życiem małżeńskim i rodzinnym.
Poza tym, są spotkania weekendowe w Świątyni Opatrzności Bożej w Wilanowie. I są też raz w roku pielgrzymki szafarzy, albo ogólnopolska albo diecezjalna. W ramach ogólnopolskich pielgrzymek byliśmy np. na Świętym Krzyżu, na Ostrowie Tumskim w Poznaniu, byliśmy też w Licheniu.
Natomiast ostatnia pielgrzymka diecezjalna była w Powsinie pod Warszawą. To są wyjazdy jednodniowe. I wtedy można zabrać całą rodzinę. To jest bardzo istotne, można zobaczyć tłum rodzin modlących się. To jest bardzo budujący widok.
Panie Andrzeju, na koniec proszę powiedzieć co dla pana jest najważniejsze w tej posłudze? Czy ta misja jest dodatkową motywacją do osobistego rozwoju duchowego?
Dla mnie jest to przede wszystkim ogromna odpowiedzialność. Ja biorę w rękę Boga. To jest niesamowite. To, że możemy nieść Dobro, nieść samego Boga do chorych, to na pewno jest olbrzymia motywacja. To jest wielkie wyróżnienie, ale też wielka odpowiedzialność.