Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Ich dwóch, polonez-karetka z powodzi tysiąclecia we Wrocławiu w 1997 r., dwa tygodnie i 20 tys. km do pokonania w tę i z powrotem w charytatywnym rajdzie Budapeszt-Bamako 2022 przez Góry Atlasu i piaski Sahary. Wczoraj (21.10) Julian Obrocki i Marek Prokopowicz wyruszyli w trasę jako jedyna polska załoga w najtrudniejszej kategorii rajdu Spirit – Duch Pustyni.
Rajd pomocy dla Afryki
Rajd Budapest-Bamako 2022 to duchowy spadkobierca najtrudniejszego rajdu na świecie: Paryż-Dakar, tyle że dłuższy od niego o 10 tys. km. Polska załoga ma zamiar przejechać go polonezem, który wykorzystywany był przez wrocławskie pogotowie ratunkowe w czasie największej powodzi w historii miasta. Kupili go za… 416 zł. Na postawione samym sobie pytanie co może pójść nie tak odpowiadają: wszystko!
Loading
Idea rajdu opiera się na wsparciu najuboższych afrykańskich społeczności. Wszyscy uczestnicy zaangażowani są w pomoc – wiozą m.in. dary żywnościowe i medykamenty. W ostatnich edycjach rajdu udało się zorganizować studnie ze słodką wodą w Mauretanii, Mali i Gambii oraz wyposażyć w nowoczesny sprzęt szpital w najbiedniejszej części Bamako. Panele słoneczne, rowery, nowe szkoły, karetki i autobusy – to tylko niektóre efekty pomocy, jaką przyniósł rajd. Co roku wartość niesionego w ten sposób wsparcia dla Afryki Zachodniej to ok. milion euro.
"Niektóre zespoły oddają swoje samochody z przeznaczeniem na karetki czy autobusy. Początkowo planowaliśmy pozostawić nasz samochód w Afryce, ale serwisowanie tam Poloneza będzie wręcz niemożliwe. Poza tym, jeśli dojedzie, to musi wrócić i zostać z nami. Wynagrodzimy to w inny sposób i chętnie namówimy Was do pomocy" – mówią Julian i Marek.
Loading
Korposzczur za kółkiem
Marek Prokopowicz mówi o sobie per "telekomunikacyjny korposzczur". Poza pracą to wiceprezes Polskiego Związku Motorowego i twórca Fundacji Otwartego Muzeum Techniki. Poloneza kupionego z przetargu potrafi złożyć i rozłożyć na najmniejsze części. Kocha go i nienawidzi, za - jak mówi – "komfort nienachalny".
Rajdowcy samodzielnie poddali auto gruntownemu remontowi, począwszy od wymiany silnika czy zawieszenia. W rajdzie nie będzie jechał z nimi żaden serwis, będą zdani tylko i wyłącznie na siebie.
Piasek Sahary w sercu
Julian Obrocki, dziennikarz motoryzacyjny od zawsze, pilot, kierowca i instruktor rajdowy, jeden z pierwszych Polaków w Rajdzie Paryż-Dakar. Gdy w 1988 r. przemierzał Saharę Starem 266, Marek Prokopowicz miał rok. Jak mówią, połączyła ich pasja do komplikowania sobie życia.
Loading
"Bo Sahara piękna jest. I magnetyczna. A Dakar to choroba nieuleczalna. Narkotyk podstępny. A przy tym legalny. Niewykrywalny na lotniskach. Uzależnienie, a wiem to po sobie, na które nie ma ani leku, ani szczepionki. Ofiary nie chcą się wyleczyć, ale w dobrym zdrowiu chorować jak najdłużej. A ziarenko piasku z Sahary, jeśli utknie w sercu – jest nieusuwalne. Znowu, jak wtedy, jedziemy bez serwisu. To, co w bagażniku, musi wystarczyć" – mówi Julian Obrocki.
"Zgłoszono ponad tysiąc pojazdów. Ze względów bezpieczeństwa i logistyki dopuszczono 250, w tym większość współczesnych, ale też całą grupę „świadków dawnych czasów”. Jadą one mniej wyścigowo, w kategorii „Duch pustyni”, przewożąc jak najwięcej darów z pomocą medyczną i humanitarną dla żyjących bardzo skromnie lokalnych saharyjskich społeczności" - dodaje.
Polska załoga żartuje, że zawsze może wrócić na wielbłądzie.
Więcej o wyprawie: