Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W jednym z numerów miesięcznika „Il Messaggio della Santa Casa di Loreto” znajdujemy świadectwo Massimiliano, który z wielką prostotą opowiada, jak nabożeństwo do Maryi przyniosło pokój jego udręczonemu sercu.
Zaczyna tak: „Jakieś dziesięć lat temu postanowiłem, poczułem potrzebę, czy może raczej zostałem wezwany do tego, by złożyć Matce Bożej Loretańskiej jakąś drobną ofiarę”.
I tak w każdy piątek, w dzień ukrzyżowania Jezusa, Massimiliano wstawał pół godziny wcześniej, żeby modlić się w domku loretańskim. Tam w ciszy i skupieniu, którym sprzyjają grube mury Świętego Domu, „ładował baterie” na cały dzień.
Kryzys
W pewnym momencie nad życiem Massimiliano zawisły czarne chmury. Wydawało mu się, że nikt nie docenia tego, co robi, ani w pracy, ani w rodzinie, ani w sferze uczuciowej.
Takie poczucie to częste doświadczenie życiowe. Przynosi gniew, rozżalenie, urazy wobec tych, których postrzega się jako niewdzięcznych. Ale Massimiliano postanawia pójść inną drogą. Szuka wsparcia i pomocy u Mamy Niebieskiej, którą codziennie odwiedza.
„W tamten czwartek, jak każdego dnia, wszedłem do domku loretańskiego. W środku nie było nikogo. Tylko Ona i ja, smutny i przybity”.
„Przysyła mnie Matka Boża”
I kiedy tak siedzi samotnie w przejmującej ciszy, podchodzi do niego nieznany ksiądz i, kładąc mu dłoń na ramieniu, mówi: „Przysyła mnie Matka Boża, żebym ci podziękował za wszystko, co robisz”.
Na dźwięk tych słów Massimiliano wybucha oczyszczającym płaczem. Zakonnik ściska go serdecznie i oferuje pomoc. W razie czego, mówi, można go zawsze znaleźć na którejś z drewnianych ławeczek wokół domku loretańskiego.
„Te słowa mną wstrząsnęły i bardzo podniosły mnie na duchu. Z tego dnia nic nie pamiętam – ani z pracy, ani z tego, co było potem. Tylko uczucie spokoju, łaski i ulgi. Nic nie było ważne poza słowami Mamy, które odbijały się echem w mojej głowie i zapewniały, że wszystko, co robię z wielką miłością i zaangażowaniem, nie jest na próżno”.
Dar otrzymany w Świętym Domu
Massimiliano nie opowiada, jak dalej potoczyło się jego życie. Niezależnie od tego, jak ułożyły się bolesne dla niego sprawy, swoje świadectwo zamyka słowami Ewangelii wg św. Mateusza: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28).
„Módl się do Maryi”
Niech to świadectwo przypomni wszystkim ludziom w kryzysie, że w czasie burzy życiowej warto zwrócić oczy ku Maryi, jak mówi modlitwa św. Bernarda z Clairvaux.
Gdy na burzliwym morzu tego świata miotają mną burze i nawałnice, zwracam oczy ku Tobie, o Maryjo, Gwiazdo jaśniejąca, aby mnie nie pochłonęły fale.
Kiedy powstają wichry pokus, kiedy upadam na ostre kamienie dolegliwości, podnoszę wzrok ku Tobie i wzywam Cię, o Maryjo!
Kiedy miotają mną nawałnice pychy, bluźnierstwa, zazdrości, podnoszę oczy ku Tobie i wzywam Cię, o Maryjo!
Kiedy gniew lub chciwość, albo cielesna pokusa, wstrząsają wątłą łodzią mojej duszy, spoglądam ku Tobie, o Maryjo!
A gdyby mnie, udręczonego ogromem win, zmieszanego brzydotą sumienia, przerażonego grozą sądu, zaczęła pochłaniać przepaść smutku lub ogrom rozpaczy, to jeszcze spoglądałbym ku Tobie, wzywając Cię zawsze, o Maryjo!
W niebezpieczeństwach, utrapieniach, wątpliwościach, zawsze będę Cię wzywał. Idąc za Tobą, o Maryjo, nie zejdę z drogi; myśląc o Tobie, nie zabłądzę; a jeśli Ty mnie podtrzymywać będziesz, nie upadnę. Amen.