Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Modlitwa jako słuchanie
Kto posiadł sztukę modlitwy, ten posiadł Boga – tak w skrócie można by określić istotę starań, które od pierwszych wieków historii chrześcijaństwa podejmowali asceci, pustelnicy, mnisi i mistrzowie życia duchowego.
Poruszani głębokim, duchowym pragnieniem zjednoczenia z Bogiem, opuszczali swoje rodzinne wioski i miasta – miejsca pełne gwaru oraz ludzkiej obecności – aby z daleka od tłumu poświęcić się modlitwie. Znajdowali sobie miejsca ustronne, często pustynne, aby tam bez przeszkód wsłuchiwać się w Boga. Dlaczego?
Ponieważ byli przekonani, że modlitwa jest bardziej milczeniem, skupieniem i uważnością na Jego obecność, niż mnożeniem słów; ponieważ wiedzieli, że Bóg podczas modlitwy mówi pierwszy, a człowiek jest najpierw zaproszony do słuchania.
Modlitwa czy bezmyślne „paplanie”?
Jak bardzo to przekonanie wielkich mistrzów modlitwy koresponduje ze słowami Jezusa, które w swojej Ewangelii następująco zapisał św. Mateusz: „Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie” (Mt 6,7-8).
Co więcej, pojawiające się w tekście słowo βατταλογἐω (battalogeo), które często tłumaczy się jako „gadatliwość”, dosłownie oznacza bezmyślne „paplanie”. A zatem Jezus przyrównuje do zachowań pogańskich modlitwę, która polega na mechanicznym mnożeniu słów – na przykład przez recytowanie formułek modlitewnych czy wyuczonych pacierzy – bez zastanowienia i refleksji nad tym, co jest wypowiadane. Dlaczego?
Ponieważ taka modlitwa nie jest autentycznym spotkaniem, dialogiem, ale składaniem Bogu ofiary – rodzajem „daniny”, za pomocą której chcemy często wkupić się w Jego łaski i uzyskać coś dla siebie.
Taka modlitwa nie przemienia
Oczywiście nie chodzi o negację całej modlitwy recytowanej. Ma ona przecież długą i piękną tradycję w Kościele. Chodzi natomiast o powierzchowność i płytkość w relacji z Bogiem, gdy od wysiłku skupienia i milczenia uciekamy w nadmiar słów.
Wówczas taka modlitwa, choć sama w sobie stanowi cenny czas poświęcony Bogu, nie przemienia nas, ponieważ nie pozwalamy, aby Jego głos wybrzmiał w naszych sercach. W rzeczywistości modlitwa polega bowiem przede wszystkim na więzi, która tworzy się między sercem człowieka a sercem Boga. Żeby ją zawiązać, nie trzeba uciekać na pustynię.
Można schronić się do własnego wnętrza – pod warunkiem, że znajdzie się w nim miejsce na skupienie i uważne słuchanie, a nie tylko na „paplanie”. Inaczej nasza modlitwa będzie co prawda w treści chrześcijańska, ale w formie – pogańska.