separateurCreated with Sketch.

Dlaczego Wielki Post kojarzy mi się z warsztatem samochodowym?

Uśmiechnięty mechanik samochodowy stoi przed warsztatem i trzyma w rękach narzędzie
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jeśli czujesz, że dawno nie byłeś w żadnym warsztacie i masz tyle usterek, że wydaje ci się, że nadajesz się tylko i wyłącznie na złom – idź do Niego.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Z początkiem tygodnia zepsuł mi się samochód. Przestały świecić światła. Wymiana żarówek i bezpieczników nie pomogła. Na tym etapie niestety kończą się moje zdolności mechaniczno-naprawcze, więc trzeba było zadziałać trochę inaczej, tym bardziej, że bez samochodu nie jestem teraz w stanie normalnie funkcjonować. Pierwsza myśl to telefon do bardzo dobrego znajomego – mechanika z pasji, z którym przeżyłem wiele wspólnych wędrówek górskich i nieraz nocowaliśmy pod namiotem. Ale to było kiedyś.

Kiedyś, gdy jeszcze nie musiałem szukać opieki dla dzieciaków, żeby móc wyjść gdzieś wieczorem. Kiedyś, gdy około godziny 22 zadzwonił telefon z propozycją wypadu na Babią Górę następnego dnia, a odpowiedź była szybka i krótka: "ok, jadę".

Od tych czasów trochę wody w rzece upłynęło. Od tego czasu, wiele razy z żalem, ale rezygnowałem z propozycji wyjazdu w Tatry czy inne góry. Wahałem się czy zadzwonić do niego. W końcu ostatnio nie łączyło nas zbyt wiele, nie licząc regularnych napraw mojego auta. W sumie w ostatnim czasie tylko dzięki temu się widywaliśmy. Głupio było mi dzwonić do niego kolejny raz – nie z propozycją wspólnego wyjścia, tylko po tzw. „prośbie”.

Pan Bóg jest dobrym mechanikiem

Jednak zadzwoniłem. Rozmowa jak zwykle zaczęła się od żartu, po czym przeszliśmy do meritum i on oczywiście zaoferował swoją pomoc. To nic, że pracuje normalnie na etat. To nic, że po powrocie z pracy ma pełno roboty w swoim pasjonackim warsztacie. Powiedział: „przyjedź, popatrzymy na to”. Na jednej wizycie się nie skończyło. Drugiego dnia kupił potrzebne części i naprawił, co miało zostać naprawione. Samochód na powrót wrócił na drogi. A mnie spadł kamień z serca, że udało się to zrobić niemal ekspresowo.

Wzruszyła mnie jego postawa. Rzucił wszystko, co w danej chwili robił i zajął się moim problemem. Mimo tego, że ostatnio wiele razy był w górach z innymi znajomymi, takimi, którzy nie odmawiają tak często jak ja. A jednak ta nasza stara dobra znajomość, czy może nawet przyjaźń, nie była mu obojętna. A jednak bez względu na to, jak jest teraz, te nasze wspólne godziny w młodości, spędzone na wędrowaniu, mają znaczenie.

Pan Bóg też jest takim mechanikiem, który nigdy nie odmawia. Mało tego – jest lepszy, bo z Nim nie trzeba chodzić w góry, żeby nas polubił. Nie trzeba nawet utrzymywać stałego kontaktu (choć jest to oczywiście wskazane).

By naprawić siebie

Zawsze, gdy zwrócimy się do niego to wysłucha. Mimo, że ma miliony takich samochodów jak my do naprawy każdego dnia, a nawet każdej sekundy. Nie jest dla Niego ważne, czy utrzymujemy z Nim stały, dobry kontakt czy odzywamy się tylko, jak nam się coś popsuje. On zawsze czeka.

I to czeka z kluczami nasadowymi, śrubokrętami, kombinerkami i innymi narzędziami w ręku. Wystarczy tylko przyjść (przyjechać) i powiedzieć co się zepsuło. On zawsze ma dla nas diagnozę i remedium. Nie robi wyrzutów, że gdy nie dba się o samochód, to usterki są nieodzowne. Nigdy nie powie, że jak do tej pory chodziłeś do innego mechanika, to sobie tam teraz idź. Wysłucha w czym problem, rozgrzeszy, zapomni i wskaże co dalej robić, żeby się nie psuć więcej.

Jego warsztat mieści się w konfesjonale. Jeśli czujesz, że potrzebujesz naprawy, idź do Niego. Jeśli czujesz, że dawno nie byłeś w żadnym warsztacie i masz tyle usterek, że wydaje ci się, że nadajesz się tylko i wyłącznie na złom – idź do Niego. Jeśli wydaje ci się, że nie potrzebujesz naprawy – idź do Niego – konserwacja też jest ważna. Święta tuż tuż – jeśli nie byłeś jeszcze – idź do Niego. Napraw siebie.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!