Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Modlitwa rodziny wielodzietnej – lekko nie jest!
Jestem mamą wielodzietną. Znam rodziny większe niż nasza (np. z jedenaściorgiem dzieci), ale nasza wydaje mi się i tak duża, jak na obecne czasy. Wraz z mężem wychowujemy pięcioro dzieci. Rozpiętość wiekowa jest spora, bo najstarsze dziecko ma prawie 18 lat a najmłodsze – 6. Każde z naszych dzieci i my sami budujemy nasze życie duchowe. Z różnym skutkiem, ale staramy się. Nie zapominamy o tym również jako cała rodzina.
Przyznam szczerze – nie jest to łatwe. To, co działa w przypadku małych dzieci, dla prawie dorosłej nastolatki jest już zbyt infantylne. Ktoś powie: znajdź złoty środek. Łatwo powiedzieć. Znaleźliśmy jednak takie praktyki religijne, które są do zaakceptowania dla wszystkich.
Opowiem Wam, jak sobie z tym radzimy, i mam nadzieję, że i wy odnajdziecie w tym sposób na swoje rodzinne budowanie relacji z Panem Bogiem.
Przymus nie ma sensu
W naszej rodzinie nie wyobrażamy sobie wieczoru bez wspólnej modlitwy. Oczywiście zdarza się, że zbuntowany nastolatek zapyta, czy dziś może się pomodlić sam w swoim pokoju, ale to dość rzadkie. Oczywiście lepiej jest pozwolić na taką samotną modlitwę, niż przymuszać. Czasem każdy z nas potrzebuje być sam – nie ma akurat ducha do wspólnoty. Mnie też się zdarza – szczególnie, gdy zmagam się z czymś trudnym. Myślę, że to normalne i wiem, że moi bliscy modlą się wtedy za mnie.
Nasza modlitwa w praktyce
Nasza modlitwa wieczorna ma swój rytm. Najpierw, na wstępie każdy wypowiada swoje intencje: najpierw, za co dziękuje, za co być może chce przeprosić i o co prosi. To działa! Dzięki temu wiemy, czym żyją nasze dzieci. Niesamowite jest dla nas to, jak bardzo myślą o innych. Są oczywiście prośby – np. o Ducha Świętego na jutrzejszej klasówce – ale też o pokój na świecie – szczególnie na Ukrainie, o życie wieczne dla zmarłych, o cierpliwość dla mamy i taty… Modlimy się także za dzieci poczęte, które duchowo adoptowaliśmy.
Jest też oczywiście modlitwa przed posiłkami i cieszy nas, że nasze dzieci modlą się tak również w szkole i przedszkolu. Tak – wybraliśmy dla nich placówki, które są niejako przedłużeniem domu. Chcieliśmy, by w obu tych przestrzeniach towarzyszyły im te same wartości. To dla nas kwestie niezwykłej wagi.
Małe gesty wiary
Skoro o szkole mowa, to codziennie też błogosławimy nasze dzieci przed wyjściem z domu. Krzyżyk na czole to mały gest, a daje tak wiele. No i nie jest taki „obciachowy” jak buziak w czółko. Akceptują go nawet nastolatki.
Modlitwa psalmami – nasze największe wyzwanie
Niedzielne Laudesy czyli modlitwa psalmami, którą praktykujemy jako cała rodzina, to prawdziwe wyzwanie. Jest śpiew, są instrumenty, ale nie będę ukrywała – jest ciężko. Rzadko zdarza się, żeby wszyscy byli zadowoleni. Jeden nie chce grać na gitarze, ktoś inny „podkradł” bratu cajon albo kastaniety. Najmłodsi miewają „głupawkę”, a najstarsi tzw. focha okolicznościowego. Nie jest idealnie, ale mimo to staramy się. Czasem zapraszamy jakąś inną zaprzyjaźnioną rodzinę albo sami do kogoś jedziemy, żeby było raźniej i żeby dzieci pamiętały, że tego typu modlitwa nie jest jedynie jakimś naszym rodzinnym wymysłem.
Sporo tego – jak nam się udaje?
Przy całej gamie trudnych momentów udaje nam się utrzymać nasze rodzinne praktyki modlitewne. W czym tkwi sekret? Odpowiedź nie jest zbyt skomplikowana. Po prostu często rozmawiamy z dziećmi – i to na wszystkie tematy. Czasem te trudne, jak na przykład śmierć kogoś bliskiego, czasem na skomplikowane jak rozwody. Dzieci potrzebują usłyszeć, ale przede wszystkim zobaczyć, że gdy nie wiemy, co zrobić, jak odpowiedzieć – zwracamy się o pomoc do Boga. To wzmacnia nasze relacje – tak w rodzinie, jak z naszym Ojcem w niebie. Gdy np. jeden z naszych synów miał nocne koszmary i budził się w nocy z krzykiem, zbiegała się nie raz cała rodzina i wspólnie odmawialiśmy „Święty Michale Archaniele”.
Wychowanie dzieci w wierze bazuje na przykładzie i naśladowaniu. I to nie od święta ale właśnie w codzienności. Pomocą jest dla nas na pewno to, że wszyscy w naszej rodzinie przyjmują już komunię świętą. Wszystkie dzieci przyjęły ją w wieku kilku lat. Najmłodsza miała zaledwie cztery(!) I właśnie o tym napiszę w kolejnym artykule.
Artykuł ukazał się na portalu Siewca.pl.