Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Cóż to była za przyjaźń? Wśród rozmaitych świadectw serdecznych relacji ojca Pio i księdza Dolindo znajduje się między innymi skromna widokówka z San Giovanni Rotondo, która rzuca pewne światło na charakter ich znajomości. Do Neapolu doszła w połowie października 1956 roku. Na jej odwrocie widniały słowa: „Nieustannie pamiętam przed Panem, ojciec Pio”. Nieco niżej można było przeczytać zdanie nakreślone innym charakterem pisma: „Łączę się w świętej pamięci, brat Daniele”. Choć oba zdania są krótkie i gramatycznie proste, nie da się tego samego powiedzieć o ich treści. Nie chodzi w nich przecież o zwykłe zapewnienie, że się o kimś nie zapomniało (…). „Święta pamięć” to nieustanna pamięć w modlitwie.
Grazia Ruotolo nie bez powodu nazywa tę kartkę pocztową „widokówką trzech świętych”. Ojciec Pio został przecież kanonizowany w 2002 roku, a procesy beatyfikacyjne księdza Dolindo i brata Daniele są w toku. Ich przyjaźń ma szczególny kontekst, który warto podkreślić. Każdy z nas ma bowiem wielu przyjaciół i ma ich z wielu względów, ale tylko święci mają przyjaciół w Bogu i ze względu na Boga…
Wspaniali synowie Kampanii
Nie znaczy to oczywiście, że przyjaźń księdza Dolindo i ojca Pio nie miała w sobie niczego ziemskiego. Przeciwnie: była zbudowana na solidnych doczesnych fundamentach. Obu kapłanów łączyło głębokie zanurzenie w kulturze, mentalności i obyczajowości południowych Włoch. Obaj byli wspaniałymi synami Kampanii, otaczały ich te same krajobrazy, łączyły ich również przeżycia duchowe. Obaj traktowali przecież wiarę jako całkowite oddanie się Bogu; podobnie też przeżywali miłość do Kościoła mimo trudnych lat próby i obaj świadomie złożyli z siebie ofiarę za grzechy bliźnich. Wspólne elementy ich biografii to także różnorodne mistyczne doświadczenia, heroiczna służba cierpiącym, dar prorokowania, wypraszania uzdrowień i bardzo wiele innych charyzmatów.
Duchowe dzieci don Dolindo często porównywały go do świętego stygmatyka. (…) Dodajmy też, że wiele osób czuło się duchowymi dziećmi zarówno ojca Pio, jak i ojca Dolindo. Byli wśród nich nie tylko światowej sławy fizyk prof. Enrico Medi, ale także na przykład znany aktor Carlo Campanini…
Wyczekiwane spotkanie o. Pio i ks. Dolindo
Trzy lata przed otrzymaniem pocztówki z San Giovanni Rotondo, to jest 16 października 1953 roku, ksiądz Dolindo odwiedził tamtejszy klasztor kapucynów. Wypada też dodać, że po śmierci stygmatyka neapolitański kapłan w październiku 1968 roku osobiście sporządził wyczerpujący opis tamtego pamiętnego spotkania:
„Pragnąłem poznać go osobiście – pisał w 1968 roku ks. Dolindo – nie z próżnej ciekawości, ale by móc zaczerpnąć od niego choćby promień światła, jakie nosił w duszy. On także kilkakrotnie wyraził chęć spotkania się ze mną. Dlaczego? Czyżby dlatego, że dowiedział się o moich utrapieniach i w związku z tym chciał mi okazać wsparcie? Nie umiem powiedzieć. Tylko się domyślałem. Rzecz jasna ktoś tak nędzny jak ja nie mógł wzbudzić w nim pragnienia poznania się.
Nadarzyła się okazja do spotkania, gdy biskup Kampanii Palatucci poprosił mnie, abym pojechał wraz z nim do ojca Pio. (…) Wybrałem się tam z dwoma konkretnymi zamiarami, których nikomu nie wyjawiłem: mianowicie chciałem poprosić go o światło na drogę kapłańską i wynikające z niej utrapienia, jakich doznałem, a także chciałem poprosić o coś pobłogosławionego przez niego dla chorych, którymi się opiekowałem. (…)
Przybyliśmy do San Giovanni Rotondo o ósmej. Ojciec Pio siedział w konfesjonale. Odprawiłem Mszę, a potem ojciec gwardian zaprosił mnie do refektarza na kawę. Zapytałem o miejsce, jakie zajmował w refektarzu ojciec Pio, i pocałowałem stół noszący zapach jego umartwień. Gwardian wyjął z szuflady ojca Pio dwa ciasteczka, jakie tam leżały, i podarował nam. Od razu przyszło mi do głowy, że poproszę ojca Pio o pobłogosławienie ich dla chorych. (…)
Spotkałem się z ojcem Pio i błagałem go, by mnie wysłuchał. Zdziwił się, że się tak postarzałem i że mam już siwą czuprynę. I powiedział w żartach: «Przyprószyło cię. Śnieg ci spadł na głowę?». W duszy mnie znał, toteż dodał: «Ale duch jest wciąż młody». Na moją prośbę o możliwość wyspowiadania się, by otrzymać światło, odparł: «Nie ma potrzeby. Cały jesteś błogosławiony». (…)
Po wyjściu z refektarza udaliśmy się z braćmi i ojcem Pio na korytarz, by pospacerować. Gwardian, żartując, powiedział do ojca Pio: «Muszę naskarżyć na ojca Dolindo, bo nakłonił mnie do włamania do twej szuflady». Zrobił to, bo wcześniej poprosiłem go, aby mi wyjął jeszcze jedno ciasteczko do pobłogosławienia. Rzekłem więc do ojca Pio: «Pozwolisz mi na dopuszczenie się dalszych… włamań?». A on na to: «Idź i bierz, co tam znajdziesz». Dodałem: «Ale chcę, abyś mi je pobłogosławił». Odpowiedział z zaskakującą intuicją: «Nie domyśliłeś się, że od czwartej nad ranem, gdy wyjechaliście z Neapolu, wkładałem tam wiele rzeczy dla twoich chorych? Włożyłem i ciecierzycę, i ciasteczka, abyś miał po trochu dla każdego. I po wielokroć je pobłogosławiłem, by sprostać twoim oczekiwaniom». (…)
Musieliśmy wracać, aby zdążyć do Neapolu na wygłoszenie kazania, więc poprosiłem go o błogosławieństwo. Obejmując mnie oraz przytulając do serca, a zarazem uspokajając mnie co do tego, co przeszedłem w przeszłości, co się dzieje i co się ma jeszcze wydarzyć, górnolotnym tonem, wobec braci, którzy nas otaczali, powiedział: «Całe niebo mieści się w twej duszy. Było tam od zawsze, jest teraz i pozostanie na wieki»”.
Fragment pochodzi z książki: Wojciech Kudyba, „Cały jesteś błogosławiony”. Dzieje przyjaźni o. Pio i ks. Dolindo”, Wydawnictwo M, Kraków 2024.