Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Bóg wysłuchał
Powołanie Samuela jest opowieścią, z której można wyciągnąć wiele nauki. Już sam fakt jego przyjścia na świat nosi znamiona Bożej interwencji. Trwał dość burzliwy okres sędziów. Elkana (ojciec Samuela) miał dwie żony (Annę i Peninnę). Większym uczuciem i miłością darzył Annę, jednak była ona bezdzietna. Było to powodem dużego cierpienia dla Anny, ze strony Peniny doświadczała wiele przykrości. W Księdze Samuela możemy przeczytać nawet, że „płakała nieutulona” (1 Sm 1, 10). Postanowiła złożyć Bogu obietnicę, że jeśli da jej syna, zostanie on oddany na służbę Najwyższemu.
Ta modlitwa została wysłuchana. Anna nadała chłopcu imię Samuel, co oznacza „Bóg wysłuchał”. Gdy tylko przestała karmić swego syna piersią, oddała go zgodnie z obietnicą na sługę Pana – pod opiekę arcykapłana Helego w Szilo. Heli często jest określany jako postać tragiczna. Miał dwóch synów, którzy profanowali świątynię i prowadzili grzeszne życie, nie słuchając napomnień swojego ojca. W Księdze Samuela znajduje się określenie, że był to czas, gdy Pan odzywał się rzadko. Czy rzeczywiście Pan przestał mówić, czy może Heli z powodu wielu trosk i wieku stał się głuchy na ten głos?
Siła obecności
Scena powołania Samuela jest bardzo przejmująca. Samuel jest już w świątyni, znajduje się blisko wszystkiego, co święte. Jest pod opieką zacnego przewodnika duchowego. Sam jednak nie doświadczył spotkania z Bogiem. Kiedy nocą słyszy wołanie, wstaje i idzie do Helego, mówiąc „Oto jestem, przecież mnie wołałeś”. Sytuacja powtarza się trzy razy. Za każdym razem Samuel biegnie do Helego, powtarzając „Oto jestem”. Użyte tu hebrajskie słowo „hinneni” oznacza obecność w pełni, połączoną z gotowością do wypełnienia tego, co będzie potrzebne. To właśnie tym słowem Abraham i Mojżesz odpowiadali Bogu na Jego zaproszenie (co ciekawe i oni wołani byli po imieniu). Podobnie Izajasz, zgłaszając się do misji prorockiej, wypowiada swoje „jestem”. Nie jest to zatem akt zewnętrzny, puste słowo, które brzmi poważnie i oficjalnie, ale nie niesie żadnej treści. To wyraz wewnętrznej postawy, by naprawdę być dla tego, kto woła. Czy prezentujemy ten rodzaj obecności?
Kiedy Heli orientuje się, że to Pan woła chłopca, uczy go modlitwy. Radzi, by na wypadek kolejnego wołania, odpowiedział: „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha” (1 Sm 3, 9).
Kiedy Bóg przedstawia się Mojżeszowi, wypowiada swoje imię: J e s t e m. Istotą Boga jest Jego istnienie, obecność. To, że jest i to jest Miłością. Odpowiedzią na miłość jest miłość. Odpowiedzią na obecność jest obecność. Jaka jest moja odpowiedź?
W historii Samuela widać, że Bóg z nikogo nie rezygnuje. Mówi do skutku. Daje też ludzi, którzy pomagają rozpoznać, czym jest to, co słyszymy. Czy jest to od Niego, czy z innych źródeł (niekoniecznie od razu złych). Kto nas prowadzi do wiary? Kto pomaga nam dziś rozpoznać Boże zaproszenia? Być i słuchać – to postawa ucznia. Z tego rodzi się pragnienie wypełnienia tego, co się słyszy. Czytamy, że: „Samuel dorastał, a Pan był z nim. Nie pozwolił upaść żadnemu jego słowu na ziemię” (1 Sm 3,19). Jak ważne były dla Samuela te słowa, że strzegł ich pilnie?
Być. Usłyszeć. Wypełnić.
Boga nie trzeba szukać daleko, zewnętrznie, można Go odnaleźć bardzo wewnętrznie. Duch jest w nas, mamy w sobie wszystko, co potrzebne, by spotkać Tego, który czeka na nas w przybytku serca. Benedykt XVI przed modlitwą Anioł Pański skomentował kiedyś fragment powołania Samuela, podkreślając „decydującą rolę kierownictwa duchowego na drodze wiary, a zwłaszcza w odpowiedzi na powołanie do szczególnego ofiarowania się na służbę Bogu i Jego ludowi”.
Noc obecności – Bożej i naszej – może się stać początkiem nowej drogi wiary.