separateurCreated with Sketch.

Liturgista: Rozpoznajemy Go w znakach. To istota sakramentów [Modlitwa, chrześcijaninie!]

Dłoń trzymająca puzel i zasłaniająca nim słońce
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Dariusz Dudek - 15.05.24
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Liturgia jest też kontynuacją dzieła Chrystusa. Ewangelie kończą się rozesłaniem apostołów i widzimy, że Jezus odchodzi do Nieba, ale jednocześnie pozostaje z uczniami i współdziała z nimi w sakramentach” – o liturgii i tajemnicy sakramentów opowiada br. Marcin Drąg OFMConv
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Liturgia to życie Kościoła

Temat rzeka: czym jest liturgia w Kościele?

Br. Marcin Drąg OFMConv*: Nie można mówić o Kościele bez mówienia o liturgii, ani mówić o liturgii w oderwaniu od tajemnicy Kościoła. Kościół w liturgii się odnawia. Kościół żyje, bo sprawuje liturgię. Widzimy to szczególnie w sakramentach, kiedy Kościół rodzi się w liturgii sakramentu chrztu, odnawia się kiedy jego członkowie przyjmują sakrament pokuty, kiedy przyjmują Chrystusa w Eucharystii. Liturgia jest czymś fundamentalnym dla Kościoła, bo on żyje, gdy sprawuje liturgię i jako reprezentant całego świata zanosi uwielbienie do Boga. 

Liturgia jest też kontynuacją dzieła Chrystusa. Ewangelie kończą się rozesłaniem apostołów i widzimy, że Jezus odchodzi do Nieba, ale jednocześnie pozostaje z uczniami i współdziała z nimi w sakramentach, w głoszeniu i gdy daje się poznać przy łamaniu chleba. Zatem liturgia jest tą płaszczyzną, w której Chrystus kontynuuje swoje swoją misję uświęcenia, zbawienia na sposób sakramentalny. I nie jest mniej skuteczny niż kiedy chodził po Ziemi. Ostatecznie liturgia jest też potwierdzeniem realnej, substancjalnej obecności Boga w świecie, bo przychodzi w tajemnicy sakramentu Eucharystii.

A zatem liturgia to przede wszystkim sakramenty?

Mówiąc o liturgii, myślimy o wszystkich sakramentach, o liturgii godzin, ale też o niektórych sakramentaliach, takich na przykład jak obrzędy pogrzebu, poświęcenie kościoła – czyli takich o wymiarze ogólnokościelnym.

Rozpoznać Chrystusa w znakach sakramentalnych

Sakramenty to znaki, pod którymi w jakiś sposób ukrywa się Chrystus i działa w rzeczywisty sposób, niezależnie od naszej wiary. Jak jednak możemy się modlić tymi sakramentami? Zaangażować się w nie?

Sakramenty to znaki obecności zmartwychwstałego Pana, które Kościół rozpoznaje. Zauważmy, że apostołowie po zmartwychwstaniu już nie rozpoznają Pana Jezusa, tak jak przedtem, bo On już ma ciało uwielbione. Rozpoznają Go w znakach. Jest to choćby łamanie chleba, znak stygmatów, obfity połów… To jest istota sakramentów. I my, by dobrze je przeżywać, powinniśmy się poddawać temu wszystkiemu, co dzieje się podczas ich celebracji. Kiedy poddajemy się tym czynnościom, to poddajemy się działaniu Pana Jezusa, bo On wybrał taką drogę docierania do nas. Aby dobrze przeżyć sakrament, na przykład Eucharystii, to powinienem po prostu robić to, co do mnie należy, kiedy jestem na mszy świętej. Czyli kiedy jest znak krzyża, to ten znak krzyża czynić. Kiedy lud śpiewa, to śpiewać. Kiedy Kościół milczy, to milczeć. Kiedy Kościół zanosi jakąś modlitwę wspólną, to wypowiadać te formuły. I wtedy włączam się we wspólnotowe celebrowanie sakramentów, bo to cały Kościół sprawuje liturgię, 

I to nie znaczy, że kiedy nie będą mi towarzyszyły jakieś wyjątkowe emocje, to znaczy, że ją źle przeżyłem. Duchowe owoce liturgii być może rozpoznam, dopiero kiedy wyjdę z kościoła i spotkam się z drugim człowiekiem – stanę w sytuacji, która wymaga ode mnie miłości, cierpliwości i miłosierdzia.

Myślę, że warto też pogłębiać swoją wiedzę, bo w chrześcijaństwie ważny jest też intelekt.

Wspomniałeś też o tym, że Kościół rozpoznaje Chrystusa w znakach sakramentalnych. Ale mogę Go przecież rozpoznać w innych, które nie są liturgią: w uwielbieniu, głoszeniu, świadectwie…

Kościół też przez długie wieki dochodził w swoim nauczaniu do liczby siedmiu sakramentów, to był pewien proces, w którym odkrywał w sobie ten niezwykły potencjał, jaki w nim istnieje, poprzez tę stałą obecność Chrystusa. Ale cały człowiek z natury ma wymiar jakby sakramentalny. O tym więcej mówi kardynał Ratzinger – zachęcam do sięgnięcia do książki „Sakrament i misterium”. Życie człowieka jest jakby sakramentalne, Kościół jest jakby sakramentem, nasze czyny miłości, miłosierdzia, dobroci – też mają wymiar jakby sakramentalny, z uwagi na to, że są wyrazem tej niewidzialnej łaski, która w nas żyje.

Działalność Kościoła nie wyczerpuje się na liturgii. Ona oczywiście jest źródłem i szczytem, ale prowadzi do misji, głoszenia, dzieł miłosierdzia…

Liturgia sakramentów rozciąga się na całe życie

Czyli sakramenty rozciągają się na całe nasze życie, a nie są tylko punktami, jak to czasami nam się wydaje, na osi czasu. Małżeństwo, chrzest czy święcenia – one trwają dłużej, niż sam moment ich udzielenia.

Są takie sakramenty, które wyciskają w nas niezatarte znamię, aczkolwiek małżeństwo do nich się nie zalicza, bo więź sakramentalna zanika w wyniku śmierci współmałżonka. Chrzest, bierzmowanie i święcenia wywierają na człowieku niezatarte znamię. Ale każdy sakrament coś w nas zapoczątkowuje, a Kościół jest tą przestrzenią, w której łaska sakramentu może się rozwijać. Łaska chrztu wzrasta w rodzinie, bierzmowanie w podejmowaniu jakiejś posługi. Oba karmią się Najświętszym Sakramentem i odnawiają w spowiedzi. 

Można powiedzieć, że wszystkie sakramenty wprowadzają człowieka w nową dynamikę i otwierają nowe możliwości, które człowiek uzyskuje dzięki jeszcze głębszemu wszczepieniu w życie Chrystusa, ale też umacnia nasze więzi z drugim człowiekiem, bo każdy sakrament ma wymiar eklezjalny. 

Specyficznym sakramentem jest spowiedź, gdyż wiąże się z dużym stresem. Co możemy robić, żeby ona była mniej obciążająca emocjonalnie, a bardziej rozwijała tę relację do Boga? 

Spowiedź zawsze będzie wiązała się z jakimś stresem, bo jest ona wydarzeniem poważnym, w którym sięgamy do naszego świata intymnego, którego często się wstydzimy. Zmierzenie się z grzechami w rachunku sumienia jest dla nas przykre, a jeszcze trudniejsze jest mówienie o nich przed duchownym, zwłaszcza jeśli ktoś został jakoś zraniony przez księdza w spowiedzi. 

Spojrzałbym jednak na to od strony pozytywnej. To, że spowiadamy się przed człowiekiem, uświadamia, że każdy grzech ma wymiar społeczny. My nie tylko ranimy siebie grzechami, ale też i innych. I skoro ranimy innych, to też przez drugiego człowieka ma miejsce pojednanie. Jest to też wyjście Pana Boga naprzeciw nam samym, bo w wymiarze historii zbawienia zostaliśmy przecież pojednani przez Boga-człowieka.

Liturgia godzin – ratunek w kryzysie

Wspomniałeś przedtem, że liturgią jest też brewiarz, czyli liturgia godzin. Dlaczego warto ją odmawiać?

Liturgia jest zawsze wydarzeniem publicznym całego Kościoła. I to nie tylko tego ziemskiego, który widzimy, ale też tego niebiańskiego, bo jest ona bosko-ludzka i łączy Niebo z Ziemią. Nawet kiedy jesteś sam w pokoju, otwierasz brewiarz, modlisz się liturgią godzin, to zawsze modlisz się z całym Kościołem. Można powiedzieć, że to takie podłączenie się do nieustannego uwielbienia, które jest zanoszone przed tron Ojca w niebie przez aniołów pod przewodnictwem Jezusa. 

Często akcentujemy nasze działanie, że to my coś robimy dla Pana Boga. Ale liturgia w pierwszej kolejności jest działaniem Boga dla człowieka i następnie człowieka w stronę Boga. Liturgia godzin jest hymnem, który zanosi do Ojca Chrystus i On nas przyłącza do tego swojego uwielbienia. Jezus modli się słowami ludzkimi, bo przecież Słowo stało się Ciałem i Chrystus modli się ludzkim językiem. Dzięki temu, modląc się psalmami, modlimy się razem z Nim.

Liturgia godzin uczy nas systematyczności, czyli wprowadza nas w rytm. Jest podzielona na cały dzień: jutrznia o poranku, modlitwa w ciągu dnia: przedpołudniowa, południowa, popołudniowa, są wieczorne nieszpory, godzina czytań oraz kompleta tuż przed snem. To są momenty, w których zatrzymuję się i po prostu modlę. Liturgia wprowadza mnie we właściwy rytm. I dzięki temu jestem w stanie być jeszcze bardziej spontaniczny w działaniu.

Liturgia godzin wyprowadza nas też z osamotnienia, bo modlimy się z całym Kościołem. 

Jest to modlitwa, która jest związana z pewnym wysiłkiem, który przynosi owoc w życiu codziennym. Bardzo polecam w różnych kryzysach codziennej modlitwy liturgię godzin, gdyż ona podtrzymuje człowieka.

Na koniec chciałem jeszcze dodać, że liturgia to modlitwa łącząca Kościół. Mamy w różne wspólnoty: charyzmatyczne, maryjne, pasyjne – które mają różną duchowość, ale mogą spotkać się na wspólnej liturgii.

*Br. Marcin Drąg OFMConv – liturgista, nauczyciel akademicki, wikariusz Prowincji św. Antoniego i bł. Jakuba Strzemię Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych (Franciszkanów) z siedzibą w Krakowie.