separateurCreated with Sketch.

Cztery różne osoby i niezwykłe historie o Aniołach Stróżach

Wystawa grafik Pauliny Dąbrowskiej-Dorożyńskiej

Wystawa grafik Pauliny Dąbrowskiej-Dorożyńskiej

Paulina, Przemek, Roman i Marysia – ich spotkania z anielskimi posłaniami są wyjątkowe i przypominają, że anioły istnieją naprawdę!
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Historia Pauliny – „Czułam przymus zrobienia jeszcze jednego”

„Mówienie o swoich doświadczeniach mistycznych, a do takich niewątpliwie należą spotkania z aniołami, jest zawsze trudne, bo obarczone ryzykiem niezrozumienia” – opowiada Paulina Dąbrowska Dorożyńska – malarka, autorka niezwykłej wystawy o aniołach. 

Wiele lat temu, za namową śp. Ani Szałapak zabierałam się za malowanie aniołów, nie zdawałam sobie sprawy, dokąd mnie ta droga zaprowadzi. Miałam przekonanie, że biorę się za coś poważnego, czego nie chcę sprowadzić do ładnych obrazków aniołków do powieszenia nad łóżkiem. I wtedy też zaczęłam traktować mojego Anioła Stróża jako kogoś realnego, kogoś, kto jest najbardziej kompetentny, aby mi podpowiadać co i jak mam robić. Jego odpowiedź była wręcz natychmiastowa. 

Zmagałam się z anielską wystawą na adwent. Wymagania techniczne sprawiły, że nie mogłam namalować tradycyjnych obrazów. Termin realizacji zbliżał się nieubłaganie, a ja tkwiłam w coraz większej rozpaczy, że nic z tego nie będzie. Ale w pewnym momencie, na mszy świętej, zobaczyłam, co mam zrobić i w ciągu 24 godzin powstały grafiki komputerowe przedstawiające ogniste sylwetki. W zasadzie sześć grafik było w zupełności wystarczających, lecz czułam przymus zrobienia jeszcze jednego anioła, który w zasadzie zaburzał koncepcję wystawienniczą. I wtedy okazało się, że czytanie dnia mówi: „A z tronu wychodzą błyskawice i głosy, i gromy, i płonie przed tronem siedem lamp ognistych, które są siedmiu Duchami Boga” (Ap 4, 5). 

Historia Przemka – „Postanowiłem zaufać”

„Moja historia z aniołami rozpoczęła się zupełnie niespodziewanie” – opowiada Przemek, mąż Pauliny.

Kiedy moja żona, Paulina, miała już gotowy pomysł na swoją wystawę i przygotowane do odbioru wydruki siedmiu ognistych archaniołów, nie mogłem przewidzieć, jak bardzo zmieni się moje podejście do tych niezwykłych istot. Do tego momentu anioły były dla mnie czymś odległym, może nawet nieco naiwnym – czasami symbolem dziecięcych bajek. A także prostych modlitw, jak choćby tej znanej „Aniele Boży...”.

Tego dnia, gdy jechałem po odbiór wydruków, na moich barkach ciążyło coś więcej niż tylko organizacja artystycznego przedsięwzięcia. Moje konto bankowe świeciło pustkami, a ja miałem pilną potrzebę przedyskutowania z drukarnią odroczenia płatności. Nagle, w trakcie jazdy, usłyszałem znajomy sygnał aplikacji bankowej – ku mojemu zdziwieniu, na konto wpłynęła kwota, która idealnie, co do złotówki, pokrywała koszt wydruku prac Pauliny. Byłem w szoku. To był moment, kiedy coś we mnie drgnęło, choć jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, jak ważny był ten znak.

Kiedy wróciłem do domu, rozwiesiłem wielkoformatowe wydruki w salonie i wciąż nie mogłem wyjść z podziwu. Wpatrywałem się w te ogniste postaci archaniołów, a moja frustracja, wynikająca z życiowych problemów, wzięła górę. Zwróciłem się do nich z żartobliwą pretensją: „Wy to macie dobrze! O swoje potrzeby zadbacie bez problemu, a co ja, zwykły człowiek, mam robić z codziennymi, materialnymi trudnościami?”. Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia, że ta półżartobliwa „awanturka” zmieni moje życie.

Nie minął tydzień, a otrzymałem prestiżową propozycję pracy – ofertę, która diametralnie poprawiła moją sytuację zawodową i materialną. Z perspektywy czasu widzę, jak wielka była ta zmiana, choć na początku wiązała się z ogromnym ryzykiem i wywróciła moje dotychczas spokojne życie do góry nogami. Musiałem podjąć decyzję, czy jestem gotów rzucić się w wir tej zawodowej rewolucji? Ale czując dziwne połączenie z wydarzeniami sprzed kilku dni, postanowiłem zaufać. Dziś, sześć lat później, wiem, że to była jedna z najważniejszych decyzji w moim życiu.

W tamtym czasie musiałem zmierzyć się z wieloma trudnościami, jak codzienne dojazdy do pracy – blisko 300 kilometrów w jedną stronę. Mimo to, patrząc wstecz, czuję ogromną wdzięczność. Ta nieświadoma, ale szczera rozmowa z aniołami otworzyła przede mną drzwi do nowego życia. To, co zaczęło się jako ironiczna modlitwa, okazało się początkiem relacji z potężnymi, życzliwymi istotami. Teraz wiem, że anioły nie działają półśrodkami. Kiedy wchodzą w nasze życie, potrafią je wywrócić do góry nogami – i zmienić zawsze na lepsze.

Historia Romana – modlitwa obrazem

„Pierwszą ikoną napisaną przeze mnie był Archanioł Gabriel” – opowiada znany podróżnik, autor książek i warsztatów pisania ikon, Roman Zięba.

Kiedy stopniowo, krok po kroku odkrywałem chrześcijaństwo, zafascynowałem się niezwykłą historią młodziutkiej Miriam. Wydarzenie Zwiastowania, a potem „wyruszenie z pośpiechem w góry” wstrząsnęły sercem, duszą i wyobraźnią tak, że chciałem to przekazać innym przez pisanie ikon. To była moja modlitwa obrazem.

Któregoś dnia, gospodarz z Wadowic podarował mi kilkadziesiąt starych desek czereśniowych, które przeleżały w szopie ponad osiemdziesiąt lat. A więc pamiętały dzieciństwo Karola Wojtyły. Właśnie tam, blisko karmelitów „na górce”, na tej starej czereśniowej desce powstał mój „pierwszy anioł” i to jaki! Archanioł Gabriel, którego później podarowałem przyjaciółce, która na początku mojej drogi nawrócenia była dla mnie wielkim duchowym wsparciem.

Historia Marysi – „Aniele Boży” o poranku

To właśnie ja otrzymałem tę ikonę. Roman powiedział mi, że rolą Gabriela jest zwiastowanie, czyli przynoszenie dobrych wiadomości. Zastanawiałam się, co autor miał na myśli? 

Odpowiedź otrzymałam dosyć szybko. Dokładnie rok po podarowaniu mi ikony Archanioła Gabriela urodziła się oczekiwana przez naszą całą rodzinę, moja bratanica Marysia, która teraz ma już 12 lat. Jej wielką pasją jest malarstwo i muzyka. Sporo maluje, rysuje. Lubi też malować anioły, a ulubioną modlitwą z samego rana, odmawianą razem z młodszym, 6-letnim braciszkiem Stasiem jest „Aniele Boży Stróżu mój”.

Dlaczego już o poranku? Marysia wie, że dobrze jest rozpocząć dzień od modlitwy, wspólnego śniadania i dobrego przeżycia kolejnego dnia. A swoją historię związaną z ikoną św. Gabriela zna, lubi i docenia!

Historie zebrała Iwona Flisikowska