Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Wydawało mi się, że mój dobrze zorganizowany i bezpieczny świat się zawalił, ale nie był taki do końca, skoro Bóg dał mi nowe możliwości” – mówi w rozmowie z Aleteią.
„Moje dziecko miało urodzić się chore”
„Mój mąż był alkoholikiem. Bardzo chciałam mieć drugie dziecko i kiedy właściwie stwierdziłam, że nic z tego nie będzie i nie chcę z nim powiększać rodziny, okazało się, że jestem w ciąży” – zaczyna swoją historię Lila Zieleniec.
Kobieta skończyła 38 lat i kilka lat wcześniej urodziła córkę. Jako młoda dziewczyna zawsze prosiła Pana Boga, by mogła mieć zdrowe dzieci. I jeżeli któreś z nich miałoby się urodzić chore, to byłoby najlepiej, gdyby w ogóle nie przyszły na świat.
Lilę wysłano na badania prenatalne. Do szpitala pojechała sama, bo jak mówi, jej mąż nie był w stanie z nią wtedy współpracować. Lekarz skierował ją do genetyka.
„Zgodnie z polskim prawem ma pani możliwość terminacji płodu” – usłyszała w gabinecie. „Odbywa się to w taki sposób, że wywołuje się poród, dziecko jest żywe, ale na tyle słabe, że nie może przeżyć poza organizmem matki” – dodał medyk.
To wszystko brzmiało dla Lili wyczerpująco i boleśnie – to nie było to wymarzone życie, które wyobrażała sobie dla swojej rodziny.
„Całą drogę do domu płakałam. Musiałam dowiedzieć się, jak najwięcej, aby przygotować się na to, jak może wyglądać nasza przyszłość w wychowaniu dziecka z zespołem Downa” – wspomina.
Wizja niepewności przytłoczyła ją, ale była pewna jednego – życie ma sens samo w sobie.
Łaska urodzenia zdrowego syna
Lila postanowiła, że nie dokona aborcji, a swojemu maluszkowi stworzy najlepsze warunki do rozwoju, jakie tylko mógłby sobie wyobrazić. Kolejnym badaniem z wyboru była amniopunkcja. Gdzieś z tyłu głowy pojawiła się myśl, że to inwazyjne badanie prenatalne, ale z drugiej strony wiedziała, że otrzymane wyniki będą szansą na spokojną ciążę. Zdecydowała się je wykonać, by przygotować się na narodziny dziecka z niepełnosprawnością. Pojechała do centrum medycznego w Rudzie Śląskiej. Tam okazało się, że maluszek jest zdrowy i jest chłopczykiem. Franek ma dziś 10 lat. Lila przyznaje, że mimo wielu problemów i trudności, z którymi się zmaga, jest wdzięczna Bogu za wszelkie doświadczenia.
„Przeciwności, z którymi się zmagamy są często wynikiem naszych złych wyborów. Ja również takich dokonałam, ale świadczą one o tym, że jestem w pełni osobą. Każda decyzja jest lekcją, która buduje charakter, wartości, kierunek rozwoju i pewność siebie” – tłumaczy Zieleniec.
Choroba mamy i śmierć taty
Od kilku lat kobieta opiekuje się mamą chorą na alzheimera. Przeszła z nią już wszystkie etapy choroby. Starsza kobieta jest osobą leżącą, porusza się na wózku inwalidzkim. Rok temu Lila przeżyła śmierć ukochanego taty. Mężczyzna zmagał się z nowotworem.
„Już raz przerabiałam taką historię, ponieważ mama i ojciec prawie w jednym czasie zachorowali na raka. Wtedy udało się wygrać. Tym razem ojciec został przyjęty do szpitala zbyt późno” – wspomina kobieta.
„Tęsknię za rozmowami, wieczorami pełnymi śmiechu, wyjazdami na ryby i za wspólnym odkrywaniem technicznych nowinek” – dodaje.
Lila opowiada mi również o ostatnich dniach, które spędziła z ukochanym tatą. Gdy był już bardzo słaby, mówiłam do niego w myślach:
Tato, teraz możemy rozmawiać już tylko w myślach. Pamiętaj jednak, że Bóg stworzył cię tak, że gdy nie będziesz mógł wytrzymać już bólu, to stracisz przytomność. On nigdy nie da ci cierpieć ponad to, co możesz znieść. A ja będę przy tobie i nie bój się. Jeśli chcesz, to zostań, ale jeśli nie masz siły, to odejdź spokojnie i nie martw się o nic. Zajmę się mamą i zabiorę ją nad jej ulubione morze.
Lila podkreśla, że bycie przy odchodzącym tacie było dla niej zaszczytem i łaską.
„Pewnego dnia, gdy tata miał jeszcze trochę siły, przyznał, że jest przekonany o istnieniu Boga. Nie pytałam go o szczegóły, bo czułam, że tych słowach, wypowiedzianych tak cicho, jest jakaś tajemnica, którą poznam dopiero wtedy, gdy odejdę z tego świata” - mówi Zieleniec.
„Bóg ma dla mnie najlepsze rozwiązanie”
Kobieta przyznaje, że każdego dnia zmaga się z trudnymi emocjami i cierpieniem. Dzięki Bogu i wierze potrafi każdego dnia praktykować wdzięczność.
„Nie wiem jak będzie wyglądało moje życie w przyszłości, czy poradzę sobie zawodowo i finansowo. Ufam jednak, że Pan Bóg ma dla mnie najlepsze rozwiązanie” – tłumaczy Lila.
Kilka dni temu kobieta przeżyła kolejną stratę – śmierć kuzyna.
Po jego odejściu wypowiedziałam przed rodziną słowa, że „najwyższym wyrazem miłości jest zgoda na pożegnanie, modlitwa i zaufanie Stwórcy” – podkreśla.
„Gdy jest mi źle i pojawiają się trudności, to mam w głowie jedno zdanie – „Pan jest Pasterzem moim i niczego mi nie braknie. Miłość daje odpowiedź, ale wtedy, gdy jest mądra, a ta prawdziwa zawsze taka jest” – przekonuje Lila.