separateurCreated with Sketch.

Doświadczyli cudów większych niż uzdrowienie dziecka. 10-lecie „Szturmujemy Niebo”

10-lecie inicjatywy „Szturmujemy Niebo”
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Dariusz Dudek - 12.11.24
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Szturmujemy Niebo” to inicjatywa, którą zapoczątkowali rodzice dwojga chorych dzieci. Modlitewny szturm na niebo przynosił i nadal przynosi wielkie owoce.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Początek

Inicjatorami „Szturmujemy Niebo” są Paweł i Dominik. Chłopcy urodzili się poważnie chorzy. Dominik – syn Agnieszki i Tomasza urodził się w poważną chorobą genetyczną oraz guzem na oczku. Paweł – syn Moniki i Mariusza – choć na początku wszystko wydawało się być w porządku, nie rozwijał się jak inne dzieci.

„Miał objawy bólowe i ciągle płakał. Nie wiedzieliśmy właściwie jak mu pomóc, bo na wszystko reagował płaczem, nie chciał jeść. Z różańcem w ręku biegaliśmy od specjalisty do specjalisty” – wspomina Monika. W końcu, po 10 miesiącach, usłyszeli diagnozę – jaskra wrodzona, która każdego dnia uszkadza nerw wzrokowy.

„Syn przeszedł dużo operacji. Szpital to był taki nasz drugi dom” – opowiada Monika. „W tym czasie, na szpitalnym korytarzu poznaliśmy Agnieszkę i Tomka”.

Rodziców połączył świat wartości i głębokie przekonanie o wartości modlitwy. „Niełatwo utrzymać wiarę w szpitalu. Spotykaliśmy rodziców, którzy tracili wiarę, którzy wątpili, którzy chwytali się każdej deski ratunku”. Rodzice Pawła i Dominika chcieli pokazać innym, że modlitwa ma moc, że nie są sami w tym dramacie.

„Pewnego dnia byłem na mszy w parafii. Po mszy wybiegłem z kościoła z gotowym pomysłem projektu «Szturmujemy Niebo». Podzieliłem się tym z moim przyjacielem, Arturem, który stwierdził, że koniecznie trzeba to robić” – wspomina Tomasz. 

Zobacz zdjęcia z rekolekcji na 10-lecie inicjatywy dla odpowiedzialnych za „Szturmujemy Niebo”:

Szturmujemy Niebo

Pomysł był prosty: stworzyć miejsce, gdzie rodzice mogą zamieszczać intencje za swoje dzieci a inne osoby, tzw. Anioły – zgłaszać swoją gotowość do modlitwy. Od początku wydawało się, że ktoś zły chce przeszkodzić w powstaniu tej inicjatywy. „Osobom, które budowały stronę internetową paliły się komputery” – wspomina Tomasz. 

Mimo wszystko dzieło powstawało i – ku zdziwieniu Tomka i Moniki – przyciągnęło bardzo wielu ludzi. „Myśleliśmy, że przyłączy się kilka osób, a okazało się, że po 10 latach mamy wciąż ponad 1000 Aniołów, czyli tych osób, które się za nami modlą” – mówi Monika.

„Na początku spływała nieliczona ilość intencji” – opowiada Tomasz. „Nie nadążałem z dodawaniem ich na stronę”. Podobnie było z Aniołami. Przez pierwsze lata Tomek umieszczał imiona, a także lokalizację modlących się na specjalnej mapie. „Zależało nam, by zliczać aniołów, by pokazać, że naprawdę wielu ludzi się za nich modli” – opowiada. Po wejściu RODO oraz przez wzgląd na liczne zajęcia musiał tego zaniechać. „Po 10 latach chcemy zaktualizować naszą bazę Aniołów” – deklaruje.

Efekty modlitwy

Na efekty szturmu na niebo nie trzeba było długo czekać. W grudniu 2013 r., gdy dzieło było jeszcze w powijakach, doszło do uzdrowienia Dominika, syna Tomka i Agnieszki. Podczas kolejnych badań w szpitalu okazało się, że chłopiec cierpi na śmiertelną, skomplikowaną chorobę genetyczną. 

„Z początkiem stycznia były kolejne badania i okazało się, że choroba się cofnęła!” – wspomina z radością Tomek. Nie był to jedyny dobry efekt modlitwy wielu Aniołów. Na stronę zaczęły spływać nie tylko intencje, ale też świadectwa. „Sam byłem w szoku. Ale inicjatywa była na pewno potrzebna, skoro przynosi takie efekty” – stwierdza Tomasz.

Kilka tygodni temu prosiłam o modlitwę w intencji mojej córeczki, o udrożnienie kanalika nosowo łzowego. Dziś pragnę podzielić się radością, że w dniu 26 lutego kanalik się udrożnił i oczko nie ropieje, nie łzawi.

Ta modlitwa działa. Lekarze mówią, że Emilka ma generalnie złe wyniki i według papierów jest bardzo chora. Ale ona sama wygląda świetnie. Jakby nic jej nie było. Jest aktywna, dużo się śmieje.

Madzia znów porusza się całkiem swobodnie. Jest nawet lepiej niż było. Trzymana nad podłogą, zaczyna nawet stawiać pierwsze kroczki – choć nie trzyma się jeszcze o własnych siłach na nóżkach. Aż strach się cieszyć. Ale trzeba mieć ufność w Bogu!

Nasz rycerzyk nie chodzi ma zanik mięśni nóżek i prawdopodobnie silny przykurcz ścięgna Achillesa. Ale widzi, słyszy a według pani neurolog powinien być „warzywkiem”. Walczy!

To zaledwie kilka z wielu wpisów ze strony www.szturmujemyniebo.pl.

Jak zostać Aniołem „Szturmujemy Niebo”?

„Szturmujemy Niebo” obchodziło w sobotę 9 listopada 2024 10-lecie swojego istnienia. Koordynatorzy akcji są pod duchową opieką salezjanina ks. Dariusza Szyszki. Regularnie spotykają się na rekolekcjach w salezjańskim ośrodku w Maszałkach-Grabów nad Prosną. Są one otwarte na wszystkich.

By włączyć się w dzieło i zostać Aniołem wystarczy napisać maila na adres szturmujemyniebo2014@gmail.com lub wysłać SMS na numer 884 788 453. W wiadomości należy podać swoje imię. Można też podać miejsce zamieszkania, celem tworzenia mapy Aniołów. Osoba, która się zgłosi deklaruje, że będzie odmawiać codziennie 3 razy Zdrowaś Maryjo lub 7 razy Ojcze nasz w intencji chorych dzieci. Można też modlić się w inny dowolny sposób.

Na ten sam adres mailowy można także wysyłać prośby o modlitwę za chore dzieci, które są powierzane wszystkim Aniołom.

Szczegóły znajdziesz TUTAJ.

Cud większy niż zdrowie?

Tak Dominik jak i Paweł wciąż potrzebują pomocy medycznej. Mimo modlitewnego szturmu nie zostali całkowicie uzdrowieni, ale wokół nich dokonują się jeszcze większe cuda.

„Gdy ludzie widzą, jak zmagamy się z chorobą syna, to się nawracają. To jest niebywałe” – mówi Monika. „Obserwują nas z boku, widzą naszą wiarę i się nawracają. To była lawina nawróceń, a my oczekiwaliśmy uzdrowienia” – śmieje się szczerze pani Monika. 

Rodzice chcieliby, żeby nastąpiło uzdrowienie fizyczne i proszą o nie, ale wiedzą też, że Bóg ma swój czas i swoje miejsce na działanie. Pragną pełnić Jego wolę. To, co jest dla najważniejsze to uzdrowienie duchowe i zjednoczenie rodziny. 

Pani Monika ma nadzieję, że w końcu, już po drugiej stronie, zrozumiemy całą tę tajemnicę. „To tak jak z tkaniem ogromnego płótna. Patrząc na nie od dołu widzimy szwy, nieskładne nitki. Ale od góry ktoś inny widzi piękny obraz!” – podsumowuje mama Pawła. 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.