Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Z kwiatka na kwiatek
Żeby była jasność. Tym „bagnem” są grzechy, w które notorycznie wpada. Prowadzi z bratem firmę. Pracuje po 12 godzin dziennie, a poza tym – prowadzi dość luźne życie. „Nie budowałem stałych relacji, tylko przeskakiwałem z kwiatka na kwiatek”. To jednak nie daje mu spełnienia. Powoli budzi się w nim sumienie, które domaga się tego, aby stanął w prawdzie. Nie odrzuca tej łaski, ale idzie za nią wiernie.
Tylko usiąść i płakać
Na jego drodze staje Matka Boża Fatimska. „Początkowo to była praktyka pierwszych sobót. Co miesiąc trzeba było być w łasce uświęcającej, żeby przystąpić do komunii”. Mimo tego, czuje, że sam nie da rady skończyć z takim życiem. Maryja przychodzi mu z pomocą i podsuwa nowennę pompejańską. W tym czasie, w jego firmie, zaczyna się źle dziać. Jest już obserwowany przez funkcjonariuszy z CBŚ-u. „Mecenas powiedział nam, że to jest standardowa procedura. Przygotujcie się. Przyjdą o 6 rano i zabiorą dokumenty.”
Kiedy kończy nowennę pompejańską, zastaje zatrzymany i osadzony na pół roku w wiezieniu. Tylko usiąść i płakać, że modlitwa „nie działa”. Całe szczęście Łukasz dostaje już „światłe oczy serca” i dostrzega w tym szansę na zmianę życia. Na głębokie nawrócenie.
Półroczny rachunek sumienia
„W areszcie wysiadło ogrzewanie i potrafiliśmy nawet w butach spać. Wydawało mi się, że to zły sen. Pamiętam, że zasypiałem i za każdym myślałem, że będę się budził w swoim łóżku, a tu się budzę i widzę, że mam buty na nogach. Wiedziałem, że to jest moment, kiedy mam się nawrócić, wszystko sobie przemyśleć i zobaczyć, co się robiło źle i co bym chciał zmienić, poprawić. Potraktowałem to, jako pokutę za moje grzechy”.
Powoli emocje opadają i Łukasz zaczyna się przystosowanie do nowej, brutalnej rzeczywistości. Trafia do celi, którą dzieli z dwoma innymi osadzonymi. Można się załamać! Ale on znów wybiera nietypową opcję – zaczyna się modlić! Nie wstydzi się Jezusa! Nie boi się, co pomyślą o nim inni współwięźniowie, jaka będzie ich reakcja. „Mówili mi: pogadałbyś z nami, a nie się cały czas modlisz. Ale zbytnio się nie czepiali, bo to było dla nich lepsze, że chodzę po celi i się modlę, niż jakbym «odpalał» jakieś głupoty”.
Innowacyjne „grypsowanie”
Któregoś dnia, na spacerniaku, dostaje grypsa („gryps” – więzienny slang, nielegalne przemycanie informacji – przyp. aut.) – od chłopaka z gangu sutenerów: „Łukasz, napisz mi jak się modlić, jak różaniec odmawiać, bo ja nic nie wiem”. To nie film! To rzeczywistość, która zmienia się wokół Łukasza pod pływem nieustannie odmawianego różańca. Modlitwa staje się dla niego jak oddech.
Jest tak mocno napełniony Duchem Świętym, że po pewnym czasie, współwięźniowie zaczynają modlić się razem z nim. „Na początku jeden książkę czytał, drugi leżał i patrzył w sufit, ale kiedy dostałem telewizor, to włączaliśmy o 15:00 na koronkę do Bożego miłosierdzia, później o 20:00 na różaniec w Telewizji Trwam i Apel Jasnogórski. W trójkę się modliliśmy się, na kolanach”. Nie sposób nie skojarzyć z trzema młodzieńcami z Księgi Daniela, którzy dochowali Bogu wierności i błogosławili Go, kiedy zostali wrzuceni do pieca ognistego.
Tysiąc trzysta pięćdziesiąt „Zdrowaś Maryjo”
Łukasza czyta też Pismo Święte i „Dzienniczek” siostry Faustyny i trafia na fragment, gdzie święta wyznaje, że w pewnej intencji odmawiała dziennie tysiąc „zdrowasiek”. Postanawia iść w jej ślady. I oprócz dwóch nowenn pompejańskich i jednego różańca, dorzuca jeszcze kolejnych tysiąc Zdrowaś Maryjo. „Już na nic nie miałem czasu. O szóstej rano był więzienny apel, więc od razu po nim zacząłem się modlić na różańcu. Na kartce sobie tylko kreski stawiałem, ile już dziesiątek odmówiłem. Wiedziałem, że jakbym z kimś w celi porozmawiał, nawet i te pół godziny, to później będę musiał siedzieć do północy, żeby się wyrobić. A tak to się wyrabiałem do 22, zanim zgasili światło. Dziennie to wychodziło tysiąc trzysta pięćdziesiąt „Zdrowaś Maryjo”.
Wystawiennik Matki Bożej
„Rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać” (Iz 58, 6). Łukasz wygrał! Z Maryją! Wychodzi z więzienia po półrocznym areszcie, ale już nie ten sam. Jest nowonarodzonym człowiekiem. Nie z krwi i ciała, ale z Ducha Świętego. Odbudowuje firmę i wstępuje do Szkoły Nowej Ewangelizacji, gdzie jest koordynatorem grupy posługującej modlitwą wstawienniczą. Przechodzi mnóstwo kursów, szkoły charyzmatów, proroczych. Kończy nawet dwuletnią, ogólnopolską szkołę ewangelizatorów.
Obyś był gorący!
W więzieniu obiecał Panu Bogu, że będzie codziennie na mszy świętej. I słowa dotrzymał. Od dziewięciu lat nieustannie odmawia nowennę pompejańską! Ale nie modli się w swoich intencjach, ale za inne osoby, czasami zupełnie nieznane, które mija przejeżdżając autem. „Zanim skończę jedną nowennę pompejańską, już Duch Święty naprowadza mnie na kolejną”. Pan Jezus mówi: „Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust”. (Ap 3, 15-16) Z takim ogniem w sercu, Łukasz zapala innych. „Patrz: oto wszystko czynię nowe” (Ap 21, 5) – mówi Bóg.