Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Ojciec Tomasz Nowak OP (Wodzu), kiedyś punkowiec żyjący na krawędzi, dziś duchowny, opowiada o tym, jak wiara pomogła mu przezwyciężyć lęk i samotność. W młodości szukał wolności w buncie i imprezach, ale szybko odkrył, że za chwilowym szaleństwem kryje się pustka.
„Byłem otoczony ludźmi, ale czułem się samotny. Straciłem nawet zaufanie do siebie – bałem się, że pewnego dnia przekroczę granicę, zza której już nie wrócę” – mówi. Dopiero spotkanie z Bogiem i Braćmi Dominikanami przyniosło mu prawdziwe poczucie bezpieczeństwa i trwałości.
W rozmowie ojciec Tomasz dzieli się swoim doświadczeniem lęku, drogi do zaufania i tym, jak wiara może pomóc wyjść z kryzysu psychicznego. Czy ufność Bogu może być lekarstwem na wewnętrzne lęki?
Aleteia: Skąd bierze się to społeczne oczekiwanie, że ktoś jest albo odważny, albo lękliwy?
O. Tomasz Nowak OP: Współczesna kultura narzuca nam pewną przejrzystość – oczekuje się, że jeśli ktoś mówi "tak", to znaczy tylko "tak", bez miejsca na niuanse.
Podobnie jest w kwestii odwagi i lęku. Często zakładamy, że jeśli ktoś jest odważny, to zawsze i wszędzie, a jeśli ktoś jest lękliwy, to w każdej sytuacji. Ale to nieprawda. W rzeczywistości każdy z nas ma swoje własne obszary odwagi i lęku.
Może się zdarzyć, że osoba postrzegana jako lękliwa w sytuacjach, które większość uznałaby za trudne, zachowuje spokój i nie odczuwa strachu. Z kolei ktoś, kto wydaje się pewny siebie i chętnie podejmuje wyzwania, w konkretnej sytuacji może poczuć lęk i chęć ucieczki.
Widzę to zarówno u siebie, jak i u innych – nie ma ludzi całkowicie odważnych ani całkowicie zalęknionych. Każdy z nas ma swoje indywidualne przestrzenie lęku i odwagi.
Papież Franciszek mówi, żebyśmy akceptowali też słabszą, trudną część naszej rzeczywistości.
Tak, jesteśmy całością i mamy jedno i drugie. Jego słowa dają nadzieję, że można kształtować się i przekraczać swoje lęki. Człowiek jest do tego zdolny.
To jest fascynujące i piękne.
Jakiś przykład zachowania w sytuacji wymagającej odwagi lub w obliczu lęku?
Byliśmy na rekolekcjach z bratem Janem, diakonem, i mieszkaliśmy u gospodarza, który zajmował się behawioralnym prowadzeniem psów. Miał kilka dużych i zapowiedział, że będziemy musieli do nich wyjść.
Obaj z Janem mieliśmy uraz z dzieciństwa – zostaliśmy kiedyś pogryzieni przez psy, więc odruchowo poczuliśmy lęk. Poprosiliśmy, by przełożyć to na następny dzień, żeby się przygotować.
Odpowiedz: Gospodarz wytłumaczył nam, jak się zachowywać, i gdy w końcu weszliśmy do psów, okazało się, że nie ma się czego bać. Stopniowo oswajałem sytuację – tłumaczyłem sobie, że pies jest mniejszy ode mnie, że gospodarz nad nim panuje. W ten sposób udało się przezwyciężyć lęk i nawet polubiliśmy te psy.
Czyli stopniowe oswajanie nowej sytuacji może pomóc. Wielu z nas musi przepracować w głowie obraz Boga. Zapomnieć, że niektórzy straszyli Jego złością, zasłużeniem sobie na miłość, a rozpocząć przyjacielskie relacje.
Słowo od Boga jest bardziej prawdziwe niż kogoś, kto ma subiektywne doświadczenie (rodzice, osoba duchowna). Oczywiście wizja złego Boga nadal pozostaje gdzieś w tyle głowy, ale jednocześnie już tworzymy nową relację. Stosunek do Boga łączy się z tym, jak podchodzimy do świata, drugiego człowieka.
Biblia to w dużej mierze historia lęków i strachów.
Biblia nie jest przede wszystkim historią lęków, lecz także odwagi i przezwyciężania strachu. Przykładem jest Dawid, który bez obaw pyta, kim jest Goliat i dlaczego wyzywa Izraelitów. Jego starsi bracia, choć silniejsi i bardziej doświadczeni, próbują go zniechęcić.
To pokazuje, że nie zawsze ci „starsi” w wierze mają odwagę, by działać. Czasem to pojedyncza osoba, jak Dawid, podejmuje wyzwanie, podczas gdy reszta – nawet całe wojsko czy wspólnota – pozostaje sparaliżowana strachem. Biblia mówi nie tylko o lęku, ale też o wierze, która pozwala go pokonać.
Kto teraz ma odwagę?
Pracuję na Lednicy i mam obecnie częsty kontakt z młodymi ludźmi. Oni sobie lepiej radzą niż my starcy. Mają dużo więcej jakiejś takiej otwartości, nadziei i siły młodzieńczej. Oni często są bliżej Boga niż nawet ja. A jestem osobą, która tyle lat jest w Kościele. Często mnie zawstydzają.
Jak?
Takim właśnie zaufaniem do Boga, że coś jest możliwe. Pamiętam taką Krysię, która podeszła do mnie, mówiąc: „Niech ojciec się tak nie przejmuje. Ziarenko wie jak ma rosnąć, nie trzeba go uczyć”. To mi bardzo pomogło, bo mam tendencję, by się przejmować.
Ojciec ufa Bogu?
Kiedyś, przy kawie, rozmawiałem z Martą, terapeutką. Powiedziała mi: „Ty Tomasz masz naturalne, wrodzone zaufanie do ludzi, a ja – pierwotną nieufność, ale wyuczoną ufność. To lepsze, bo dzięki temu nie daję się oszukiwać i patrzę bardziej chłodno.” To mnie poruszyło i przekonało. Odniosłem to także do relacji z Bogiem – ktoś może mieć naturalną ufność, ale łatwo ją zranić, gdy pojawią się trudności. Z kolei osoba początkowo nieufna, która stopniowo nabiera przekonania, buduje swoją wiarę na trwalszym fundamencie.
O co chodzi z hasłem: Bój się Boga.
Bojaźń Boża nie oznacza strachu przed Bogiem, lecz lęk przed zranieniem miłości – świadomość, że ktoś mnie kocha i obawa, by tej miłości nie zawieść. To trochę jak trzymanie niemowlęcia – nie boimy się dziecka, ale tego, by go nie skrzywdzić.
Bojaźń Boża to dar, który pomaga nam troszczyć się o relację z Bogiem, a nie unikać Go ze strachu. Nie oznacza też, że brak lęku jest dowodem na doskonałą miłość. Czasem boimy się, ale mimo to działamy – jak lekarz podczas operacji, który odczuwa odpowiedzialność, ale robi to, co najlepsze dla pacjenta. Prawdziwa miłość nie usuwa lęku natychmiast, lecz pomaga go przezwyciężać.
Kogo Ojciec prosi o pomoc gdy ma kryzys?
Najczęściej Boga, tak. Świętego Dominika, którego mam za ojca. Ostatnie takie mam też odkrycie z dnia zadusznego, że mogę prosić moich bliskich, tzn. mojego tatę, moją siostrę, świętej pamięci mojego chrzestnego, że oni mi są wsparciem, że mogę na nich liczyć.
Dlaczego tak trudno zaakceptować lęk, słabość.
Chcemy iść na skróty. Może to uproszczenie, ale jeśli mam złamaną rękę, potrzebuję wsparcia – gipsu, rehabilitacji – aż się zagoi. Potem już sobie radzę. Ale są też urazy czy schorzenia, które pozostają na stałe, i wtedy trzeba nauczyć się z nimi żyć.
Zdrowy rozsądek polega na tym, by rozpoznać, co możemy zmienić, a co musimy zaakceptować – i mimo ograniczeń starać się żyć jak najlepiej, wykorzystując to, co mamy.
Jak pomóc ludziom, który się wycofali i odrzucają wszelką pomoc?
To bardzo delikatna sprawa – łatwo przesadzić, być nachalnym lub narzucającym swoją wizję pomocy.
Z mojego doświadczenia wynika, że najlepiej zacząć od samej obecności. Nie od rad, pouczeń czy pytań, ale po prostu od bycia obok. Dopiero potem można zapytać: „Czy mogę jakoś pomóc?”, „Jak mogę ci służyć?”, a nawet: „Czy moja obecność ci odpowiada?”. Czasem samo to wystarczy, by ktoś poczuł się gotowy na przyjęcie wsparcia.
Troszkę optymizmu na koniec.
Dwa lata temu na Lednicy spotkałem Janka Melę – zdobywcę biegunów, Kilimandżaro, człowieka, który udowodnił, że mimo fizycznych ograniczeń można osiągnąć rzeczy wydające się niemożliwe. W swojej książce często powtarzał: „Nie ma rzeczy niemożliwych”.
Ale opowiedział mi o jednym momencie, który go zatrzymał. Kiedyś, podpisując książkę, po raz kolejny zaczął pisać swoje motto – i nagle uświadomił sobie, że to nie do końca prawda. Bo są rzeczy niemożliwe. I to jest w porządku.
Dla mnie ta rozmowa była ważna. Bo chodzi nie tylko o to, by wciąż przekraczać granice, ale też o to, by zaakceptować rzeczy, na które nie mamy wpływu i mimo to żyć najlepiej, jak potrafimy.
Rozmawiała Katarzyna Kamińska
Tomasz Nowak OP: obecnie duszpasterz Dominikańskiego Ośrodka na Lednicy. Kaznodzieja wędrowny, wykładowca homiletyki, były przeor klasztoru w Łodzi w latach 2015-2021. Współtworzy Dominikański Ośrodek Kaznodziejski. Jego największą pasją jest głoszenie Ewangelii i muzyka, szczególnie jazz. Towarzyszy inicjatywom związanym z modlitwą uwielbienia. Razem z muzykami, aktorami, tancerzami i innymi artystami, którym bliska jest ta idea; prowadzi warsztaty, rekolekcje i koncerty. Jak św. Dominik, chce głosić wszystkim, wszędzie i na wszystkie sposoby.
