separateurCreated with Sketch.

Stracił obie ręce, ale nie porzucił marzeń. Bartosz Ostałowski jest najszybszym drifterem na świecie. „Życie nie kończy się wraz z wypadkiem”

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jest profesjonalnym kierowcą wyścigowym, który prowadzi samochód stopą. Każdego dnia udowadnia, że ograniczenia są tylko w naszych głowach, a marzeń nie jest w stanie przekreślić nawet feralny wypadek. „Ciężka praca, determinacja i pasja mogą uwolnić w nas ogromną siłę, dzięki której możemy dokonać czegoś, co dla wielu wydawało się niemożliwe” - mówi Bartosz Ostałowski.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

W 2024 roku Bartosz Ostałowski zajął 3. miejsce w klasyfikacji generalnej klasy SEMI-PRO, co zapewniło mu tytuł II Driftingowego Wicemistrza Polski. Motosport zawsze był jego wielką pasją. Ma za sobą wiele startów krajowych i międzynarodowych. Bartosz Ostałowski zapisał się także w księdze rekordów Guinnessa, wprowadzając samochód w poślizg z prędkością 231,66 km/h. Pomimo wypadku został kierowcą rajdowym.

Tragiczny wypadek

Od najmłodszych lat Bartosz pasjonuje się również malarstwem. „Już w szkole podstawowej jako ostatni wychodziłem z lekcji plastyki, ponieważ te zajęcia niezwykle mnie angażowały. Z biegiem lat kształtowałem swoje umiejętności” – opowiada.

Aż do feralnego dnia. Miał wtedy 20 lat. Jechał motorem, gdy z podporządkowanej drogi nagle wyjechał samochód. Bartosz chciał uniknąć zderzenia, więc położył motocykl ślizgiem na asfalcie. Uderzył w barierki. Stracił obie ręce. Był przerażony i nie widział dla siebie żadnej przeszłości.

„Po wypadku był bardzo duży dyskomfort psychiczny, że rzeczywiście już nie będę mógł jeździć. Myślałem, że straciłem ręce, czyli atrybut kierowcy, więc chyba wszystko się skończyło. To, co czułem po wypadku, to była masakra. Wszystkich rzeczy musiałem zacząć uczyć się od nowa, jak dziecko” – wspominał w reportażu „Uwaga” na antenie TVN.

Mężczyźnie wydawało się, że także jego pasja do malarstwa będzie już przekreślona. Przyznaje, że czuł się zdominowany przez obawy. Bał się, że nic już w życiu nie osiągnie.

Artysta i mistrz kierownicy

Punktem zwrotnym było spotkanie z multimedalistką paraolimpijską, Katarzyną Rogowiec. Kobieta straciła ręce w wyniku wypadku podczas prac polowych rodziców. Bartosz pomyślał wtedy, że warto spojrzeć na życie z innej perspektywy, należy postawić sobie konkretne cele i dążyć do ich spełnienia.

„To był taki pierwszy moment, kiedy pomyślałem, że może jednak nie wszystko stracone, może też znajdę sposób, żeby się bardziej usamodzielnić i postarać się wrócić do dawnego życia” – opowiadał w wywiadzie dla vanitystyle.pl.

Bartosz poznał artystów malujących ustami i stopami z wydawnictwa „Amun”. Dzięki temu uwierzył, że będzie mógł wrócić przed sztalugę. Ciężka praca i samozaparcie sprawiły, że mężczyzna zaczął malować stopami. Jego obrazy można było zobaczyć na wielu wystawach Polsce i Europie. Do dziś uwielbia malować pejzaże, posługuje się różnymi technikami – akrylem, olejem, pastelami oraz wykonuje szkice ołówkiem.

Po wypadku wrócił też do jazdy samochodem. Jak mówił w jednym z wywiadów, początki były trudne. Ogarnięcie sprzęgła, gazu, hamulca, a także lewarka do zmiany biegów wymagało nauki i precyzji.

„Dowiedziałem się jednak, że są osoby, które prowadzą samochód stopą. Zacząłem szukać w Internecie. Kiedy tylko zobaczyłem film, że można, to od razu zakupiłem samochód z automatyczną skrzynią biegów. To był bowiem nie lada wyczyn. Lewa noga na kierownicę, a prawa zajmowała się gazem i hamulcem. I tak zaczęły się pierwsze próby” – tłumaczył Bartosz Ostaszewski w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

Na początku mężczyzna przejeżdżał w ten sposób małe odcinki, z asystą innego kierowcy. Potem zaczął wykonywać pierwsze manewry wyprzedzania. Spróbował również sportowej jazdy.

Kupił nowy samochód, bo chciał sprawdzić, czy będzie w stanie nadążyć z kręceniem stopą na kierownicy. Bartosz dużo ćwiczył, aż zdecydował się zrobić licencję wyścigową.

„W samochodzie sportowym byłem przypięty pięcioma pasami spiętymi klamrą. Warunkiem uzyskania licencji było samodzielne opuszczenie samochodu w 8 sekund. Tymczasowo wychodziłem z niego z pomocą innej osoby i nie bardzo radziłem sobie z klamrą. Nie pozostawało nic innego, jak wymyślić innowację. Połączyłem klamrę linką i dodałem odpowiedni przycisk do stopy i finalnie wysiadłem z samochody w czasie 4,3 sekundy” – wspominał w rozmowie z portalem niepełnosprawni.pl.

Światowy rekord Guinnessa w najszybszym drifcie

Od tamtej pory Bartosz zainteresował się wyścigami na torach.

„Zrozumiałem, że jestem zdany tylko na siebie. Jeśli nie spróbuję opracować jakiegoś patentu, który ułatwi mi prowadzenie, żebym był jeszcze bardziej skutecznym kierowcą, to nikt tego za mnie nie zrobi. Budując swój pierwszy samochód, te elementy, które mogłem, starałem się wykonać samodzielnie stopami” – mówił w rozmowie z vanitystyle.pl.

Później pomagali mu również koledzy i tata.

„Kiedy zacząłem się ścigać na poważnie, przekułem to w biznes i zatrudniłem ludzi, którzy nad tym ze mną pracują. Jesteśmy prekursorem w tej dziedzinie, przecieramy szlaki. Modyfikacje, które miałem w swoim samochodzie, zaakceptowała Federacja Sportów Samochodowych. Dzięki temu, że tak uparcie dążyłem do tego, żeby się ścigać, dostrzeżono problem kierowców niepełnosprawnych, którzy chcą brać udział w sporcie. Stworzono specjalne wymagania, które musi spełnić kierowca, aby mógł otrzymać licencję” – tłumaczył.

Bartosz wziął udział w mistrzostwach Polski w rallycorssie oraz w wyścigu w ramach pucharu Polski. Zaczął też trenować drift.

W 2022 r. zasłynął z ustanowienia nowego rekordu Guinnessa w najszybszym drifcie prowadzonym stopą.

„Jego BMW E92 nazywane Furią osiągnęło średnią prędkość 231,66 km/h w poślizgu, w którym kąt wychylenia dochodził do 60 stopni.” – czytamy na stronie monsterenergy.com.

Jestem człowiekiem spełnionym”

Ostałowski przekonuje, że każdego dnia warto robić mały krok, aby być jeszcze lepszym w tym co się robi.

„Nie oczekiwać, że stanie się coś niezwykłego, np. wygramy w totolotka albo pojawi się ktoś, kto będzie chciał z nami współpracować. To musi być praca każdego dnia, a później, tak jak było z moim malarstwem, sami będziemy zaskoczeni, jak wiele osiągnęliśmy, nawet nie do końca odczuwając ten wysiłek, który został włożony. Wystarczy pół godziny dziennie ćwiczyć to, w czym chcemy być lepsi, a efekty się pojawią. Liczy się systematyczność i upartość” - tłumaczy.

Mężczyzna wspiera działania charytatywne i jest inspiracją dla wielu ludzi. Pomaga innym uwierzyć w siebie i swoje możliwości. Występuje na konferencjach, spotkaniach biznesowych i eventach. Angażuje się również w projekty promujące niezależność osób z niepełnosprawnościami. Jest aktywny w mediach społecznościowych, gdzie dzieli się swoimi sukcesami.

„Jestem człowiekiem spełnionym. Nie nie muszę, ale wiele chcę” - podkreśla.

Źródła: vanitystyle.pl, ostalowski.com; dziennikpolski24.pl; guinnessworldrecords.com; moto.pl; sport.tvp.pl; uwaga.tvn.pl; niepelnosprawni.pl; herosi.wp.pl; sport.onet.pl; przegladsportowy.onet.pl; Bartosz Ostałowski/Instagram/Facebook; monsterenergy.com.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!