separateurCreated with Sketch.

Niepłodność, bezpłodność – „Mój współmałżonek nie zgadza się na adopcję”

YOUNG,WOMAN,ARGUMENT
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Edifa - 05.11.20
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Gdy pada diagnoza niepłodności, małżonkowie często czują się bezradni. Jako rozwiązanie w takiej sytuacji może pojawić się myśl o adopcji. Co jednak zrobić, gdy ta kwestia dzieli małżonków?

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

„Po siedemnastu latach małżeństwa wciąż nie mamy dzieci. Ja bardzo chciałabym adoptować dziecko, ale mój mąż – nie. Czy należy oprzeć się temu tak silnemu pragnieniu? Nie wyobrażam sobie domu bez dziecka” – zwierzała mi się któregoś razu pewna kobieta. Gdy pragnienia w związku okazują się odmienne, często udaje się znaleźć jakieś pośrednie rozwiązanie, które uwzględnia obydwa stanowiska. Zdarzają się jednak przypadki, w których pragnienia są zupełnie rozbieżne.

Dialog, jako punkt wyjścia, powinien pozwolić każdemu na uargumentowanie swojego wyboru. Dialog, w którym każdy czyni najpierw wysiłek wczucia się w problematykę drugiej osoby, by spróbować zrozumieć ją od wewnątrz. Lubię powtarzać, że mąż powinien stać się swoją żoną, pozostając przy tym mężczyzną, a małżonka powinna stać się swoim mężem, pozostając przy tym kobietą. Mąż powinien uczynić ten wysiłek, by pozostawić swój punkt widzenia i spojrzeć na problem oczami swojej żony. Ona z kolei również powinna być zdolna odsunąć na bok swoje poglądy i oczekiwania, aby zobaczyć problem w taki sposób, w jaki on go postrzega.

 

Zrozumieć zastrzeżenia drugiej strony

Bez wątpienia mąż powinien usłyszeć to intensywne pragnienie dziecka, tak bardzo zakorzenione w ciele kobiety. Nawet jeśli niemożliwym jest postawienie się całkowicie „w skórze” drugiej osoby, nietrudno sobie wyobrazić, czym może być dla kobiety niewysłowione szczęście trzymania w ramionach maleństwa. Dać życie – to nadaje wspaniały sens jej życiu, a nawet jest powodem do uzasadnionej dumy. Dać dziecko mężczyźnie, którego kocha, to dla niej radość, a dziecko jawi jej się, jako ukonkretnienie ich miłości.

Dziecko to „miłość, która stała się ciałem”, to miłość mężczyzny i kobiety, która staje się osobą, trochę tak, jak w Trójcy Świętej, miłość Ojca i Syna zradza Ducha Świętego. To miłość, która w dodatku będzie trwać po ich śmierci, być może przez wieki, poprzez łańcuch pokoleń, którego początkiem jest to ich miłosne spotkanie.

Gdy para nie może mieć tego tak bardzo upragnionego dziecka lub dzieci, opłakanie swojego macierzyństwa nie jest dla kobiety czymś oczywistym. Adopcja może jawić się jej jako okazja do tego, by roztoczyć swój kapitał czułości, nie tylko po to, aby zaspokoić swoją potrzebę bycia matką, ale także po to, by pozwolić jakiemuś dziecku stać się szczęśliwym, dojrzałym dorosłym. Ponieważ płodność jest czymś nie tylko biologicznym, ale posiada również swój aspekt wychowawczy – dziecko nie zostaje „ukończone” w momencie narodzin, potrzebuje jeszcze zostać zrodzone do swoich ogromnych możliwości.

Co powiedziawszy, należy podkreślić, że małżonka również powinna wsłuchiwać się w swojego męża, chociażby w jego zastrzeżenia. Istnieje cały wachlarz możliwych reakcji na wieść o ojcostwie. O ile niektórzy mężczyźni koniecznie pragną potomstwa, inni z kolei wcale tak bardzo dziecka nie potrzebują. Są też tacy, którzy obawiają się, że dziecko zawłaszczy sobie kobietę, która stanie się bardziej matką niż żoną. Często to dziecko „czyni” ojcem, rozbudza radość z bycia ojcem w mężczyźnie, który ostatecznie „pęka” pod wpływem jego pierwszych uśmiechów, pierwszych przytuleń i jego zadziwiających skoków rozwojowych.

Można łatwo zrozumieć, że skoro istnieją pewne obawy nawet co do biologicznego ojcostwa, mogą również pojawić się wątpliwości co do ewentualnej adopcji. Tym bardziej, że adopcja dokonuje się nie bez pewnych problemów. Bóg jeden wie, jak bardzo osobiście pragnę, żeby opuszczone dzieci mogły doświadczyć radości bycia przyjętymi w kochającej rodzinie. Jednak adopcja może nieść ze sobą również wiele trudności, a nawet bolesnych rozczarowań. Należy też dobrze przyjrzeć się jej wymaganiom, przed dokonaniem takiego wyboru.

 

Strach przed adopcją można pokonać

Tak więc adoptowane dziecko może mieć w sobie pokłady głębokiej i nieuświadomionej agresji. Może mieć żal do swojej biologicznej matki o to, że je opuściła, ale też do rodziców adopcyjnych, postrzeganych jako tych, którzy zajęli jej miejsce. Myślę o pewnym adoptowanym młodym człowieku przybyłym z Karaibów. O jego adopcyjnych rodzicach, którzy wyjaśniali mu, że jego biologiczna matka, zbyt uboga, nie była w stanie go wyżywić, i o tym, jak odpowiedział im ostro: „Więc powinniście byli dać mojej matce pieniądze, aby mogła mnie zachować!”.

Adoptowane dziecko może również sądzić, że środowisko społeczne rodziny adopcyjnej nie jest jego własnym środowiskiem, może odczuwać potrzebę, by odnaleźć swoje własne, „prawdziwe” środowisko – ludzi ubogich, o ile nie tych z marginesu społecznego. Ponadto, istnieje też instynktowna więź łącząca dziecko z biologicznym ojcem i matką, których gorąco pragnie odnaleźć – będzie upiększać ich obraz, w ogóle nie mając pojęcia, kim oni są.

Oto powody, które mogą niekiedy wyjaśniać zastrzeżenia jednego z małżonków. I są one uzasadnione, jednak do pewnego tylko stopnia. Ponieważ te problemy można pokonać. W takiej mierze, w jakiej adoptowane dziecko żyje w prawdzie co do swojego pochodzenia, gdy jego biologiczna matka jest dowartościowywana w jego oczach (miała odwagę wydać go na świat, w społeczeństwie, w którym aborcja jest czymś powszechnym); gdy wyjaśnimy mu, że każde dziecko, nawet biologiczne, jest w pewnym sensie adoptowane, ponieważ niekoniecznie jest takie, jak to sobie wyobrażaliśmy; gdy zapewnimy mu możliwość poznania rodzinnego kraju, jeśli żyje z dala od niego; gdy zaproponujemy mu towarzyszenie, może nawet terapię, jeśli stwierdzimy problemy w jego zachowaniu itd. W końcu możliwe, że pewnego dnia trud rodziców adopcyjnych zostanie w cudowny sposób wynagrodzony, poprzez wdzięczność dzieci, które ze swojej strony również w pełni ich „adoptują”.

To w takim dialogu, otwartym i spokojnym, przyglądając się wszystkim konsekwencjom tego ewentualnego wyboru, para może znaleźć rozwiązanie dla swojej sytuacji. A jeśli jedno z małżonków zmuszone będzie opłakać rezygnację z możliwości adopcji, być może będzie mogło powiedzieć sobie, że Bóg, który marzy o tym, aby ze wszystkich ludzi uczynić swoje adopcyjne dzieci, również zna ból niedocenionej miłości.

Denis Sonet



Czytaj także:
Rodzice Marysi: Adopcja to nie “osiągnięcie”. To miłość [reportaż]


NIEPŁODNOŚĆ LUDZKOŚĆ
Czytaj także:
Czy ludzie wyginą przez bezpłodność?

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.