Matka po 77 latach spotyka córkę, którą oddała do adopcji.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Upalne lato 1928 roku. Minka wyrusza z koleżankami na piknik do parku. To wielkie przeżycie dla 16-letniej dziewczynki, która ciężko pracuje w gospodarstwie rodziców, holenderskich imigrantów. Z podnieceniem szykuje się na to święto – wkłada własnoręcznie uszytą sukienkę, starannie wybiera biżuterię, spina włosy. Dziewczęta bawią się znakomicie, mimo panującej spiekoty. Rozkładają koc na trawie, kosztują przysmaków. Minka ze smutkiem spogląda na zegarek – za chwilę wieczorne dojenie krów, trzeba wracać. Ale jeszcze Clara proponuje spacer nad jezioro. Nie można z tego nie skorzystać!
Ta chwila na zawsze odmienia życie Minki. Dziewczęta, nie spostrzegłszy się, jak daleko odeszły, natrafiają na grupkę mężczyzn. Ci proponują wspólną fotografię, a następnie gwałcą nastolatki. Clara i Minka są tak zdruzgotane, że bez słowa wracają do koleżanek. Właściwie nawet nie do końca wiedzą, co się wydarzyło. Przeczuwają tylko, że było to coś bardzo złego.
Prosta nastolatka z biednej rodziny, nieświadoma swojego ciała, nie podejrzewa, że w jej łonie rozwija się nowe życie. O ciąży dowiaduje się dopiero po kilku miesiącach, kiedy matka, zaniepokojona powiększającym się brzuchem córki, zaczyna coś podejrzewać. Od tej chwili decyzje zapadają bardzo szybko.
Betty Jane
Nowe dziecko do wykarmienia nie może zostać w domu DeYoungów. Matka Minki i ojczym Honus ustalają więc, że zostanie oddane do adopcji. Pomaga im w tym luterański pastor, który sprawnie odnajduje adopcyjną rodzinę. Do czasu porodu ciężarna nastolatka zamieszkuje u ciotki – żeby nie wywoływać sensacji w rodzinnej miejscowości – a następnie trafia do Sioux Falls, do Luterańskiego Domu Miłosierdzia dla dziewcząt, które popadły w podobne „kłopoty”.
Kilka miesięcy, jakie zostały do rozwiązania, wystarczają, aby Minka poczuła miłość do rosnącego w jej brzuchu dziecka. Nie ma możliwości zobaczenia go na USG, nie może posłuchać bicia jego serca na KTG, nie ma świadomości, jak rozwija się w kolejnych tygodniach, a każde kopnięcie jest dla niej wielkim zaskoczeniem…
Wreszcie na świat przychodzi Betty Jane, a Minka bez reszty zakochuje się w maleńkiej córeczce. Od razu czuje, że nie chce się z nią rozstawać, a decyzja o adopcji była błędem. Szybko jednak pojawiają się pytania, jak utrzyma córkę. Jakie warunki zapewni jej na farmie? Czy takie życie, jakie jest w stanie jej dać, jest rzeczywiście najlepsze dla małej?
Dzień rozłąki przychodzi szybko, ale Minka zdążyła jeszcze ochrzcić małą. W jej głowie huczy milion myśli:
Najsłodsza córeczko, tak bardzo cię kocham. Robię to tylko dla ciebie. Nie myśl, że cię opuściłam (…). Wiem jednak, że będzie ci się wiodło lepiej beze mnie (…). Będę cię kochać do końca życia. Obiecuję.
Z tej uroczystości zostaje jej jeszcze fotografia – jedyna, na której jest z córką. Choć jej serce krwawi, oddaje dziewczynkę i wraca do swojego życia.
Życia bardzo długiego, w którym każdy dzień naznaczony jest pamięcią o pozostawionym dziecku. Mimo wyjścia za mąż, urodzenia kolejnych dzieci, mierzenia się z przeciwnościami losu i trudnościami, mimo przeżywanych radości, przez 77 lat Minka pamięta.
Czytaj także:
Adoptowali dziewczynkę bez rąk i nóg. Bo miłość wszystko zwycięża!
Nie tylko pamięta, ale – przynajmniej na początku – pisze wiele listów do Sioux Falls, w których prosi o choćby zdawkowe informacje na temat córki. Każdego roku szczególnie przeżywa jej urodziny. W 77. urodziny Betty wypowiada do Boga jedyną w swoim rodzaju modlitwę, w którą sama chyba nie do końca wierzy. Przed śmiercią pragnie tylko jednego – choć raz zobaczyć córkę.
Ktoś kiedyś powiedział, by uważać na swoje modlitwy, bo Bóg naprawdę ich wysłuchuje. I to z nawiązką. 77-letnia Ruth (to nowe imię Betty Jane), coraz częściej pytana o historię chorób w rodzinie, decyduje się na poszukiwania biologicznej matki. Wie, że jest adoptowana, ale nigdy wcześniej nie szukała biologicznych rodziców, bo przecież jej starszy brat też był adoptowany, a ona miała w końcu szczęśliwe dzieciństwo. Kobieta nie wierzy, że jej biologiczna matka żyje, w końcu musiałaby mieć ponad 90 lat!
Spotkanie
Pan Bóg jednak kreśli scenariusze, które po ludzku wydają się całkiem niemożliwe. Ruth po blisko 80 latach rozłąki spotyka się z mamą. Zanim Minka umrze, mają osiem lat na to, by odkryć siebie na nowo – odwiedzają się, telefonują, piszą listy. Widzą, jak wiele cech je łączy – obie podobnie się ubierają, noszą podobną biżuterię, są bardzo pracowite. „Czuję, że w ciągu tych ośmiu lat nadrobiłyśmy stracony czas najlepiej, jak tylko mogłyśmy” – wyznaje w rozmowie z „Przewodnikiem Katolickim” Ruth. Dodaje też, że nigdy nie miała do matki żalu, że ta oddała ją do adopcji.
Niezwykłą historię obu kobiet poznajemy dzięki Cathy LaGrow, wnuczce Minki, która za namową bliskich postanawia zebrać materiały do książki. Inspiracją jest dla niej artykuł, jaki na 100. urodziny babci drukuje „The Associated Press”. Relacja ze spotkania Minki i Ruth podbija serca czytelników, którzy chcą dowiedzieć się więcej. Wielki wkład w publikację ma oczywiście sama Minka, która przysyła notatki, opisuje swoje imigranckie dzieciństwo i życie na początku XX wieku. Tak powstaje „Czekałam na Ciebie. Prawdziwa historia matki i córki, które odnalazły się po 77 latach” (w Polsce wydana przez Znak, 2016).
Minka Disbrow umiera w wieku 102 lat. Jest szczęśliwa, że mogła poznać swoją ukochaną córeczkę, o której przecież nigdy nie zapomniała. „Wierzę w to, że Minka była pogodzona ze swoim życiem, z Bogiem i sytuacją, która spotkała ją w życiu. Zawsze powtarzała mojemu synowi, Brianowi, że znalezienie mnie dało jej nowe życie” – podsumowała w rozmowie z „PK” Ruth.
Czytaj także:
Oddałam córeczki do adopcji. Zrobiłam to dla ich dobra