Psychologowie powiedzą, że wyrazy na „k” pełnią rolę przecinka, na „ch” kropki w zdaniu. A przecież słowo kształtuje świat.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W Warszawie była szkoła – może ta tradycja zachowała się do dziś – w której uczennicom nie wolno było utyskiwać. Widzisz problem? Nie biadol, nie stękaj, szukaj rozwiązania. I mów o rozwiązaniu, a nie o tym, że jest fatalnie.
Widzę problem. Tym problemem jest przekleństwo. I wiem, że jest fatalnie, skoro towarzyszy nam od bladego świtu do późnych godzin nocnych. Nie kryje się po kątach, nie ścisza głosu, nie cofa się przed kobietami i dziećmi. Jest bezwzględne i jest rodzajem przemocy, chęcią zademonstrowania siły, rytuałem odprawianym zazwyczaj w zamkniętej przestrzeni, której świadkowie nie są w stanie szybko opuścić. Przeklinam, ale co mi zrobicie? – sygnalizuje agresor. Coś się nie podoba? Ktoś poprosi choćby o ściszenie głosu?
Psycholodzy powiedzą, że to sposób na rozładowanie emocji. Środek, po który sięgają ludzie mający pracę nerwową i odpowiedzialną, taka szklanka melisy. Wiącha pomaga, rozładowuje napięcia. Językoznawcy analizują zdania najeżone przekleństwami. Podsumowując obserwacje stwierdzają, że wyrazy na „k” pełnią rolę przecinka, na „ch” kropki w zdaniu. Interpunkcja po prostu, która, jak wiemy, jest pusta semantycznie, za to pełni rolę porządkowania i ustalania rytmu wypowiedzi.
Eksperci dodają też, że w większości przypadków, o ile nie pełnią dwóch poprzednich funkcji, przekleństwa są pasożytami językowymi, które nic nie wnoszą do komunikatu. Okazuje się, że są osoby, które nie potrafią się bez nich obyć jak bohaterowie opowiadania Zoszczenki, którzy na partyjnym zebraniu podjęli uchwałę o nieprzeklinaniu, po czym wydajność pracy znacząco spadła. Gdyby musieli mówić pomijając przekleństwa, nie skleciliby zdania.
Wobec powszechności zjawiska wydaje się, że ci, co czują się obiektem przemocy, ofiarą zmuszaną do obcowania z brzydotą, są mniejszością. Kobiety i dzieci dawno utraciły już przywilej ochrony i często startują w tych zawodach. “Musimy być jak mężczyźni, ale bardziej” – wyjaśniała w poczytnym tygodniku pewna serbska feministka. Żeby grać w męskim świecie, trzeba stać się jak oni. Czyli przeklinać.
“Przekleństwo świadczy o tym, że zapominamy, że świat jest Boży” – napisał kiedyś o. Jacek Salij. Przekleństwo jest z zapomnienia, że słowo kształtuje świat. Słowo Boga kształtuje go całkowicie, ludzkie – w sposób ograniczony. Budując dom swojego zgromadzenia u podnóża Jasnej Góry, matka Róża Godecka, założycielka wspólnoty pracującej wśród robotnic, płaciła wyższą dniówkę robotnikom, którzy nie przeklinali. Chciała, żeby jej dom był domem błogosławieństwa. Podobno pod koniec prac nie musieli się już dyscyplinować, oduczyli się. Matka Róża widziała, że przekleństwo zniekształca świat.
Gdybym była „platerką”, czyli chodziła do szkoły założonej przez Cecylię Plater-Zyberkównę, gdzie obowiązuje wspomniana wcześniej zasada nieutyskiwania, nie zdałabym egzaminu. Nie poruszyłabym problemu, bo nie wiem, jak go rozwiązać. Pewnie wskazałabym na rolę edukacji, ale spotykałam już nauczycieli, którzy dostosowują się do języka uczniów. Odważni mogą żądać od agresora zakończenia seansu. Ale po co, skoro powszechne jest przeświadczenie, że jeśli nasze czyny nie pociągają niezwłocznych konsekwencji, to ich nie ma.
Tak więc żadnych recept nie podam, bo ich nie znam. Może odważę się kiedyś zwrócić komuś uwagę w tramwaju. I skoro trzeba coś zrobić, może zaśpiewam bladym świtem „Godzinki”, wychwalając Boga za to, że stworzył dobry świat. Ponieważ modlitwa ocala świat.
Czytaj także:
Franciszek: Wyzwiska, zniewagi i obelgi to też jest forma zabójstwa