Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Polacy chętnie pielgrzymują do maryjnych sanktuariów. Nie tylko pieszo. Także na rowerach, rolkach czy konno.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Na rolkach
Gabriela Beszłej na rolkach jedzie na Jasną Górę już po raz trzeci. Przygotowania? Najpierw spowiedź. A poza tym z rolkami nie rozstaje się od podstawówki. Ten sport ją relaksuje.
Rolkarze wyjeżdżają do Częstochowy 22 sierpnia. „Brałam udział w Nightskating Warszawa [nocne przejazdy na rolkach – red.] i powiedziałam koledze, że fajnie byłoby zrobić pielgrzymkę na rolkach, a on mi odpowiedział, że już taka jest! Wtedy postanowiłam wziąć w niej udział” – wyjaśnia Gabriela.
Pielgrzymka dodaje jej sił i nadziei. Rolkarze codziennie uczestniczą we mszy, śpiewają Godzinki, odmawiają różaniec, koronkę. Modlitwę zaczyna ksiądz, także jadący na rolkach. „Na prostej drodze modli się łatwiej, gorzej jest na wertepach. Takie odcinki ofiarowuje się w szczególnej intencji” – mówi.
Rolkarze dziennie przejeżdżają około 65 km, ale zdarza się, że więcej. W pielgrzymce biorą udział ludzie w każdym wieku i ze wszystkich stron Polski – w sumie 100 osób. Dla Gabrieli najtrudniejsze jest zmęczenie fizyczne i deszcz, bo jest ślisko, łatwo o wywrócenie się. Docenia za to dobrą organizację i możliwość spotkania wspaniałych ludzi z całego kraju.
Na rowerze
Krzysztof, doktorant informatyki, od zawsze chciał pójść na Jasną Górę, ale nie pozwalała mu na to kontuzja kolana. Wziął więc rower, zapasową dętkę, klucze do naprawy. I ruszył w drogę.
Pielgrzymka rowerowa trwa pięć dni. Każdy dzień to odcinek 50-70 km. Wśród uczestników (ok. 500 osób) są też dzieci i 50-latkowie, ale największą grupę stanowią 20-, 30-latkowie.
Krzysztof docenia życzliwość pielgrzymów. Kiedy psuje się rower, zawsze znajdzie się ktoś do pomocy. Jego zdaniem, największym atutem pielgrzymki są nauki głoszone w przerwach. Tylko wtedy (oraz przed noclegiem) rowerzyści modlą się wspólnie. Jadąc szybko rowerem, nie da się śpiewać, bo może zbraknąć tchu.
„Doświadczyłem łaski wymodlonej za przyczyną Matki Bożej. Nie od razu ją otrzymałem, ale warto się do Niej zwracać o pomoc i jechać” – mówi.
Na koniu
Ks. Maciej Majek od ośmiu lat współorganizuje pielgrzymkę w hołdzie Kawalerii Rzeczpospolitej z Bobrownik do Kodnia. Pomysłodawcą konnych pielgrzymek był ks. Dariusz Cabaj, który z ks. Andrzejem Dmochowskim pielgrzymował z Zaręb Kościelnych na Jasną Górę.
„Kiedy poznałem ks. Cabaja, pomyślałem, że można ideę konnych pielgrzymek kontynuować od Wisły do Bugu” – mówi ks. Majek.
Trasa pielgrzymki jest ustalana jest pod kątem aktualnych wydarzeń (np. setna rocznica śmierci H. Sienkiewicza). Zwykle znajdują się w niej ważne sanktuaria, jak Janów Podlaski, Pratulin i Leśna Podlaska. W tym roku pielgrzymka rozpoczęła się 7 sierpnia, a zakończyła 14 uroczystą mszą w Kodniu.
„Przygotowania trwają cały rok. Trzeba zapewnić miejsce odpoczynku nie tylko pielgrzymom, ale także koniom. Konieczne jest miejsce do napojenia i zaobrokowania oraz wiata, by w razie deszczu siodła nie zmokły” – mówi ks. Maciej.
Najmłodsi uczestnicy konnej pielgrzymki mają 9 lat, najstarsi – 65. Liczba pokonanych każdego dnia kilometrów zależy od pogody i wynosi ok. 40-70 km. Gdy jest upalnie, trzeba robić postoje, by napoić zwierzęta.
Tu również codziennie jest msza. Modlitwę podczas jazdy umożliwia bezprzewodowe nagłośnienie. To na początku denerwuje zwierzęta, ale po kilku kilometrach przyzwyczajają się.
Większe zagrożenie stanowi przejeżdżający tir lub kombajn, dlatego trasa prowadzi zwykle polnymi i leśnymi drogami. „Podczas pielgrzymki pątnicy podejmują ważne decyzje. Już dwa razy mieliśmy zaręczyny. Ale są też decyzje o pójściu do odkładanej latami spowiedzi. To cuda, które dzieją się każdego dnia” – mówi ks. Maciej.
Liczą się ludzie
18-letnia Ola Bylina, licealistka z Białej Podlaskiej, konno jeździ większość swojego życia. Ma to chyba w genach, bo jej dziadkowie hodowali konie. W pielgrzymce uczestnicy pierwszy raz. Jedzie na klaczy o imieniu Himera. Przygotowania skupiają się na zadbaniu o zwierzę, bo to dla niego wielki wysiłek. Ale ważne są także ćwiczenia jeźdźcy, by wzmocnić mięśnie.
Pielgrzymi mają noce warty, podczas których pilnują koni. Nie ma więc wiele czasu na odpoczynek, co dla Oli jest chyba największą trudnością. Postoje odbywają się we wsiach i miasteczkach. Mieszkańcy przygotują posiłki dla pątników. Co ciekawe, wszyscy jadą w mundurach, także ks. Maciej.
Co jest najpiękniejsze w takiej pielgrzymce? „Atmosfera i nasz cel, ale też obcowanie z końmi. Wszyscy kochamy te zwierzęta. Ważne są też więzi, jakie tworzą się między ludźmi podczas pielgrzymki. Wiemy, że możemy na siebie liczyć w każdej sytuacji. Mam wrażenie, że jesteśmy wielką rodziną” – mówi Ola.