Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
O tym, jak katolicy powinni traktować osoby homoseksualne oraz o towarzyszeniu tym osobom w Kościele mówi znany etyk, ks. prof. Andrzej Szostek.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
O tym, co Katechizm mówi o homoseksualizmie
W Katechizmie znajdujemy dwa po sobie następujące punkty, które koniecznie trzeba czytać razem. Oba znajdują się w rozdziale o znamiennym tytule: „Czystość a homoseksualizm”. W par. 2357 jest mowa o tym, że akty homoseksualne w żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane, gdyż „są one sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia”. Są to twarde słowa.
Ale zaraz po nim zamieszczony jest par. 2358, który jest pełen ciepła. „Powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji”.
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że w przypadku homoseksualizmu niekoniecznie mamy do czynienia z typowym grzechem. Grzech to wolny wybór tego, co sam podmiot uznaje za moralnie niedopuszczalne, tymczasem Katechizm podkreśla, że „pewna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne (…) jego psychiczna geneza pozostaje w dużej części nie wyjaśniona”, a „dla większości z nich stanowi trudne doświadczenie”.
Otóż same skłonności homoseksualne, których korzenie i specyfika są wciąż przedmiotem sporów wśród seksuologów, psychologów i pedagogów, nie są jeszcze grzechem. Grzeszne może być dopiero nieuporządkowane poddanie się skłonnościom. To dotyczy zresztą nie tylko skłonności homoseksualnych, w wielu innych przypadkach człowiek musi swe skłonności kontrolować (być panem siebie!), stosować swoistą ascezę, co może człowieka wiele kosztować.
Dlatego Katechizm dodaje dalej, że „osoby te są wezwane do wypełniania woli Bożej w swoim życiu i – jeśli są chrześcijanami – do złączenia z ofiarą krzyża Pana trudności, jakie mogą napotykać z powodu swojej kondycji”.
O przyjaźni, która jest odmianą miłości
Być może ci, którzy tę skłonność mają (sam do nich, bez własnych zasług ani win, nie należę) zdolni są do nawiązywania szczególnie głębokich więzów przyjaźni pomiędzy mężczyznami lub pomiędzy kobietami. A przyjaźń to odmiana miłości dziś niepokojąco rzadko rozwijana. Nie chodzi więc o to, aby homoseksualista miał się wyrzec bliskich relacji z innymi, ale aby odpowiednio je kształtował.
Tak sprawę stawia Katechizm, który zresztą przypomina, że wezwanie do wstrzemięźliwości i do ascezy nie dotyczy tylko homoseksualistów. Iluż mężczyzn twierdzi, że dla nich monogamia to zbyt ciężki krzyż!
O legalizacji związków partnerskich
Kościół nie może uznać związków homoseksualnych jako równoważnych związkom małżeńskim. Przecież nie ma tam tej pełni daru dla siebie nawzajem, nie ma otwarcia na nowe życie.
O dyskryminacji osób homoseksualnych
Spotkałem się z takim skargami ze strony homoseksualistów. Mówią, że kiedy wyjdzie na jaw ich skłonność, niekoniecznie reklamowana przez nich samych, to mają poczucie, że ludzie się od nich odsuwają, że traktują ich obecność jako niepożądaną, że homoseksualista staje się persona non grata. Jest to istotny problem duszpasterski.
Odróżniam tu dwie sytuacje. Może być ktoś, kto ma skłonności homoseksualne, ale nimi się nie chwali, a odczuwa je jako pewnego rodzaju krzyż. Nie widzę powodu, aby był on wykluczony z aktywności parafialnej. Kościół aprobuje obecność w swojej wspólnocie osób ze skłonnościami homoseksualnymi. Aprobuje to, że trzeba pomagać sobie w radzeniu sobie ze swymi skłonnościami, w przezwyciężaniu różnorakich słabości.
Natomiast jeśli ktoś jest jawnym homoseksualistą i ogłasza, że żyje ze swym partnerem, to dyskwalifikuje się jako kandydat do uczestnictwa na przykład w radzie parafialnej. Jego udział w niej mógłby sugerować, że Kościół godzi się na związki homoseksualne.
Może on oczywiście pozostać w Kościele jako wierny, traktowany z należnym każdemu szacunkiem, pamiętając zarazem, że swój związek z partnerem musi starać się tak kształtować, by nie naruszał on przyjętych w Kościele moralnych zasad.
O pracy duszpasterskiej
Ostrożny bym był z konkretnymi wskazówkami, gdyż sam w takim duszpasterstwie nie pracuję. Podejrzewam, że gdyby stworzyć osobne, odrębne duszpasterstwa dla homoseksualistów, mogłaby to być forma ich wykluczenia.
Oczywiście, należy z nimi organizować spotkania, nastawione na rozważanie ich problemów, dla innych grup także są organizowane takie spotkania. Potrzebne jest specjalne towarzyszenie, ale chyba nie tworzenie odrębnych grup czy wspólnot. Powinni uczestniczyć w pełnym życiu parafialnym.
Ale przyznaję, że to towarzyszenie, o którym mówi papież Franciszek, jest wielkim zadaniem dla duszpasterzy. Winno być to towarzyszenie im – jak i każdemu z wierzących – na drodze nawrócenia jaką proponuje Kościół, w perspektywie zbawienia. A droga ta dla nikogo nie jest łatwa, także dla osób ze skłonnościami homoseksualnymi.
O tym, jak katolicy powinni traktować osoby homoseksualne
To jest napisane jasno w Katechizmie: winni odnosić się do nich z szacunkiem. Z pewnością warto z nimi rozmawiać, a może nawet zasugerować pewnego rodzaju pomoc, jeśli byłaby ona potrzebna. Ale przede wszystkim nie należy wycofywać swojej życzliwości, nie wycofywać się z przekazania tej osobie znaku pokoju. Pamiętajmy, że wszyscy jesteśmy obarczeni różnymi słabościami, że nasz Kościół to Kościół grzeszników. Wszyscy spowiadamy się z różnych grzechów i nie przeszkadza to nam w nawiązywaniu wzajemnych relacji.
Homoseksualistów trzeba traktować jako normalnych ludzi, współpracować z nimi, przyjaźnić się – tak, jak z każdym innym członkiem wspólnoty. Do nikogo nie należy odnosić się wyłącznie przez pryzmat jego odmienności lub słabości. Tak się rodzi ksenofobia i rasizm, tak się tworzy atmosfera sprzyjająca wykluczeniu. Dotyczy to także homoseksualistów.
Kościół nie akceptuje praktyk homoseksualnych, ale wiedza o tym, że ktoś jest homoseksualistą, nie powinna zamykać innych sfer naszych wzajemnych relacji, wzajemnej życzliwości.
Czy homoseksualista może zostać świętym?
Homoseksualiści, tak jak my wszyscy, są powołani do świętości. Przy całej świadomości, że dla nich może to być trudna droga krzyżowa. Św. Paweł też miał tajemniczy „krzyż Pański”, który niektórzy kojarzą z padaczką. I prosił trzykrotnie, by go Pan od niego uwolnił, na co usłyszał: „Moc w słabości się doskonali”. Taka jest droga do świętości – i jest to droga każdego i każdej z nas.
Ks. prof. Andrzej Szostek – marianin, etyk, rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w latach 1998-2004.
Materiał przygotowany na podstawie rozmowy Marcina Przeciszewskiego przeprowadzonej w Lublinie dla KAI.
Czytaj także:
Co dokumenty Kościoła mówią o homoseksualizmie
Czytaj także:
Nadal walczę ze skłonnościami do homoseksualizmu. To trudne, ale się nie poddaję
Czytaj także:
O homoseksualizmie wśród księży – spokojnie i rzeczowo