separateurCreated with Sketch.

Jestem kaleką. Dlaczego nie miałbym się narodzić?

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Redakcja - 05.10.16
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Czy zastanawialiście się, jak czują się niepełnosprawne osoby, które obserwują dyskusję na temat aborcji? Koniecznie przeczytajcie poruszający wpis Grzegorza Polakiewicza.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Jest już późno, ale postanowiłem jeszcze na chwilę usiąść do komputera, by napisać te kilka zdań. Dziś czytałem słowa Pani Bakuły, że bez aborcji będą rodzić się „kaleki”. Chwilę później w jednym z komentarzy przeczytałem: „i może zamiast się kłócić o aborcję, najwyższy czas zastanowić się, co zrobić, aby tyle kalek się nie rodziło. Ja częściowo znam odpowiedź, jak bardzo mocno ograniczyć ten fakt”, o prywatnych wiadomościach nie wspominając.



Czytaj także:
Czy niepełnosprawny może zostać księdzem?

Ja jestem kaleką. Jestem człowiekiem, który w mniemaniu wielu osób nie miał się urodzić! Obciążony chorobą genetyczną, brakiem lewej nogi i kilkunastoma chorobami. Mam za sobą niespełna trzydzieści lat niełatwego życia. Ale nie o to tu chodzi. Od piętnastego roku życia ciężko pracowałem, bo moich bliskich nie było stać na to, by mi pomóc. Każdą wolną chwilę poświęcałem, by być blisko drugiego człowieka: w hospicjum, na oddziałach onkologii, w domach dziecka, w więzieniach, w przytuliskach, na dworcach, w parkach, w gmachach korporacji, kościołach, pubach etc.

Spotykałem się z bezdomnymi, chorymi, ubogimi. Spotykałem się z papieżami, głowami państw, kardynałami, tak zwanymi przez ten świat celebrytami, z prostytutkami. Spotykałem się z politykami, ludźmi biznesu i sukcesu. Z dziećmi, młodzieżą, dorosłymi, staruszkami. Z wierzącymi i niewierzącymi. Na moich rękach umierały dzieci i dorośli. Kochałem i nienawidziłem. Jak każdy miałem marzenia i nadal je mam.



Czytaj także:
Przeszedł camino… na jednej nodze!

Doświadczyłem w życiu wiele cierpienia: fizycznego i duchowego. Doświadczyłem bezdomności. Doświadczyłem odrzucenia. Doświadczyłem zdrady. Usłyszałem od mojego taty jako mały chłopiec, że się mną brzydzi – to były ostatnie słowa, jakie usłyszałem przed jego śmiercią. Zasypiałem na stole operacyjnym ze świadomością, że już nie otworzę oczu.

Wielokrotnie słyszałem, że mam przesrane. A mimo tego wszystkiego nie zamieniłbym tego życia na żadne inne, bo jestem taki szczęśliwy!!! I gdybym miał wybór, będąc, jak wielu mówi „zarodkiem”, to powiedziałbym, będąc pod sercem swej mamy: Mamo! Proszę, pozwól mi żyć! Nawet jeśli się boisz czy nie chcesz, to proszę, pozwól mi żyć. Ja poradzę sobie sam. Nie będę dla Ciebie ciężarem. Proszę, pozwól mi jedynie żyć.

Nie mieliśmy wiele, patrząc po ludzku, ale mama robiła wszystko, by pozwolić mi wzbić się jak ptak. Pozwoliła mi się narodzić, a to już największy dar. Ona wybrała życie! Moje życie!



Czytaj także:
Chcieli go abortować, bo prawie nie miał mózgu. Dziś chodzi do szkoły

I jak dziś czytam i słyszę o tym, że walczy się o aborcję, by nie rodziły się kalekie dzieci, to zadaję sobie pytanie: dlaczego nie miałbym się narodzić? Czy przez moją osobę ktoś stracił? Czy moja miłość i serce, które staram się ofiarować każdemu, naprawdę nie zasługują na to, by istnieć? Dlaczego są ludzie, którzy nie chcą pozwolić żyć takim jak ja? Czy tak ciężko iść nam razem przez życie? Czy jestem dla Ciebie ciężarem?

Kocham życie. Kocham moich Przyjaciół. Każdy dzień jest dla mnie odkrywaniem piękna człowieka i świata. Też mam uczucia. Widzisz moją uśmiechniętą twarz, ale uwierz, ja też płaczę! Gdy widzę Twój ból. Gdy widzę Twoje cierpienie i łzy i nie jestem w stanie Ci pomóc. Nie mam wiele, ale mam kochające serce, które chcę Ci ofiarować. Chcę ofiarować Ci swój czas. Czy to naprawdę nic nie znaczy?

Gdy krzyczysz o prawie do aborcji, zatrzymaj się! Spójrz wokół siebie i pomyśl, że może ktoś, kogo kochasz, ktoś, kto jest Twoim najlepszym przyjacielem, ktoś, kogo cenisz, ktoś, kto oddałby całe swoje serce dla Ciebie – jest dzieckiem, które miało nie żyć. Miało być, jak to teraz często się używa, „wyskrobane”. I spójrz, proszę, na mnie! Popatrz mi głęboko w oczy. Te błękitne, zapłakane oczy, i powiedz mi: czy chciałbyś, by mnie tu dzisiaj nie było? Niezależnie od tego, co odpowiesz, dziękuję, że pojawiłeś się w moim życiu, bo jesteś jego częścią. Jego Skarbem.

Tekst ukazał się na blogu Grzegorza Polakiewicza. Publikujemy wpis dzięki uprzejmości autora.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!