separateurCreated with Sketch.

Syryjscy uchodźcy w polskim Kościele – co powiedzieli?

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Tomasz Reczko - 09.10.16
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
1 października odbyło się ekumeniczne nabożeństwo, które było częścią tygodnia modlitw za uchodźców.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

1 października odbyło się ekumeniczne nabożeństwo, które było częścią tygodnia modlitw za uchodźców.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Modlitwie w Archikatedrze św. Jana przewodniczył kard. Kazimierz Nycz, tu zresztą możecie obejrzeć naszą transmisję z tego wydarzenia. Podczas wydarzenia zainicjowanego przez wspólnotę Sant’Egidio, świadectwo wygłosili Nabiha Alnumair i Antoun Yousef, małżeństwo, które uciekło z syryjskiego Homs. Publikujemy dla Was treść tego wzruszającego przemówienia.

Anton: Dzień dobry (po polsku). Mam na imię Anton, to moja żona Nabiha. Jesteśmy małżeństwem od 36 lat. Mamy czworo dzieci, dzięki Bogu wszystkie skończyły studia. Jesteśmy Syryjczykami. Moja żona jest lekarzem, miała w Homs gabinet ginekologiczny, ja prowadziłem aptekę. W Homs – pięknym mieście, dzisiaj kompletnie zniszczonym, podobnie jak niegdyś Warszawa. Wojna, wierzcie mi, jest czymś potwornym.

Nabiha: Jesteśmy chrześcijanami, należymy do Greckiego Kościoła Prawosławnego. Mieliśmy wielu przyjaciół wśród muzułmanów, byliśmy sąsiadami i żyliśmy obok siebie w pokoju. Kiedy ponad 5 lat temu w naszym kraju wybuchła wojna domowa, między ludźmi zaczęła wkradać się nienawiść. Wpierw między szyitami a sunnitami, sunnitami a alawitami, potem zaczęły się także ataki na chrześcijan.

Anton: Zaczęły się porwania dla okupu i brutalne morderstwa. Z naszej ulicy zniknęło w ten sposób 20 osób. Porwali także mojego wuja i dwóch kuzynów. Do tej pory nie wiemy co się z nimi dzieje. Trzy lata temu porwano także biskupa z Aleppo, Mar Gregoriosa Johannę Ibrahima, który był odpowiedzialny za dialog między chrześcijanami a muzułmanami oraz naszego metropolitę Boulosa Jazidżiegio.

Nabiha: Byliśmy przerażeni i głęboko zasmuceni. Do dzisiaj ich nie odnaleziono. Tysiące osób podzieliło ich los. W tej brutalnej wojnie zginęło już 400 tysięcy osób, a połowa ludzi musiała uciekać ze swoich domów. Giną wszyscy – chrześcijanie i muzułmanie.

Anton: Sytuacja stała się nie do zniesienia: bomby wybuchały na ulicy, na bazarach, w szkołach, gdy ludzie wychodzili z pracy. Pewnego dnia pocisk przeleciał tuż obok mnie. Nie zabił mnie, ale straciłem słuch w jednym uchu, drugim słyszę jedynie w 30-40 procentach.

Nabiha: Bardzo baliśmy się o dzieci. Wspólnymi siłami wysłaliśmy wpierw za granicę synów – są młodzi i mogą znieść trudy podróży. Musieliśmy zapłacić przemytnikom 13 tysięcy euro za każdego z nich. Po czterech miesiącach oczekiwania w Turcji jeden trafił do Niemiec, gdzie po pół roku dołączyła do niego żona i dzieci, a drugi pontonem przepłynął do Grecji i dotarł aż do Szwecji, gdzie skończył studia i zaczął pracę. Także jednej z córek udało się z rodziną dotrzeć do Szwecji, gdzie jest duża wspólnota Syryjczyków. Nasza wnuczka do dziś jednak słysząc wybuchy fajerwerków czy większy hałas, panicznie boi się, myśląc że to strzały.

Anton: Wiele osób nie miało tyle szczęścia. Dziś będziemy się modlić za ludzi, którzy zginęli uciekając przed wojną i przemocą. Znaliśmy wiele osób, które nie przeżyły przeprawy przez Morze Śródziemne. Jest wśród nich nasza znajoma z Damaszku, rodzeństwo i rodzina z Homs, aptekarz Fahdi… Ta droga jest nieludzka.

Nabiha: Gdy wojna dotarła do Homs, postanowiliśmy i my uciec do Damaszku. Nasz dom w Homs, mój gabinet i apteka męża wkrótce zostały zrównane z ziemią. Straciliśmy wszystko, nie było pracy, kończyły się pieniądze. Sprzedaliśmy samochód, by mieć co jeść, ludzie z Kościoła pomogli nam w opłaceniu mieszkania, a potem zaproponowali wyjazd do Polski. Nie wiedzieliśmy nic o waszym kraju, ale wiedzieliśmy że jest tu bezpiecznie.

Anton: Najmłodsza nasza córka, wraz z mężem i trójką naszych wnuków wciąż mieszka w Damaszku. Ogromnie się o nią boimy. Kilka dni temu pocisk uderzył tuż obok ich domu, to powtarza się teraz niemal codziennie. Mamy nadzieję, że Polska, tak jak gościnnie przyjęła nas, pomoże także naszej córce i jej rodzinie wydostać się z tego piekła. Słyszeliśmy o korytarzach humanitarnych, które pozwoliły już 300 Syryjczykom na bezpieczne i legalne dotarcie do Włoch. To dla nas wielki znak nadziei.

Nabiha: Chcemy podziękować Polsce, że nas przyjęła i pozwoliła na bezpieczne życie. Polacy to dobrzy ludzie. Chcemy podziękować Wspólnocie Sant’Egidio, która znalazła nam dom i się nami zaopiekowała. Są dziś dla nas jak dzieci, gdy nasza rodzina jest rozdzielona i obok nas nie ma naszych dzieci. Chcemy tu żyć, uczymy się Waszego języka. Mamy jednak nadzieję, że koszmar wojny kiedyś się skończy i że będziemy mogli wrócić do Syrii. Także o to będziemy się dziś modlić.

Bardzo Wam dziękuję (po polsku).

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.